Harley-Davidson Fat Boy 2025. Rozum i Godność Człowieka [TEST, OPINIE, CZY WARTO]

2 dni temu

Prawie dwa litry i 168 Nm momentu obrotowego są w stanie dokonać drugiego przewrotu kopernikańskiego. Ale możesz także toczyć się tym potworem majestatycznie i z godnością. Też to lubi. Fat Boy to żelastwo, które natychmiast definiuje cię jako twardziela.

Fat Boy. Zasadniczo nie trzeba by pisać nic więcej, ta nazwa jest tak ikoniczna, iż każdy, kto choć trochę interesuje się motocyklami, wie o czym mowa. Ten ważący ponad 300 kg kloc zasługuje jednak na więcej niż dwie sylaby i wspomnienie z „Terminatora”. Bo Fat Boy z rocznika 2025 to nie tylko pomnik własnej legendy – to także manifestacja siły Harley‑Davidsona. Tylko czy legenda nadąża za współczesnością?

Wiem, iż będzie grubo

Fat Boy nie próbuje udawać, iż jest lekki, nowoczesny czy filigranowy. Nie ma aerodynamicznych owiewek, nie ma kolorowego wyświetlacza i nie udaje cruisera z aspiracjami do sportu. Tu wszystko jest ciężkie, grube i mięsiste – od zbiornika paliwa po felgi o szerokości przypominającej walec. 18-calowe koła z masywnymi laczkami (przód 160 mm, tył 240 mm) wyglądają jakby chciały wyjechać z USS Missouri, a nie z fabryki w Milwaukee.

Lakier błyszczy, chromy łapią słońce jak dyskotekowa kula, a LED-owe światła potrafią oświetlić całą wieś. No i ten silnik. Milwaukee-Eight 117 – piec, który bez większej zadyszki pociągnąłby wagony z „Lokomotywy” Tuwima.

Silnik, który nie prosi. On żąda

1923 cmł, 103 konie i 168 Nm momentu obrotowego przy 3500 obr/min. Czy to dużo? Z pewnością nie dla motocykla tej marki. Ten motor nie wkręca się na obroty – on je miażdży. Moment pojawia się od niskich partii i nie odpuszcza. Powiedzieć, iż ten piec zachęca do odwijania rolgazu, to nic nie powiedzieć. Ten silnik jest w duecie ty i maszyna samcem alfa, za którym masz podążać i nie zadawać pytań. W zamian dostajesz to unikalne, typowe dla Harleya poczucie, iż to nie ty jedziesz, to ziemia przesuwa się pod kołami do tyłu.

Reakcja na gaz, szczególnie w trybie Sport, jest natychmiastowa i brutalna. Sprawia wrażenie, jakby przesuwała płyty tektoniczne. Przy tym dźwięk – głęboki, soczyście basowy, bulgoczący jak gar Makłowicza. Gdyby jeszcze producent potrafił zrobić wydech, który pasowałby brzmieniem do tego pięknego silnika, uznałbym, iż Fat Boy to motocykl wzorcowy.

Brutalny majestat

Jeśli miałbym jednym słowem opisać prowadzenie Fat Boya, byłoby to „inercja”. On jest trochę jak dyktator – sam wie najlepiej, gdzie jechać i nie lubi, by mu przeszkadzano. Bezwładność w połączeniu z masywnymi oponami skutkuje sporą niechęcią do skręcania. Czynność ta wymaga mocnej ręki i zdecydowanego działania. Seria szybkich łuków? Przygotuj się na pracę kolanami podczas podnoszenia motocykla z przechyłów. Ten motocykl nie skręca – on wyraża niechętną gotowość do zmiany kierunku i pozwala ci wesprzeć go w walce z grawitacją, masą i fizyką. Na prostej? Stabilny, pewny siebie, niewzruszony bocznymi podmuchami wiatru czy chaosem na drodze.

