Jagiellonia nie zdobyła Łazienkowskiej. Ale seria trwa i znowu bez straconych goli

2 godzin temu
Miał być hit i wielka piłkarska uczta, a wyszła jagiellońska obrona twierdzy Sławomira Abramowicza. Legia od początku zaatakowała i chciała na Łazienkowskiej wygrać atakując od początku do samego końca meczu. A Jagiellonia? Zmuszała Legię do ciężkiej walki i wybijała z uderzenia. Białostoczanie liczyli na jedną, rozstrzygającą akcję i takie dwie akcje przeprowadziła. Niestety - w obu przypadkach - gole padały ze spalonych. Nie było to wielkie widowisko, ale Jaga dalej kontynuuje serię bez porażki i - co równie ważne - zagrała drugi z rzędu mecz bez utraty gola. Legia agresywnie od początku

Mecz zaczął się od bardzo agresywnego pressingu Legii Warszawa. Gospodarze atakowali Jagiellonie już w jej własnym polu karnym uniemożliwiając żółto-czerwonym na rozwinięcie skrzydeł. Jagiellończycy - lekko zaskoczeni tak wysokim pressingiem - przez kilka minut bronili się wybijając piłkę, ale gwałtownie podjęli rękawicę i zaczęli rozgrywać piłkę szeroko nic nie robiąc sobie z pressingu rywali.

Niestety przeszkadzający legioniści nie pozwalali im na dokładne podania. Obie ekipy próbowały stworzyć coś konkretnego pod bramką rywali (przyznać trzeba, iż Legia robiła to częściej), ale nie przekładało się to na groźne sytuacje podbramkowe. W 23 minucie świetną okazję miał gracz Legii: po rozegraniu piłki w polu karnym ta trafiła przez szesnastką na nogę Arkadiusza Recy, który zupełnie nie pilnowany bez namysłu huknął na bramkę. Sławomir Abramowicz był jednak na swoim miejscu i obronił tą potężną bombę.

W 25 m
Idź do oryginalnego materiału