– Jak tutaj wylądowałem i wysiadłem z helikoptera, wojewoda opolski powiedział mi tak: „No, przynajmniej jeden raz w czasie tej pielgrzymki Papież przyjeżdża na wieś, bo stale jeździ tylko po miastach, a Góra Świętej Anny to wieś” – mówił pod koniec homilii Jan Paweł II. – Ja tego nie wiedziałem, ale tym lepiej.
Jan Paweł II na Górze św. Anny: Figura swoje zrobiła
– Myślę sobie, jak doszło do tego, iż przyjechałem na Górę Świętej Anny? Rozważam, wspominam, szukam w przeszłości i przypominam sobie: przyszedł do mnie raz ksiądz biskup Nossol. Zaprosiłem go na kolację po starej znajomości, a on w tej jadalni, gdzie jedliśmy kolację, czyli wieczerzę, ustawił figurkę św. Anny Samotrzeciej. I ta św. Anna Samotrzecia tam stoi i swoje robi – i swoje zrobiła…
Kopia figury stała na kredensie w papieskiej jadalni jeszcze sporo lat po wizycie Jana Pawła II na Śląsku Opolskim. A kiedy została zastąpiona inną – którą przywieźli Ojcu Świętemu w darze biskupi z Meksyku – nasza św. Anna Samotrzecia trafiła do Muzeum Watykańskiego.
Figurę, która „przyprowadziła” papieża na Górę św. Anny wyrzeźbił dziś już nieżyjący brat Jacek Koschny, franciszkanin.
– Był bardzo przejęty i pracował prawie na kolanach – wspominał abp Alfons Nossol. – Ale pracował też szybko, bo czas naglił. Pomógł sobie trochę podarowaną przez kogoś z Niemiec specjalną kopiarką do rzeźb. Na podstawie wzoru maszyna dosyć dokładnie wycinała zadany kształt kopii. Brat rzeźbiarz już dłutem cyzelował wszystkie szczegóły i na koniec własnoręcznie św. Annę pomalował. Kiedy celnik zgłaszał przy wylocie z Polski wątpliwości, czy aby nie wywożę zabytku, kazałem mu powąchać pachnącą jeszcze świeżą farbą figurę. Poskutkowało.
Wiwaty i kwiaty
Na lądowisku, na którym wylądował śmigłowiec z papieżem, witali gościa nie tylko biskupi i przedstawiciele władz z wojewodą na czele. Czekała na papieża i jego świtę także grupa młodzieży. Należała do niej pani Aneta Górzna. Wtedy opolanka, potem mieszkanka Bielska-Białej. Młodzi zagrali w marynarza, by rozstrzygnąć, kto da kwiaty papieżowi, a kto dostojnikom z jego świty. Aneta wygrała te „eliminacje”.
– Wręczając bukiet, prosiłam o błogosławieństwo dla naszej opolskiej ziemi i dla nas – wspominała pani Aneta. – Ojciec Święty przyjął kwiaty bez słowa. Ktoś odsunął mnie na bok i papież witał się z kolejnymi osobami. Dopiero kiedy po czerwonym dywanie zmierzał do papamobilu, ustawiliśmy się w szeregu, prosząc o błogosławieństwo. Wtedy spojrzał na mnie i powiedział: „A, to jest ta, co mi się kazała zachowywać przyzwoicie”.
Na podium ołtarza papież wchodził witany okrzykami: „Niech żyje papież” i „Kochamy papieża”. – Trzeba dodać, na Górze św. Anny – odpowiedział tłumowi Jan Paweł II.
Jan Paweł II na Górze św. Anny: To jakaś nowa liturgia
Do historii przeszło kilkakrotnie odśpiewane papieżowi „Sto lat”. Wszystko przez odpowiedź Ojca św., który przypomniał, iż od dziecka chodził na nieszpory, śpiewał je i odprawiał jako kapłan, ale pierwszy raz słyszy, żeby na nieszporach śpiewać „Sto lat”. – To jakaś nowa liturgia – żartował.
– Entuzjazm był niesamowity, ludzie śpiewali, krzyczeli. Wcześniej każdy śmigłowiec witali tak, jakby nim leciał Ojciec św., ale kiedy papież przemówił, była cisza jak makiem zasiał. Ludzie czuli, iż to jest coś wyjątkowego, co może się już nie powtórzyć – opowiadał ks. prof. Andrzej Hanich, wtedy sekretarz biskupa opolskiego.
Chociaż nieszpory zaczęły się o 17.00, a celebrowana przez kardynała Johna Króla z Filadelfii msza św. w południe, to pątnicy ciągnęli ku św. Annie od wczesnych godzin porannych. Był wśród nich Helmut Paisdzior, przyszły poseł mniejszości niemieckiej.
