Jak pisał historyk Fernand Braudel, wydarzenie jest pyłem, co oznacza, iż znaczenie wydarzenia przejawia się tylko w szerszym kontekście czasowym (i przestrzennym – dodałbym), w jedności z przyczynami, które je zrodziły i, co ważniejsze, z konsekwencjami – niezależnie od tego, czy miały miejsce, czy są przewidywane, to jest w zestawie trendów.
Inaczej trudno zrozumieć istotę. To nie przypadek, iż Allen Dulles zauważył, iż człowiek nie zawsze może poprawnie ocenić informacje o zdarzeniach, ale może wychwycić trendy i wyciągnąć adekwatne wnioski.
Marzenie Mackindera
W warunkach systemowego kryzysu kapitalizmu, jego demontażu, który dodatkowo wymyka się spod kontroli i odbywa na tle poważnych zmian geoklimatycznych, elity północnoatlantyckie (przede wszystkim ich anglosaskie jądro) chciałyby przejść od państwa „morskiego” do „kontynentalnego” (lub uzupełnić „morskie” „kontynentalnym”), a co za tym idzie, zrealizować marzenie Halforda Mackindera – zapewnić kontrolę nad Eurazją, jednocześnie eliminując geopolitycznych (Chiny, Rosja) i cywilizacyjnych, psychohistorycznych konkurentów (islam), wykorzystując ich przeciwko sobie nawzajem.
Islam jako klin w podbrzuszu
Wielki Bliski Wschód, od Mauretanii po Kirgistan i Kaszmir, oraz islam mają w tej sytuacji ogromne znaczenie. Po pierwsze, ze względu na swoje położenie geograficzne, które sprawia, iż islam niczym półksiężyc wbija się w serce Eurazji, w strefę, z której może „zagrozić” Rosji, Chinom, a choćby Indiom, tworząc nierozwiązywalne problemy i uderzając je pod nosem i w pachwiny. Po drugie, islam i jego siły mogą zostać wykorzystane przeciwko Rosji i Chinom jako środek, jeżeli nie ostatecznego, to przynajmniej przedostatniego rozwiązania kwestii Rosji i Chin.
Rekonfiguracja islamu
Realizacja takiego kursu jest jednak utrudniona przez szereg czynników, z których najważniejszym jest sama natura islamu. W związku z tym, północnoatlantyści muszą przeprowadzić cywilizacyjne, psychohistoryczne przekodowanie islamu. Stąd fragmentacja polityczna i destabilizacja gospodarcza są tworzone jako warunki dla cywilizacyjnego przekodowania islamu, przynajmniej częściowo.
Rykoszet
Oczywiście zadanie to jest trudne, ale teoretycznie całkiem wykonalne. Przeformatowanie kodu cywilizacji chińskiej jest praktycznie niemożliwe. Islam jest jednak religią Abrahama i chociaż jest znacznie mniej podatny na wpływ judaizmu, niż na przykład protestantyzm jako zjudaizowana forma chrześcijaństwa, to wykazuje przestrzeń podatności na zachodnie (judeochrześcijańskie) formy psychohistoryczne. To właśnie przez to okno próbują się dziś przebić bojownicy frontu psychohistorycznego, wszystkie te sępy blogosfery z Berkmana i podobnych ośrodków – ich nazwiska są legendarne. Kontrgrą jest przekształcenie rekodowania w rykoszet, w bumerang, który powróci do „tego, który zrobił ten bałagan całkiem serio” (Władimir Wysocki) i „poleci, zatruta stal, do celu” (William Shakespeare).
Chiński Drang nach Westen
Jednak działanie równa się przeciwdziałaniu. W swoim Drang nach Osten północnoatlantyckie elity stanęły w obliczu globalnej siły, która jest ekonomicznie, a choćby militarnie porównywalna z nimi, ale cywilizacyjnie inna. Mowa tu o Chinach i ich Drang nach Westen. W rzeczywistości Pakistan już znajduje się w strefie chińskich wpływów; w zakresie, w jakim Afganistan, „cmentarzysko imperiów”, może w ogóle być strefą wpływów, kraj ten również podlega Chinom. Iran, który odgrywa coraz ważniejszą rolę w globalnej polityce cienia, jest sojusznikiem Chin i Rosji.
