Początek tego meczu zdominowała efektowna "smocza" oprawa kibiców Jagiellonii. Ultra przygotowała prawdziwe "wejście smoka": najpierw pojawił się napis "Imperium Wschodzącego Słońca", a potem pojawiła się wielka podobizna żółto-czerwonego smoka. A na sam koniec smok wypuścił nosem żółty dym. Sędzia Paweł Raczkowski zareagował, bo dym nieco zasnuł pole karne bronione przez Raków i zarządził kilkadziesiąt sekund przerwy. Widowisko nie ucierpiało: zawodnicy grali bardziej w piłkarskie szachy.
Białostoczanie straszyli rajdami po skrzydłach, a goście rewanżowali się strzałami. W 11 minucie wrzutka Bartosza Wdowika nie znalazło adresata, ale Peter Barath posłał piłkę na korner. W odpowiedzi przewrotki w polu karnym próbował eks-Jagiellończyk Lamine Diaby-Fadiga, ale piłka trafiła jeszcze na głowę Jonathana Brunesa i wyszła poza bramkę. Chwilę później strzału próbował Barath, ale Miłosz Piekutowski dobrze poradził sobie z tym wyzwaniem. Za

8 godzin temu