Nie znaczy to bynajmniej, iż jazda jest nudna. Fat Boy dostarcza emocji, tylko innych niż sportowy naked. Tutaj adrenalina płynie nie z przeciążeń bocznych, tylko z obcowania z masą, stylem i świadomością, iż dosiadasz maszyny, która, niczym Kopernik, jest w stanie wstrzymać Słońce i poruszyć Ziemię.

Wspaniałą cechą Fat Boya jest fakt, iż widoku na drogę nie rozprasza kokpit ani wyświetlacz. Kierowca ma niemal nieograniczone pole widzenia, co dodatkowo potęguje poczucie majestatu poruszania się mechaniczną wersją Rozumu i Godności Człowieka.

Komfort? Jest

Pozycja za kierownicą jest typowa dla cruisera: siedzi się z nogami w pozycji krzesełkowej, ręce są lekko uniesione, plecy proste – jednym słowem godność i manifestacja siły, żadne tam kulenie się za kierą. Kanapa kierowcy jest szeroka i miękka, ale siodło pasażera to tradycja – prawie go nie ma, odradzam wyjazdy dalsze niż 30 km. To typowy sprzęt dla solisty, który czasem, niechętnie zgadza się zagrać w duecie.

Zawieszenie jest zaskakująco sprężyste jak na tak ciężki motocykl. Monoshock z tyłu daje radę choćby na dziurawej nawierzchni. Przód (klasyczny widelec teleskopowy) potrafi być trochę leniwy przy ostrzejszym hamowaniu, ale to wciąż bardziej komfort niż sport.

Technika i dodatki – jest dobrze, ale po harleyowemu

Nie licz na wielki ekran TFT z dotykiem i Spotify. Dostajesz klasyczny zegar zamontowany na zbiorniku paliwa, wyposażony zaledwie w minimalistyczny wyświetlacz cyfrowy. Ale za to w trzewiach Fat Boya znajdziesz kontrolę trakcji, system kontroli poślizgu ogranicznikiem momentu obrotowego, monitorowanie ciśnienia w oponach i ABS na zakręty. No i na deser: tryby jazdy (Sport, Rain, Road), rzecz nieobecna w poprzednim Tłuściochu.

Hamulce, jak na takiego kolosa, wydają się trochę zbyt skromne: za przód odpowiada zacisk 4-tłoczkowy stały, za tył 2-tłoczkowy pływający. Niemniej zatrzymują one motocykl skutecznie, choć z wyraźnym przypomnieniem, iż walczysz z trzema setkami kilogramów żelaza.

Gray Ghost – dla tych, którzy chcą błyszczeć choćby w ciemnościach

Wersja specjalna – Gray Ghost – to hołd dla klasyki. Lakier PVD, stylizacja inspirowana bombowcami B-29, industrialne akcenty, żółte detale – wygląda jak coś, co Batman zamówiłby na emeryturę. Limitowana do 1990 sztuk, z tym samym silnikiem, choć nieco stłumionym – 137 Nm.

Dla kogo ten motocykl?

Fat Boy to motocykl dla motocyklisty, który nie pyta: „czy skręca?”, tylko „czy wygląda dobrze, jak stoję na czerwonym?”. Dla kogoś, kto nie potrzebuje 150 koni i kontroli wheelie, ale chce momentu, stylu i wrażenia. Fat Boy nie jest dla wszystkich. Ale jeżeli czujesz klimat Harleya, masz w sobie odrobinę sentymentu do lat 90. i lubisz jazdę bez pośpiechu – to może być to.

Fat Boy 2025 to kawał żelaza, który wciąż potrafi przyciągnąć spojrzenia i wywołać dreszcz emocji, niszcząc bezlitośnie każdego przy starcie spod świateł. Nie jest najwygodniejszy, nie jest najnowocześniejszy, nie jest też najtańszy. Ale jest autentyczny. I to, w dobie sklonowanych nakedów i plastikowych „ADV-ów”, jest wartością samą w sobie. To nie motocykl. To manifest.

Idź do oryginalnego materiału