Gm. Dorohusk. Drewno – Rafała Jankowskiego droga do szczęścia

1 tydzień temu
Życie jak rzekaTutaj, w Świerżach, życie upływa w zupełnie innym rytmie niż gdziekolwiek indziej. Czas snuje się niczym nurt dzikiej rzeki. Jak woda. Meandruje, kluczy, ale nie przyspiesza. A zresztą – po co? Ktoś kiedyś stwierdził, iż wszystkiego, co najważniejsze, można się nauczyć, siedząc na brzegu. Obserwując. Być może to najlepszy sposób na to, aby rozumieć bardziej siebie i innych. Rwący bieg wypadków niejednemu przecież przetracił kręgosłup.- Sądzę, iż te pułapki współczesnego świata, pewne mody, którym ulegamy, są widoczne. Wyraźne. Rzecz w tym, aby umieć je dostrzec i adekwatnie ocenić. Tę adekwatną perspektywę może ukształtować praca przy drewnie. Uczy bowiem pewnego wyciszenia, uwagi, staranności, rozwija zdolności manualne. Jednym słowem – wszystkie te aspekty, o których pamiętają starsi, a których tak często brakuje dzisiaj młodym. Z nimi jest chyba największy kłopot. Martwi mnie to, iż dają się wciągać w sytuacje, które im nie służą – dzieli się swoją refleksją pan Rafał.Przesuwamy wzrokiem po półkach i wieszakach, gdzie w karnym szeregu prężą się narzędzia. Wszystko tutaj ma swoje miejsce. Nie można więc mówić o „twórczym nieładzie”. Ten w przypadku Jankowskiego nie miałby chyba żadnego zastosowania. Artysta wie bowiem dokładnie, jakie rezultaty i przy pomocy jakich środków chce osiągnąć. Tylko czasu brak...- Plany mam rozpisane na najbliższe 100 lat (śmiech). Oby nie zabrakło sił i zdrowia. Uważam, iż wszystko jest w zasięgu ręki – potrzeba tylko determinacji i konsekwencji. U mnie nie ma nudy. Drewno to moja odpowiedź na rozterki współczesnego człowieka. Chciałbym dotknąć w mojej działalności jeszcze wielu projektów, spróbować zmierzyć się z kilkoma rzeźbiarskimi zagadkami. Staram się rozwijać – twierdzi „miłośnik Świerż”.Z zawodu jest stolarzem, więc jego osobista droga do przygody z drewnem w rzeźbiarskim wydaniu była nieco krótsza. Co nie znaczy, iż do końca oczywista. Ale jak to czasami bywa, największe owoce mogą przynieść przygodne, nieoczekiwane sytuacje. A już zupełnie nie wiadomo, czego można się spodziewać wtedy, kiedy pomagamy potrzebującym.- To dosyć ciekawe, ale w mojej rodzinie nie ma w zasadzie takich tradycji stolarskich czy rzeźbiarskich. Przygoda z rzeźbą rozpoczęła się w moim przypadku dosyć nieoczekiwanie, ponieważ moja żona, która jest z kolei nauczycielką, poprosiła mnie o wykonanie kilku drewnianych ozdób. Organizowała charytatywną zbiórkę środków dla chorego dziecka. O ile dobrze pamiętam, to wykonałem na tę aukcję jakieś anioły. Były jednak bardzo niedopracowane, zrobione, jak to się często mówi, „na szybko”, ale spodobały się. Żona, chyba na zachętę, kupiła mi wtedy pierwszy zestaw dłut. To był dla mnie sygnał, iż być może warto spróbować wykonać kilka kroków w tym kierunku – wspomina artysta.W życiu ważni są mistrzowieSzybko pojawiło się w artystycznym portfolio Jankowskiego kilka prac, które pan Rafał zaczął pokazywać w gronie rodziny i znajomych. Brakowało mu jednak mentora, który poprowadziłby jego wrażliwość i dłonie w kierunku prawdziwej sztuki.- Tym mistrzem okazał się, znany w regionie, mieszkaniec Woli Uhruskiej, Igor Korczyński. Dzisiaj jesteśmy już przyjaciółki, a wtedy wprowadził mnie w ten świat i udzielił bezcennych na tamtym etapie rad. Lekcje u Igora pobierałem przez ponad dwa lata. Nie miałem pojęcia o różnych możliwościach, a przede wszystkim elementarnych narzędziach – dłutach. Nauczył mnie również, jak odpowiednio bejcować drewno, uzyskując efekt cienia. Bez jego pomocy z całą pewnością nie znalazłbym się w tym miejscu, w jakim w tej chwili jestem – podkreśla Jankowski.Czy mieszkając w Świerżach, można się zajmować czymś innym, jak właśnie rzeźbą? To niedorzeczne, wydawałoby się, pytanie, chyba nie do końca pozbawione jest sensu. Artystyczne marzenia i emocje pobudza tutaj sam klimat miejscowości. Jakaś nie do końca określona cząstka, bez której nie byłoby i Jankowskiego, i słynnego już dzisiaj stowarzyszenia.