Jagiellonia po Widzewie: szalona końcówka, spokój Siemieńca, dziadek Imaz i klasa dla kibiców (WIDEO)

7 godzin temu
Dawno, oj dawno nie widziałem tak szalonego meczu w wykonaniu Jagiellonii Białystok. Ekipa żółto-czerwonych (w niedzielę w fioletach) pokazała pazur i charakter. I o ile trener Adrian Siemieniec szukał meczu założycielskiego dla swojego nowego zespołu to ten z pewnością się do tego nadaje. Jagiellonia zaczęła fantastycznie od 1:0 w 3 minucie i gola strzelił debiutant Dawid Drachal, który pierwszy raz zagrał w podstawowym składzie! Potem białostoczanie spuścili z tonu, a na boisku dominował Widzew Łódź i wyszedł na prowadzenie 2:1. Ale koniec wieńczył dzieło: Jaga zadała piorunujące ciosy. Użyła broni rywali, którą oni stosowali wobec niej i agresywny pressing dał im dwa gole. Najpierw na 2:2 Jesusa Imaza (2 asysty i gol zamknęły usta tym, którzy wymawiali mu słuszny wiek i pisali, iż się skończył), a potem - już w doliczonym czasie gry - szalona końcówka Afimico Pululu.

Ta niedziela to był Siemieniec time. Trener odebrał hołdy od kibiców i choćby zaliczył sprint w ostatniej minucie gry po tym jak Pulu (jak nazywają go koledzy w szatni) strzelił bramkę.


- Wystartowałem i choć zwykle mam dwa biegi: wolny i bardzo wolny to ruszyłem z wszystkimi. Po paru krokach poczułem, iż mięśnie ostrzegają iż zaraz się zerwą więc zwolniłem. Ale dotarłem na czas żeby się cieszyć z wszystkimi - mówił ze śmiechem Siemieniec na konferencji.


Szkoleniowiec - jak zawsze - był opanowany. I tak jak nie popadał w negatywne emocje po 0:4 z Termalicą tak samo spokojnie i z dystansem odpowiadał na pytania po 3:2 z Widzewem. Ew
Idź do oryginalnego materiału