Jagiellonia przegrała z Rakowem po walce. Znowu w roli głównej sędziowie, PZPN i kibice!

8 godzin temu
Takiego meczu jeszcze w Białymstoku nie było. Mecz był kilkakrotnie przerywany i miał kilka wydarzeń, które zapiszą go w historii białostockiego futbolu. Pierwszym była świetna oprawa, drugim wielominutowa przerwa spowodowana transparentami kibiców wprost oskarżających sędziego Bartosza Frankowskiego o korupcję, a potem uporu sędziego Pawła Raczkowskiego i delegata PZPN, aby nie wznawiać meczu dopóki te transparenty wiszą. Ostatecznie mecz potrwał aż 20 minut później, ale Jaga zaliczyła drugą z rzędu porażkę 1:2.
Początek tego meczu zdominowała efektowna "smocza" oprawa kibiców Jagiellonii. Ultra przygotowała prawdziwe "wejście smoka": najpierw pojawił się napis "Imperium Wschodzącego Słońca", a potem pojawiła się wielka podobizna żółto-czerwonego smoka. A na sam koniec smok wypuścił nosem żółty dym. Sędzia Paweł Raczkowski zareagował, bo dym nieco zasnuł pole karne bronione przez Raków i zarządził kilkadziesiąt sekund przerwy. Widowisko nie ucierpiało: zawodnicy grali bardziej w piłkarskie szachy.

Białostoczanie straszyli rajdami po skrzydłach, a goście rewanżowali się strzałami. W 11 minucie wrzutka Bartosza Wdowika nie znalazło adresata, ale Peter Barath posłał piłkę na korner. W odpowiedzi przewrotki w polu karnym próbował eks-Jagiellończyk Lamine Diaby-Fadiga, ale piłka trafiła jeszcze na głowę Jonathana Brunesa i wyszła poza bramkę. Chwilę później strzału próbował Barath, ale Miłosz Piekutowski dobrze poradził sobie z tym wyzwaniem. Za
Idź do oryginalnego materiału