Powrót za 100 lat
Po raz pierwszy anglo-amerykańsko-żydowska elita, która ukształtowała się na Zachodzie w ciągu ostatnich stuleci i reprezentuje organizacyjne i historyczne osiągnięcia Zachodu, stanęła w obliczu globalnego przeciwnika typu niezachodniego (radziecka czołówka i ZSRR były realizacją zachodniego lewicowego projektu, jakobinów i modernizmu). Ponadto żydowski segment zachodniej elity, który zapewnia jej historyczną starożytność i doświadczenie, jest przeciwstawiany równie, a może choćby bardziej starożytnemu, chińskiemu segmentowi. Na początku XX wieku, odpowiadając aroganckim „zagranicznym diabłom”, którzy postanowili pouczać „zacofane Chiny”, chińscy przywódcy zasugerowali powrót do tej kwestii za sto lat. Oto więc powracają i wydaje się, iż nie jest to błaha sprawa. Obecny kryzys dzieli zachodnią elitę, zaciskając mocne „węzły” konfliktu, które coraz trudniej jest rozwiązać pokojowo, a których obecność prowadzi do „wojny domowej” w zachodnich elitach i obejmuje wszystkie sfery kryzysem.
Unijny kryzys
Kryzys strefy euro jest jednym z przejawów wyczerpania, kryzysu systemu neoliberalnego, kryzysu jednego z bloków („cegiełek”) – bloku europejskiego – systemu globalnego, a w konsekwencji globalizacji jako całości. Sztuczność Unii Europejskiej w kształcie, w jakim została zaprojektowana, zaczęła się ujawniać już pod koniec lat dziewięćdziesiątych; kryzys 2008 roku uczynił to bardziej niż oczywistym. Dziś jest to neoliberalna, wielokulturowa Europa, która pęka w szwach.
Globalizacja u kresu sił
To, czy upadek UE będzie formalny, czy faktyczny, nie ma już znaczenia; jasne jest, iż Europa, która ukształtowała się po zniszczeniu Związku Radzieckiego, odejdzie w przeszłość. Ten sztucznie skonstruowany, a nie spontaniczny projekt, symbolizuje ze szklistą jasnością „granicę wzrostu” globalizacji, a choćby jej linię mety. Stanowiąc w istocie globalną redystrybucję korzystną dla bogatych, neoliberalna globalizacja wyczerpała zasoby gospodarcze systemu kapitalistycznego (a wraz z nim, jak się wydaje, ludzkiej cywilizacji), wypuszczając z butelek Historii i Biosfery takie dżiny, z którymi nie jest w stanie sobie poradzić.
Chaosmos
Neoliberalna globalizacja osiągnęła swój cel – wygrała. Tym samym wyczerpała istniejący system i jego formy organizacji, podważając na przykład państwo narodowe. Potrzebne są teraz inne formy – przynajmniej po to, aby przetrwać kryzys i uspokoić rynek finansowy oraz, co nie mniej ważne, także aspekty społeczno-psychologiczne, jeżeli nie psychiczne. Globalizacja zamieniła się bowiem w globalny chaos, kosmos lat 1950-1970 został wyparty przez chaosmos lat 1980-2000.