– Miałem świetne miejsce. Mnie więcej na wysokości dzisiejszego nowego Domu Pielgrzyma – wspomina. – Z bardzo dobrym widokiem na ołtarz, ale i na Śląsk. Aż gdzieś po Gliwice. Ten tłum ludzi ciągnący od rana, przede wszystkim pieszo, robił na mnie ogromne wrażenie. A słowa papieża o kultywowaniu modlitwy w języku ojców odebrałem jako ważne przesłanie dla siebie, ale także dla wszystkich mieszkańców Śląska. Słowa mniejszość niemiecka oczywiście wtedy z ust papieża nie padły. Ale jego wsparcie dla wielokulturowości i zachęta do jej kultywowania były czymś niezwykłym i bardzo ważnym.
Jan Paweł II na Górze św. Anny i odwołania do historii
– Homilia była bardzo prosta, ale znalazły się w niej odwołania do historii naszej ziemi – wspomina ks. profesor Hanich. – Papież mówił, iż ta ziemia potrzebuje wielorakiego pojednania z ludźmi obecnymi i nieobecnymi. Wspomniał tym samym Opolan, którzy wyjechali za granicę, do Niemiec. To było wtedy, w czasach działającej cenzury, bardzo ważne. A kiedy papież się żegnał z Opolanami, prawie tańczył z radości. Był pogodny, wyluzowany, bez żadnego stresu czy napięcia. Pod tym względem Góra św. Anny wyróżniała się wśród miejsc, które odwiedził. Bardzo mi zależało, by na pamiątkę tego dnia na Górze św. Anny stanął pomnik papieża. Udało się. A teraz to już adekwatnie nie jest pomnik, tylko figura świętego.
Prof. Dorota Simonides ma przed oczami wypełniony po brzegi ludźmi plac przed ołtarzem, a w uszach świetnie grającą potężną orkiestrę. Kardynał John Król powiedział o niej, iż w życiu nie widział takiej wielkiej bandy (band to po angielsku orkiestra), ku uciesze zgromadzonych. Ale ślad na całe życie zostawiło w niej krótkie osobiste spotkanie z papieżem.
– Z profesorem Guzikiem z Opola i innym profesorem z gliwickiej politechniki, wręczyliśmy papieżowi gobelin z wizerunkiem Matki Boskiej Opolskiej – wspomina prof. Simonides. – Ojciec Święty mówił nam, iż obowiązkiem ludzi nauki jest strzec prawdy. Przypominał, iż mamy żyć dla prawdy i dawać jej świadectwo poprzez swą działalność. To mi zostało mocno w pamięci, no i jego głębokie spojrzenie prosto w oczy.
Co nam powiedział papież Jan Paweł II na Górze św. Anny
– Wy, którzy tutaj pielgrzymujecie na Górę Świętej Anny, rozważajcie w tym roku z pogłębioną wiarą tajemnicę owego „narodzenia z Niewiasty”, które dało początek naszemu Odkupieniu. I starajcie się ze szczególną nadzieją przenikać niezgłębione skarby Odkupienia, które Kościół w tym roku otwiera przed całym Ludem Bożym, aby z nich czerpał odpuszczenie i pojednanie. (…) przede wszystkim coraz głębsze pojednanie z Bogiem samym w Jezusie Chrystusie i za sprawą Ducha Świętego, równocześnie zaś pojednanie z ludźmi, bliskimi i dalekimi – obecnymi na tej ziemi i nieobecnymi. Ziemia ta bowiem wciąż potrzebuje wielorakiego pojednania, jak o tym już dziś mówiłem we Wrocławiu, nawiązując do dzieła świętej Jadwigi.
– Ze czcią wspominamy na Górze Świętej Anny również i tych, którzy na tej ziemi nie wahali się, we właściwym czasie, złożyć ofiary życia na polu walki, jak o tym świadczy znajdujący się tutaj pomnik Powstańców Śląskich. Góra Świętej Anny pamięta również o nich. Równocześnie zaś nosi ona w samym sercu sanktuarium pamięć tych wszystkich, którzy z pokolenia na pokolenie przybywali tutaj, aby „otrzymać przybrane synostwo”: synostwo Boże – dodał.
Zmarły w 2021 roku ks. prof. Helmut Sobeczko, który czuwał nad przebiegiem liturgii i nakładał stułę papieżowi, wspominał, iż Ojciec św. był bardzo dyspozycyjny, robił wszystko, co mu podpowiadano. No i bardzo chętnie śpiewał z Opolanami.
– Teraz nabożeństwa na pielgrzymki papieskie przygotowuje się w Watykanie, my mogliśmy sami nasze nieszpory przygotować od początku do końca i bardzo się papieżowi podobały – wspominał ks. profesor Sobeczko.
Jan Paweł II na Górze św. Anny i koronacja obrazu Matki Boskiej Opolskiej
Szczególnym elementem papieskiej liturgii była koronacja papieskimi koronami obrazu Matki Boskiej Opolskiej.
– Papież najpierw ukoronował Dzieciątko, ale iż był nieco niższy ode mnie, wspiął się na palce, by dosięgnąć do głowy Matki Bożej – wspominał ks. abp Alfons Nossol. – Wreszcie wyszeptał w moją stronę: „Pomóż mi, bo nie sięgam”. A ja stałem z boku, bo gdzie mi się było mieszać do papieskich koron. Ale tak ponaglony pomogłem i razem umieściliśmy koronę nad głową Matki Bożej. A papież odsunął się trochę od obrazu, uklęknął, popatrzył i wyszeptał: „Jaka Ona piękna”. Był bardzo rozradowany.
