W jej rodzinnym domu od zawsze królowało rękodzieło. Takie jedyne i niepowtarzalne… Ona wróciła do tego po wielu latach… – To jest po prostu czas i magia, magia oczek, magia dotyku, kolorów i włóczek – mówi nam Aleksandra Maria Nowak.
Nasza bohaterka na co dzień pracuje jako nauczyciel w słupeckim ogólniaku ucząc EDB, będąc jednocześnie pedagogiem. Niedawno zaczęła spełniać swoje marzenie z czasów młodości – studia na wydziale psychologii. Wszyscy znają ją jako energiczną kobietę – długie spacery, jazda na rowerze, siłownia… To gdzie szydełkowanie u tak energicznej osoby? – pytamy na początku naszego spotkania.
– Myślę, iż z jednej strony to wycisza, uczy cierpliwości i… niesamowicie wciąga, wciąga tym, iż niezliczona ilość ściegów i oczek pozwala tworzyć jedno po drugim, zupełnie inne od tego poprzedniego. Zaczynasz dziergać i nie wiesz jaki będzie finał „formowania” chusty, szala, serwety czy obrusu. Ja po prostu uśmiecham się, na myśl o szydełkowaniu – mówi Aleksandra.
Historia jej skomplikowanej pasji zrodziła się jeszcze w domu rodzinnym, kiedy będąc małą dziewczynką marzyła o Świętach Bożego Narodzenia, a wymarzonym prezentem były otrzymane druty i włóczki. – Do dziś pamiętam kolor tej włóczki – dodaje.
Tak samo nie mogła doczekać się zimowych ferii, kiedy to szydełkowanie pochłaniało każdy jej wolny dzień. Po jakimś czasie w rodzinnej maleńkiej kuchni pojawiła się maszyna do swetrów. – Wtedy zaczęła się produkcja na całego – wspomina pani Aleksandra.
Jednak twierdzi, iż ręczna praca fascynowała ją bardziej. Pasję przerwała w jakimś momencie swojego życia. Ale któregoś roku, z okazji Święta Niepodległości, przez wszystkie placówki oświatowe przechodziła akcja „biało – czerwonego szala”. I wtedy koleżanka z pracy poprosiła Aleksandrę o poprawienie pewnego ściegu.
– To był przełomowy moment. Wszystko powróciło chyba ze zdwojoną siłą, pochłaniając mnie jak nigdy dotąd. Dziergać mogę godzinami, byle bym miała przy sobie włóczkę. Mój dom wygląda jak prawdziwa hurtownia kolorów i wzorów. Lubię zacząć jakiś projekt i przejść do kolejnego, wracając do poprzedniego. Takich projektów jest kilkanaście, każdy z nich niepowtarzalny. Często biorę pomysły z internetu, ale też niektóre z nich rodzą się w mojej głowie. Dzierganie na drutach i szydełkowanie cały czas mnie zachwyca. Od czasu do czasu przez głowę przebiega myśl „nie wierzę, iż potrafię tworzyć te barwne ażury, kwadraty, mozaiki”– mówi śmiejąc się Aleksandra.
W doborze kolorów pomocą służy jej córka, która jest prawdziwą mistrzynią w tej dziedzinie. – Nigdy nie spodziewałabym się, iż róż tak pięknie łączy się z zielenią, a odcienie błękitu można łączyć ze sobą praktycznie nieskończenie. I o tym mogłabym opowiadać godzinami. To właśnie kolory rodzą najpierw to piękno, potem dopiero pojawia się projekt i takie połączenie wygląda naprawdę świetnie. Moim zdaniem szydełkowanie nie jest, ani proste, ani trudne. Wymaga adekwatnie dwóch rzeczy: zręcznych palców i przestrzennego myślenia no i…trochę wyobraźni. Określenie “sposób na zabicie nudy” w tym nie istnieje. Szydełkowanie jest dla mnie możliwością na wszechstronny rozwój, gdyż wpływa na wszystkie aspekty mojego życia, uczy cierpliwości, wyciszenia się, wciąga po prostu i bez reszty. Dzięki kolejnym dziełom rozwinęłam swój warsztat i chcę rozwijać go przez cały czas – tłumaczy.
Od ponad dwóch lat Aleksandra w Miejskim Domu Kultury w Słupcy prowadzi dla zainteresowanych warsztaty szydełkowania, ucząc tej pasji innych. W szybkim czasie powstała ponad 20-osobowa grupa „pasjonatów wszechobecnych kolorów włóczki”.
– Ja muszę robić to, co ja chcę. Tylko dla swojej przyjemności i sprawdzenia samej siebie, dla własnej satysfakcji – powiedziała kończąc.