Rewolucja chaosu
Chaos lat 1980-2000 objął nie tylko sferę finansową, która wydawała się szaleć, niszcząc realną gospodarkę, państwo narodowe i politykę, ale także sferę świadomości. Rewolucja neoliberalna zachwiała nie tylko równowagą gospodarki, ale także świadomości ludzi, chaotycznie zmieniając zbiorową świadomość i nieświadomość, zarówno poprzez efekty bezpośrednie (przemysł rozrywkowy, muzyka, kino, teledyski itp.), jak i pośrednie (wzrost niepewności i strachu społecznego pod wpływem zmian gospodarczych). Innymi słowy, rewolucja neoliberalna nie dotyczy tylko ekonomii, nie jest zjawiskiem częściowym, ale całościowym. Powinniśmy mówić o rewolucji chaosu, której twórcy osiągnęli swoje granice, poza którymi jest pustka, nicość. Jak pisał Naum Korżawin o innych postaciach: „Ale ich nieszczęście było zwycięstwem, / Za nim otworzyła się pustka”.
Rewolucji Chaosu można przeciwstawić tylko Przywrócenie Porządku, a w obecnych warunkach może to być tylko rewolucja, wymagająca pojawienia się nowych form.
Nowy typ imperiów
Centra postglobalnej krystalizacji władzy i bogactwa („substancji, energii, informacji”), które nie są globalne w skali, ale jednocześnie terytorialnie i demograficznie przewyższają państwa narodowe z przeszłości, mogą stać się (częściowo już są) alternatywą i przeciwdziałaniem globalnemu chaosmosowi. W 2011 roku te wyłaniające się formy zaczęły nabierać wyraźnych kształtów. Z pozoru wygląda to na rozpad globalnego systemu na bloki przypominające formacje imperialne, dlatego obserwatorzy zaczęli choćby mówić o odrodzeniu imperiów, takich jak Imperium Osmańskie. Tymczasem powinniśmy mówić raczej o formacjach podobnych do imperiów, o pojawieniu się nowych form, a nie o odrodzeniu starych.
IPO
Kiedyś napisałem w swoim artykule Zimny wschodni wiatr, iż najbardziej prawdopodobną formą władzy przezwyciężenia kryzysu globalizacji i wyjścia z niego będą podmioty podobne do imperium (IPO) – ponadnarodowe struktury polityczno-gospodarcze, których fasadą będą biurokracje państwowe, a prawdziwym zarządcą – struktury sieciowe i / lub nowy porządek lub ich sojusz (kombinacja). IPO jest ponadnarodową potęgą, superkoncernem i jednocześnie porządkiem, łączącym zasady instytucjonalno-hierarchiczne i sieciowe.
Nie państwo narodowe, ale i nie imperium
Jest to formacja podobna do imperium, a nie imperialna, ponieważ czas imperiów minął. Ale minął też czas państw narodowych, które je zastąpiły, i globalizacji, która je podkopała. Ich miejsce powinny zająć mniej lub bardziej organiczne bloki ponadnarodowe. Powtarzam: zewnętrznym podmiotem zarządzania IPO będą biurokracje państwowe ze znaczącą rolą wojska i służb specjalnych, których rola rośnie w warunkach kryzysu i które zderzyły się z kapitałem finansowym, gdy wypowiedział im wojnę w 2008 roku, ale w efekcie jest skazany na stłumienie – kompromisowe lub bezkompromisowe. Z pozoru powstanie IPO może przybrać formę prawicowej (przynajmniej anty-multikulturowej) rewolucji politycznej. Jako odrzucenie neoliberalnej globalizacji, IPO mogą być jedynie antyliberalne (zakres jest kwestią konkretnych okoliczności historycznych).
Sojusz brytyjsko-izraelski
Brytyjski aktywizm w Eurazji i na świecie będzie wymagał zmiany stosunków z amerykańskimi „kuzynami”, a mianowicie poważnego osłabienia kursu „anglo-amerykańskiego establishmentu”, anglo-amerykańskiej jedności proklamowanej w latach 90. XIX wieku przez Cecila Rhodesa i aktywnie rozwijanej od tego czasu. Swobodne żeglowanie Wielkiej Brytanii jako państwa narodowego jest niemożliwe – nie ma ona ani potencjału demograficznego, ani finansowego i gospodarczego. Jedyną opcją staje się ożywienie Imperium Brytyjskiego w formie IPO, ale znów i na to przedsięwzięcie nie ma wystarczającej bazy finansowej, a dodatkowo w tradycyjnych strefach brytyjskiej aktywności są obecne Rosja i Turcja, która sama stara się przekształcić w IPO. Obiektywnie rzecz biorąc, kapitał żydowski i państwo Izrael mogą stać się sojusznikiem Brytyjczyków.
