Prom pasażersko-samochodowy „Jan Heweliusz” zatonął w czasie potężnego sztormu. Na pokładzie znajdowało się ponad 60 osób. Uratowało się zaledwie dziewięciu członków załogi. Dla większości Polaków była to wstrząsająca wiadomość – obrazy wzburzonego Bałtyku i przewróconego promu na długo pozostały w pamięci. Jak wspomina prowadzący audycję, tamten poranek zapisał się w jego dziecięcych wspomnieniach jako jeden z pierwszych obrazów tragedii, którą śledziła cała Polska.Adam Zadworny w swojej książce unika ocen i sensacji. Z reporterską dokładnością rekonstruuje kolejne godziny – od momentu wypłynięcia promu aż po dramatyczną akcję ratunkową. W tle pojawiają się pytania o błędy, zaniedbania i decyzje, które mogły kosztować życie wielu osób.Autor jednak nie szuka winnych. Oddaje głos faktom i ludziom – marynarzom, pasażerom, ratownikom i rodzinom ofiar. Dzięki temu „Heweliusz” staje się opowieścią nie tylko o katastrofie, ale także o odwadze, bezsilności i ludzkiej pamięci.Jak podkreśla prowadzący „Niezły Wczyt”, to reportaż uczciwy, spokojny, ale pełen emocji. Książka Zadwornego pokazuje, iż tragedia sprzed ponad trzech dekad wciąż może poruszyć czytelnika – nie tylko ze względu na skalę wydarzeń, ale także na sposób, w jaki autor oddaje hołd tym, którzy zginęli.To lektura dla wszystkich, kto ceni dobry reportaż i szacunek do prawdy.Warto sięgnąć po nią właśnie teraz – tym bardziej, iż już w listopadzie jedna z dużych platform streamingowych zaprezentuje film inspirowany katastrofą promu „Jan Heweliusz”.