Ks. dr Waldemar Klinger, proboszcz katedralnej parafii w Opolu, był w 1983 roku klerykiem na IV roku w seminarium.
– Znalazłem się w grupie sześciu kleryków, których ks. prof. Sobeczko wybrał do niesienia obrazu Matki Bożej Opolskiej z bazyliki do ołtarza polowego – opowiada. – Razem z dzisiejszym ks. prof. Piotrem Morcińcem służyliśmy też z kadzidłem. Bazylikę otaczał kordon służb. Strażacy powiedzieli mi, iż choćby papieża, gdyby do nich podszedł, nie mogą przepuścić. Pokazałem specjalną legitymację i ktoś z BOR-u mnie wprowadził. Obraz nieśliśmy w tym ogromnym tłumie razem z ojcami franciszkanami. Jak wielu tych ludzi jest, można było ocenić dopiero z wysokości ołtarza. Miałem świadomość, iż uczestniczę w czymś co się już nie powtórzy i iż to jest niczym niezasłużony dar. Oczywiście, nie mogłem wtedy choćby pomyśleć, iż po latach Matka Boża Opolska „ściągnie” mnie do katedry, gdzie Jej wizerunek jest czczony.
Między Katowicami a Wrocławiem
– Ks. Stefan Pieczka z Raciborza opowiadał nam później, iż za służby SB na Górze św. Anny odpowiadał późniejszy zabójca ks. Popiełuszki, Grzegorz Piotrowski – kontynuuje opowieść ks. Klinger. – Ubecy tropili przede wszystkim transparenty „Solidarności” i ludzi, którzy je wnieśli. Jeden z takich transparentów Piotrowski wypatrzył, ale ponieważ gdzieś zapodział funkcyjny znaczek, milicjanci – chociaż ich rugał – go nie przepuścili. Panowie z transparentem zdążyli umknąć.
Mało kto dziś pamięta, iż kilka brakło, by historycznych nieszporów z papieżem nie było.
– Według wstępnego programu pielgrzymki do Polski w roku 1983, nad nami miał tylko przelecieć w drodze między Wrocławiem a Katowicami – wspominał ks. arcybiskup Alfons Nossol. – Na spotkaniu Rady Stałej Episkopatu Polski tłumaczyłem, iż nasi diecezjanie będą to sobie tłumaczyć po swojemu. Powiedzą, iż papież do nas nie przyjechał, bo mamy w regionie mniejszość niemiecką. W ten sposób nieobecność papieża się u nas upolityczni. Ówczesny sekretarz Episkopatu Polski zdenerwował się wtedy na mnie za tę argumentację i kazał mi jechać w tej sprawie do Watykanu.
Ówczesny biskup opolski dopiero co wrócił z międzynarodowego spotkania ekumenicznego i nie oddał jeszcze paszportu. Do Rzymu mógł więc polecieć już następnego dnia rano.
– Miejsce w samolocie załatwił mi – przez swego sekretarza – kardynał Józef Glemp. On też pożyczył mi pieniądze na bilet. Nazajutrz byłem już u papieża na kolacji – opowiadał ks. arcybiskup. – Powiedziałem Ojcu św. wprost, iż niestety, jak zawsze, o Opolszczyźnie zapomniano. Sekretariat Stanu Stolicy Apostolskiej zamykał program pielgrzymki do Polski następnego dnia w południe. Zdążyłem w samą porę.
Tak zapadła definitywna decyzja
– Przekonywałem Ojca św., iż wystarczy o dwie godziny skrócić pobyt we Wrocławiu, gdzie papież i tak spędzi dwa dni, i o godzinę wizytę w Katowicach i to na nasze nieszpory w sam raz wystarczy – dodaje ks. abp. Nossol. – A przy okazji – zaproponowałem – ukoronujemy obraz Matki Bożej Opolskiej papieskimi koronami. Okazało się przy tym, iż Jan Paweł II zna nasz obraz z katedry, bo gdy odwiedzał Opole jako profesor i biskup, zawsze chodził się przed nim modlić za biskupa Jopa, który był jego współkonsekratorem.
– W końcu powiedział, iż by mu na tej Świętej Annie zależało, zwłaszcza, gdy mu opowiedziałem, iż był u mnie w kurii staruszek, Ślązak z jednej z podopolskich parafii. „Słyszołżech, iż Łojciec Świynty do nos nie przijadom – mówił mi dziadek. – U nos we wsi wszyscy rządzom, iż papiyż niy chcom do nołs przijechać, bo łoni som barzi Polołkiem niż Łojcym Świyntym”. „Ty też tak myślisz?” – zapytał nieco zdenerwowany papież. – Nie – odpowiedziałem – ja tylko pokazuję, jak nasi ludzie to odczytują, iż papieża może u nas nie być, i z jakim żalem to przeżywają. Ojciec św. w odpowiedzi kazał mi przyjść nazajutrz na obiad i wtedy zapadła definitywna decyzja na tak – opowiada.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „Opolska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.