Od lat jesteśmy straszeni tym, iż jak nie podporządkujemy się w pełni wielce oświeconym elitom, to spłoniemy w straszliwym ogniu.
Co bardziej lewicowi liberałowie przyjeżdżali tu głosić nam kazania, iż musimy żyć jak przed neolitem, a najlepiej popełnić samobójstwo, bo ludzkość produkuje cełodwa, które szkodzi wielce możnemu klimatowi.
Co roku (między innymi w chwili pisania tego wpisu) realizowane są zjazdy (ros. съезды) klimatystów, którzy do ciepłych państw latają flotami samolotów, by licytować się na komunizm, kto ostrzejsze restrykcyje nałoży na ludzi.
Ale oczywiście nie na światłe elity. Jak to jeden z nich skwitował, zapytany dlaczego lata samolotem - "ale ja działam na rzecz klimatu, to mogę".
Dlaczego o tym piszę?
Bo Pan Bóg (nie istnieje żadne bóstwo zwane "klimatem") przyłożył w policzek tym wszystkim bezbożnym komunistom.
Już od wczoraj (a co najmniej od wtorku w mniejszych ilościach) śnieg pada tak intensywnie (przynajmniej u mnie na Śląsku), tak jest zimno, iż możnaby pomyśleć, iż to biegun conajmniej.
Jak tak się zima zapowiada, to życzę klimatycznym komunistom, by trzęśli portkami i gwałtownie przygotowali jakąś wymówkę, bo cały ich plan w d się zwalił.
Dziękuję za uwagę.