Sprzeczności
Mamy więc do czynienia z plątaniną coraz ostrzejszych sprzeczności na różnych poziomach i w różnych skalach. Są to sprzeczności pomiędzy:
– antyliberalnymi i neoliberalnymi strategiami rozwoju elity globalnej oraz, odpowiednio – antyliberalnymi i neoliberalnymi klastrami;
– trendami globalizacyjnymi z lat 1980-2000 i formacjami imperialnymi, które stają się formą przezwyciężenia globalnego kryzysu;
– biurokracjami państwowymi i kapitałem finansowym oraz, odpowiednio, strukturami sieciowymi i bezpieczeństwa stojącymi za tymi pierwszymi i drugimi;
– Stanami Zjednoczonymi i Chińską Republiką Ludową;
– „zakulisowymi grupami” w USA i Wielkiej Brytanii (umownie określanymi jako: Zakon i Grupa, chociaż rzeczywista sytuacja jest bardziej złożona);
– silami w samym amerykańskim establishmencie, zarówno w kwestiach taktycznych, jak i strategicznych.
Narastanie sporów
Do tego należy dodać odwieczną walkę struktur zakonnych, które przybrały nowe formy (tylko jeden przykład: Zakon Krzyżacki, który sprzedał większość swoich ziem w XIX wieku i zainwestował zyski w przemysł wojskowy, chemiczny i inne; dziś istnieje w formie korporacji, a raczej korporacje są neo-Zakonem) lub neo-Zakon paramasoński (jak Le Siecle we Francji). Wszystkie te sprzeczności są intensyfikowane i przyspieszane przez rosnący kryzys systemowy wraz z pogarszaniem się sytuacji geoklimatycznej i geofizycznej; co więcej, ziemskie i kosmiczne zagrożenia działają właśnie na rzecz państwowo-imperialnego (imperiopodobnego), antyliberalnego wektora rozwoju. Ponadto problem polega na łączeniu sprzeczności i konfliktów oraz tendencji mijającej epoki ze sprzecznościami nowej epoki, jej sił i aktorów wchodzących w konflikt nie tylko ze starymi, ale także między sobą. Wszystkie stają się splecione w jedną plątaninę – walkę różnych sił i form przyszłości, które często wyglądają jakby odtwarzały przeszłość lub ukrywają się za fasadą teraźniejszości.
Nowa epoka
Zasady się zmieniają, a Gra rozpoczyna się, jeżeli nie z czystym kontem – tak nie bywa w historii – to bez zdobycia wielu punktów otrzymanych w poprzedniej epoce. I to jest szansa. Najważniejsze, by nie żyć iluzjami i obrazami przeszłości, a z drugiej strony być gotowym do gry niezgodnej z regułami, łamania ich. Wkraczamy w inną, bardzo niebezpieczną epokę, do życia w której potrzebna jest wola i rozum, a przede wszystkim zasadniczo nowa nauka – nauka o społeczeństwie i człowieku, co implikuje powstanie nowych dyscyplin, nowego aparatu pojęciowego, nowych form pracy ze znaczącym przepływem informacji i oczywiście nowych form organizacji racjonalnej wiedzy. Jest to niezbędny warunek, aby przynajmniej zjednoczyć się i przetrwać w czasie ostatniego Wielkiego (dzikiego) Polowania ery kapitalistycznej, a następnie – wykorzystując siłę ducha, doświadczenie i szansę – wygrać.
Andriej Fursow
Źródło: https://dzen.ru/a/Z6tzWg9G_lNqBaTa