Jak Jagiellonia zgubiła punkty. Remis jest sprawiedlwy - mówi Siemieniec.

dziendobrybialystok.pl 4 godzin temu

Nie tak sobie wyobrażali kibice mecz z ostatnim w tabeli Śląskiem Wrocław. Mistrzowie Polski zremisowali u siebie z aktualnymi wicemistrzami 2:2, choć 3 minut przed końcem regulaminowego czasu gry prowadzili 2:1 i wydawali się mieć mecz pod kontrolą. Skończyło się podziałem punktów i remisem 2:2 oraz wielkim niedosytem. Jagiellonia przedłużyła serię bez porażki do 13 i w czwartek czeka ją mecz na Bałkanach w ramach Ligi Konferencji. Do tego meczu żółto-czerwoni przystąpili osłabieni brakiem pary graczy, których postawa bywała dotąd decydująca o sukcesie: kapitana Tarasa Romanczuka i supersnajpera Afimico Pululu. Jeden leczy kontuzję, drugi pokutował za kartki. Dodatkowo zabrakło jeszcze Michala Sacka, który odpowiadał za spójność defensywy Dumy Podlasia. Brak całej trójki było widać w grze Jagi jak i to, iż absencja całej trójki tworzy dziury, które trudno załatać. Goście zwietrzyli, iż białostoczanie nie czują się zbyt pewnie bez swoich liderów i zaczęli bardzo ofensywnie. Kilka ataków mocno wstrząsnęło defensywą Jagiellonii. Żółto-czerwoni odpowiedzieli po kilku minutach swoimi atakami: najlepszą szansę zmarnował Lamine Diaby-Fadiga, który w polu karnym huknął prosto w golkipera Śląska zamiast podawać do lepiej ustawionych kolegów. Po kilkunastu minutach gry widzowie obejrzeli jak mylą się obrońcy Jagi. Najpierw gapiostwo żółto-czerwonej defensywy wykorzystał Mateusz Żukowski, któr

Idź do oryginalnego materiału