
W wyniku tego jako ułożyły się rezultaty 9. kolejki PKO BP Ekstraklasy Górnik Zabrze ma szansę wskoczyć na fotel lidera. Warunkiem koniecznym jest pokonanie na własnym stadionie Widzewa Łódź, który w tym sezonie na wyjeździe jeszcze punktu nie zdobył, ale zdążył już zmienić trenera.
Po raz ostatni „trójkolorowi” na szycie ligowej tabeli najwyższego poziomu rozgrywkowego w Polsce byli 27 listopada 2017 roku, po 17. kolejce sezonu. Od tego czasu minęło aż 2855 dni. Czy zabrzańscy kibice doczekają się tego niezwykle pożądanego efektu i zobaczą swoich idoli na 1. miejscu? Po tym, jak swój mecz w piątkowy wieczór przegrała Wisła Płock wszystko zależne jest już tylko od piłkarzy Górnika, którzy jeżeli tylko pokonają Widzew Łódź, to w fotelu lidera spędzą przynajmniej trzy dni. Spoglądając w ligową hierarchię i analizując je wnikliwiej niż zwykle można domniemywać, iż zadanie powinno należeć do łatwych, bo rywalem będzie zespół, który wszystkie trzy wyjazdowe spotkania w tym sezonie po prostu przegrał. Jeszcze pod wodzą Żeljko Sopicia wyższość nad naszym najbliższym rywalem wykazała Jagiellonia Białystok, która przegrywając 1:2 tylko w doliczonym czasie zdołała zdobyć dwa gole, a następnie Widzew przegrał także w Krakowie, ulegając Cracovii 0:1. Już po zmianie pierwszego szkoleniowca, którym został dotychczasowy asystent Patryk Czubak, łodzianie przegrali w Poznaniu z Lechem 1:2.
Pieniądze to nie wszystko
Kiedy w marcu 2025 roku właścicielem Widzewa został Robert Dobrzycki, założyciel firmy Panattoni Europe, osiągającej roczne przychody na poziomie 5 miliardów euro, w Łodzi serca kibiców zabiły mocniej. Spora część z nich pamięta jeszcze bogate w sukcesy lata 90. poprzedniego wieku, kiedy to ich pupile nie tylko królowali na polskim rynku, ale też występowali w legendarnej i dziś nieosiągalnej Lidze Mistrzów. I te wysokie oczekiwania poniekąd mogły podtrzymywać letnie ruchy transferowe, gdzie szacuje się, iż klubowi działacze wydali na nowych piłkarzy ponad 7 milionów euro, gdzie tylko Raków Częstochowa z polskich klubach mógł pochwalić się większą kwotą przeznaczoną na wzmocnienia. O tym jednak, iż wydane sumy pieniędzy nie mają wprost przełożenia na wynik sportowy, w Łodzi przekonali się dość szybką, a pierwszą ofiarą niezadowalających rezultatów został wspomniany wcześniej Sopić. Po tym jak koncie Widzewa widniało siedem punktów po sześciu meczach w klubie podjęto decyzję o przedwczesnej rezygnacji z usług trenera. W kuluarach mówi się, iż powodów tej decyzji było więcej, m.in. Chorwat publicznie krytykował warunki treningowe, infrastrukturę klubu. Wskazywał na niedobory kadrowe, np. brak napastnika. W klubie odnoszono wrażenie, iż szkoleniowiec odsuwa odpowiedzialność i „gra w chowanego”, czyli szuka tematów zastępczych.
Bramkarz jest jak saper
Być może do zwolnienia Sopicia by nie doszło, gdyby Widzew po pierwszych dwóch kolejkach miało już sześć punktów. I wcale to nie był nieprawdopodobny scenariusz, bo na inaugurację sezonu łodzianie wygrali u siebie z Zagłębiem Lubin, a następnie prowadzili w Białymstoku jeszcze w 90 min. Jagiellonia najpierw jednak wyrównała, a następnie skorzystała z prezentu gości, a konkretnie serii błędów Rafała Gikiewicza i Mateusza Żyry.
Zobacz jak Widzew stracił zwycięstwo!
