Gorące derby Krakowa, ale nie na boisku

ikc.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: Gorące derby Krakowa, ale nie na boisku


Ilustrowany Kurier Codzienny IKC

Nie było niespodzianki w derbach Krakowa rozegranych w 1/16 finału Pucharu Polski. Pierwszoligowa Wisła pokonała drugoligowego Hutnika 1:0 i awansowała do kolejnej rundy. Więcej niż na boisku działo się pod stadionem na Suchych Stawach, gdzie policja zapobiegła starciu fanów obydwu drużyn.

Derby pomiędzy Wisłą i Hutnikiem odbyły się po raz pierwszy od ponad 28 lat. Zdecydowanym faworytem była „Biała Gwiazda”, która w tym sezonie prezentuje dobrą formę i jest liderem 1. ligi. Hutnik z kolei ostatnio znalazł się blisko strefy spadkowej na trzecim froncie.

Mecz miał mało interesujący przebieg. W pierwszej połowie wiślacy stworzyli tylko jedną okazję bramkową. Po przerwie uzyskali bardziej zdecydowaną przewagę, a jej efektem była zwycięska bramka zdobyta przez Kacpra Dudę, który z rzutu wolnego przymierzył idealnie w górny róg bramki gospodarzy.

– Zachęcam Kacpra, aby częściej oddawał strzały, bo ma mocne uderzenie, choć czasem brakuje mu szczęścia i precyzji. Tym razem trafił idealnie. Liczę, iż dzięki temu nabierze więcej pewności. Zrobił to w idealnym momencie, bo już była przyszykowana za niego zmiana, więc po zdobyciu bramki mógł zejść z uśmiechem na twarzy – powiedział trener Wisły Mariusz Jop.

Jak dodał, cel, z jakim jego drużyna przyjechała na Suche Stawy, został zrealizowany.

– Było dużo walki, brakowało nam trochę płynności w grze, ale trzeba też brać pod uwagę stan murawy, który to utrudniał. Zrobiliśmy co mieliśmy zrobić, a teraz czekamy na losowanie – podsumował szkoleniowiec „Białej Gwiazdy”.

Trener gospodarzy Krzysztof Świątek przyznał, iż porażka bardzo go boli, ale jego drużyna wysoko zawiesiła Wiśle poprzeczkę.

– Straciliśmy gola ze stałego fragmentu gry, trzymaliśmy rywala z dala od naszej bramki. Chcę pochwalić chłopaków, bo dali radę, zachowali spokój i starali się być sobą na boisku. Zrobiliśmy tyle, ile mogliśmy, zabrakło nam trochę szczęścia, aby coś więcej wycisnąć z tego meczu – zauważył.

Więcej niż na murawie działo się przed meczem na ulicach wokół stadionu. Na trybunach mogło zasiąść tylko 999 kibiców, gdyż policja nie wyraziła zgody na imprezę masową. Kibice Wisły przyjechali jednak do Nowej Huty i ruszyli w kierunku stadionu na Suchych Stawach.

– Podczas zabezpieczenia przez policjantów przejścia kibiców drużyny gości w rejon stadionu przy ulicy Ptaszyckiego, grupa sympatyków zespołu gospodarzy dążyła do konfrontacji z fanami drużyny przeciwnej. Wobec grupy osób, która nie stosowała się do policyjnych poleceń, użyty został środek przymusu bezpośredniego w postaci gazu łzawiącego, dzięki czemu nie doszło do konfrontacji antagonistycznie nastawionych stron. Po tym incydencie kibice drużyny gości w dalszej asyście policjantów dotarli pod sektor, na którym zasiadają zwykle kibice drużyny przeciwnej – poinformował komisarz Piotr Szpiech, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Krakowie.

Kibice Wisy ostatecznie zrezygnowali z wejścia na swój sektor, gdyż otrzymali tylko 50 wejściówek. Po kilkunastu minutach odeszli spod stadionu.

Z kolei kibice Hutnika, oprócz dopingu dla swojej drużyny, wyzywali rywala. W drugiej połowie wywiesili transparent, z napisem „Śmierć wiślackiej k….”. Spalili też szaliki Wisły, co spowodowało krótką przerwę w grze.

Po meczu kibice rozeszli się do domów, ale jak zapewnił Szpiech policja cały czas patroluje newralgiczne punkty miasta.

Grzegorz Wojtowicz (PAP)

Idź do oryginalnego materiału