Już kilka dni przed Wielkanocą na naszym osiedlowym podwórku pojawiła się gromadka dzieci z różnego rodzaju sprzętem do polewania wodą. Niemal każdego dnia dzieci uganiały się jedno za drugim oblewając się nawzajem wrzeszcząc przy tym bez opamiętania. Taki obrazek można było oglądać niemal codziennie. Rozbrykana, przemoczona do suchej nitki gromadka nie zważała na to, iż na śmigus dyngus, czy też na lany poniedziałek należałoby jeszcze poczekać, aby być w zgodzie z tradycją. Któż jednak w tym wieku o tym myśli. Emocje biorą górę i hajda na przeciwnika z butelką wody albo czymś innym w dłoni. Liczy się cel – oblać innych i samemu przy tym nie oberwać strugą wody.