Karę za utratę punktów poniósł ten pierwszy, bo chorwacki trener odsunął go od składu, a między słupki wskoczył Maciej Kikolski. I choć po zmianie szkoleniowca spekulowano, iż doświadczony golkiper wróci do bramki, to ostatecznie nie tylko tak się nie stało, a zawodnika zabrakło w ostatnim meczu z Arką Gdynia na ławce rezerwowych. Usiadł na niej Kikolski, który musiał ustąpić ściągniętemu na początku września Veljko Iliciowi. Rezerwowy bramkarz reprezentacji Serbii został ściągnięty z Baćki Topoli, czyli klubu z którym jeszcze w lutym rywalizowała Jagiellonia w ramach fazy play off Ligi Konferencji. Piłkarze z Białegostoku zaaplikowali Iliciowi sześć bramek, ale ten w debiucie na boiskach PKO BP Ekstraklasy z Arką Gdynia zdołał zachować czyste konto.
Indywidualności to za mało
Jednym z zarzutów do byłego już trenera było to, iż Widzew opierał się głównie na indywidualnościach, a piłkarze nie tworzyli monolitu. Łodzianie strzelali bramki głównie po indywidualnych akcjach (np. Fran Álvarez czy Angel Baena), rzadziej po długich zespołowych akcjach z dużą liczbą podań. Dodatkowo zawodnicy ofensywni często decydują się na indywidualne dryblingi (np. Samuel Akere czy Mariusz Fornalczyk) zamiast prostych rozwiązań (podanie do partnera). To widać w raportach pomeczowych: np. wysokie liczby strat przy próbach dryblingu, a niska liczba podań progresywnych. Z drugiej strony spora liczba dryblingów piłkarzy z centralnej Polski powoduje, iż są oni najczęściej faulowani w PKO BP Ekstraklasie. Dodatkowo analitycy wskazują, iż Widzew wygląda chaotycznie, jeżeli chodzi o atak pozycyjny. Nie widać wypracowanych automatyzmów. Jak gwałtownie ten stan rzeczy będzie potrafił zmienić trener Czubak? Tuż po przejęciu zespołu starał się podkreślać rolę jedności, pracy zespołowej i przyznał, iż „hasłem przewodnim musi być jedność” i iż drużynę trzeba „poukładać”. I choć w debiucie z Lechem jeszcze przegrał, to już w meczu z Arką można było zauważyć pierwsze symptomy zmian. Więcej czasu w odciśnięcie piętna na drużynie dostał dzięki reprezentacyjnej przerwie i w Zabrzu prawdopodobnie zobaczymy, na ile owocny był ten okres.
Sinusoida zabrzańskiej areny
Po ośmiu rozegranych kolejkach Górnik ma lepszy bilans na wyjazdach (trzy zwycięstwa i jedna porażka) niż u siebie (po dwa zwycięstwa i porażki). Wcześniej taka sytuacja miała miejsce w okresie 2022/23, kiedy to koniec rozgrywek okazało się, iż pod dowództwem Bartoscha Gaula, a następnie Jana Urbana zespół zgromadził 25 punktów występując w roli gości, a 23 w roli gospodarza. Wracając do obecnego sezonu, zabrzanie w spotkaniach przy Roosevelta 81 grają w kratkę. Rozpoczęli od zwycięstwa z Lechią Gdańsk 2:1, by potem przegrać z Bruk-Betem Termalicą Nieczecza 0:1, pokonać GKS Katowice 3:0 i znów uznać wyższość rywala, tym razem Motoru Lublin 0:1. Czy fala sinusoidy ponownie powędruje do góry i „trójkolorowi” ograją Widzew? Wiele będzie zależeć od taktyki, którą przygotuje Michal Gasparik i czy słowacki trener będzie potrafił zaskoczyć rywala czymś nieszablonowym.
Co przygotuje Gasparik?
Warto w tym miejscu przypomnieć, iż nasi najbliższe rywale Zabrza raczej nie wspominają za dobrze. W całej historii wzajemnej rywalizacji, na 38 spotkań rozegranych przy Roosevelta 81 wygrali zaledwie siedem razy, odnosząc aż 17 porażek.
Przewidywane składy
Górnik: Łubik – Szcześniak, Janicki, Josema, Janża – Hellebrand, Ambros, Kubicki – Kmet, Liseth, Sow.
Widzew: Ilić – Andreou, Visus, Żyro, Kozlovsky – Baena, Czyż, Alvarez, Shehu, Fornalczyk – Bergier.
Górnik Zabrze – Widzew Łódź, 21 września, 17:30. Transmisja: CANAL+ 4K Ultra, CANAL+ Premium, CANAL+ Sport 3, Ekstraklasa TV, TVP Sport.
Foto: Roosevelta81.pl















