Jest przełamanie Lechii [WIDEO]

2 miesięcy temu

Przed tym spotkaniem sporo mówiło się o tym, iż Lechia zamiast walczyć o czołowe miejsca w tabeli zbliża się do strefy spadkowej. Przy długo utrzymującym się bezbramkowym remisie emocje związane z wizją walki o pozostanie w trzeciej lidze były bardzo wysokie. Ostatecznie Lechia strzeliła gola i wygrała z Unią Turza Śląska 1:0.

Pierwsza groźna sytuacja w tym spotkaniu w 25′ należała do Lechii. Na bramkę rywali uderzał Mateusz Zientarski. Miał przed sobą jedynie bramkarza, ale uderzył na tyle niecelnie, iż gdyby jego partnerzy zamykali akcje z prawej strony być może któryś z nich wbiłby piłkę do pustej bramki. Tak się nie stało i piłka bezpańsko opuściła boisko. Piec minut później goście postanowili sprawdzić formę Jakuba Bursztyna. Uderzenie z 16 metrów było jednak zbyt słabe i tocząca się po trawie piłkę bramkarz Lechii złapał “w zęby”. Szymon Nocoń ponownie, praktyczne z tego samego miejsca, tyle iż z rzutu wolnego był już dużo bliżej zdobycia bramki. Bursztyn tym razem musiał się mocno postarać żeby odbić piłkę, która sunęła po murawie bardzo blisko słupka. W 40′ gdyby Przemysław Mycan przeciął podanie Michała Szmigiela byłoby 1:0. “Mycek” był jednak przynajmniej o tempo spóźniony i dobrze zapowiadającą się akcja zielonogórzan nie przyniosła żadnego rezultatu. Napastnik Lechii znacznie bliżej sukcesu był chwilę później gdy trącił głową dośrodkowanie z rzutu wolnego. Futbolówka minęła jednak minimalnie bramkę Unii. To tyle jeżeli chodzi o bezbarwną pierwszą połowę.
Gospodarze prezentowali się zdecydowanie lepiej w drugiej połowie. Już na jej początku przeprowadzili kilka groźnych akcji, w zasadzie potrzebowali na to pięciu minut, a najdogodniejszą miał Jakub Kołodenny, który szedł sam na sam z bramkarzem jednak zgubił tempo, a jego strzał bez problemu obronił Maksymilian Cisek. Do 78′ minuty po za tym, iż Lechia zamykała rywala na jego połowie kilka się działo. I wtedy doskonały kontratak przeprowadzili zielonogórzanie. Podanie od bramki na połowę boiska przejął Mateusz Lisowski i skrzydłem pognał z nią bez obrońców. W polu karnym nie szukał podania tylko uderzył na dłuższy słupek dając Lechii prowadzenie. Świetna, szybka i skuteczna akcja ożywiła znudzona tego popołudnia widownię. Ten gol może okazać się bramką na wagę utrzymania. Brzmi jakby Lechia wychodziła ze strefy spadkowej, ale w obliczu ostatnich porażek i wyraźnego kryzysu drużyny Sebastiana Mordala w Zielonej Górze zaczęło się spoglądać na dolną część tabeli. Przypomnijmy, iż po tym sezonie z z trzeciej grupy III ligi , w której gra Lechia spadnie 6 lub 7 zespołów. To ze względu na kolejną reformację rozgrywek piłkarskich. Po straconym golu Unia dosłownie rzuciła się do odrabiania strat i “usiadła” na drużynie gospodarzy. Obrona Lechii tym razem nie zawiodła w ostatnich minutach meczu i zielonogórski trzecioligowiec mógł wreszcie mogli cieszyć się z wygranej.

Idź do oryginalnego materiału