- Moja pasja, moje rzeźby, wyrastają z klimatu tego miejsca. Z artystycznego klimatu miejscowości, ale i z kultury ludności, która tutaj żyje. Z inspiracji, jakich dostarcza nam nieustannie Bug. Tutejsza przyroda, historia. Tych źródeł, z których można czerpać, jest naprawdę nieskończenie wiele. W pewnym sensie więc tutaj nie da się nie rzeźbić (śmiech), i tyle jest do opowiedzenia, opisania przy pomocy tej właśnie, a nie innej dziedzinie sztuki. Jakieś dziwy, prastare stwory, fantastyczne postaci, bajki – bardzo lubię te klimaty. Pociąga mnie też bardzo muzyka i historia. Tak więc moje rzeźby to takie opowieści z pogranicza różnych światów – uważa artysta.Każdy, kto tylko uważnie śledzi aktywność różnego rodzaju środowisk w naszym regionie, może chyba potwierdzić, iż kultura ludowa przeżywa w tej chwili swój prawdziwy renesans. Licznych dowodów na to, iż tak właśnie jest, dostarczają nie tylko spotykający się w Świerżach rzeźbiarze, ale i muzycy, śpiewacy, rzemieślnicy różnego rodzaju zapomnianych zawodów czy koła gospodyń wiejskich. Tym, co ludowe, tętnią i Świerże, i Pawłów, i Hola. Artyści zrzeszają się, spotykają i organizują plenery – wszystko po to, aby świadomość o naszych korzeniach nie umarła.- Uważam zresztą, iż to bardzo dobrze. Te wszystkie obszary zazębiają się wzajemnie i uzupełniają. Rzeźba wyrasta przecież i z tego, co skoczne, radosne, jakiejś krotochwili, ale i tego, co skłania do refleksji. Jakiegoś niewypowiedzianego żalu, którego w kulturze ludowej jest przecież sporo. Takiej właśnie refleksyjnej nuty. I moje rzeźby takie właśnie są – z pogranicza różnych doświadczeń, a niektóre z kolei nie do końca na serio – bajkowe, fantastyczne – mówi o swoich inspiracjach pan Rafał.Świat czarów i dziwówStan jego umysłu i serca odzwierciedla chyba przydomowy ogród, który sam w sobie stanowi już fantastyczną krainę. W każdym jego zakamarku czają się postaci ze świata Jankowskiego. Wszystko układa się w jakąś niesamowitą, pełną tajemnic opowieść. Jednocześnie to strefa komfortu, ciszy, przed którą artysta ucieka zawsze wtedy, kiedy znajduje się akurat w mieście.- Współczesność jest, odnoszę takie wrażenie, dosyć trudna dla kondycji duchowej człowieka. Tutaj, w naszym środowisku, staramy się proponować różnego rodzaju aktywności, inspirować, motywować. Wielu uważa, iż nic się nie dzieje, ale kiedy już wychodzimy z konkretną ofertą, to z mobilizacją ludzi jest bardzo trudno. Pojawiają się co prawda młodzi, którzy chcieliby wziąć dłuto do ręki, spróbować, posmakować drewna. Nie jest tych przypadków dużo, ale zdarzają się. Na ogół jednak ciężko jest kogokolwiek wyciągnąć z domu. To paradoksalne, ale z drugiej strony nasze plenery budzą zainteresowanie mieszkańców innych regionów kraju, którzy zachwycają się często tym, co tutaj robimy. Tak więc ta rzeczywistość jest dosyć złożona. Wieloaspektowa – podkreśla rzeźbiarz.Jankowski styka się na co dzień z wieloma różnymi obliczami sztuki, ale istnieje obszar, który pociąga go w szczególny sposób – rzeźba religijna. Wymiar sacrum jest tym, który stanowi dla niego wyraz najdoskonalszej, rzeźbiarskiej inspiracji.Rzeźbiarze mówią często, iż takie dopełnienie ich artystycznej drogi mogłaby stanowić np. „Ostatnia wieczerza”. Być może tak byłoby i w moim przypadku. Oczywiście we własnym, charakterystycznym wydaniu. Miałem też kiedyś okazję widzieć na własne oczy „Pietę” Michała Anioła. Zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. To się z pewnością wydarzy, nastąpi, tylko nie wiem jeszcze kiedy. Tymczasem ograniczają mnie różne zawodowe zobowiązania – mówi o niełatwych wyborach pomiędzy codziennością a sztuką Jankowski.Ma nadzieję na to, iż jeszcze będzie lepiej. Że jaskółki zmian na lepsze w obszarze ludowej kultury przerodzą się w konkretne procesy i zjawiska. Tymczasem chwyta z uporem za dłuto i robi to, co powinien – opowiada przy pomocy drewna najważniejsze historie.Czytaj także:Powiat chełmski. Dzięki środkom pozostaną na straży. Ochotnicy otrzymali pieniądze na rozwójGm. Dorohusk. Poruszyli kilka istotnych problemów. W jaki sposób można im zaradzić?Gm. Dorohusk. Walczą o warunki dla gospodarki. Właśnie zmienili plan miejscowyGm. Dorohusk. Montaż przydomowej oczyszczalni będzie łatwiejszy. Wnioskodawcy zyskali pewną niezależność
Idź do oryginalnego materiału