Samochody muszą jeździć po jezdniach. Piesi muszą chodzić po chodnikach. Rowerzyści muszą jeździć po drogach dla rowerów i… chodnikach? Zaraz, co?Tak na co dzień, zgodnie z przepisami, w większości po chodnikach/drogach dla pieszych rowery jeździć nie mogą. Chyba iż te chodniki nazwie się inaczej, to wtedy choćby nie tyle mogą, co pod groźbą mandatu muszą. Czas chyba najwyższy zabrać się za uporządkowanie tego bałaganu, bo spokojnie jedną kategorię „chodników” można ze wszystkich ustaw wywalić. Niczego nie wnosi, nie daje żadnych korzyści, a jedynie wprowadza zamieszanie.
Oczywiście chodzi o tzw. ciąg pieszo-rowerowy, a konkretniej o jego wersję pt. droga dla pieszych i rowerów.
Ciąg pieszo-rowerowy – niby rowerowy, ale tak naprawdę nie.
W tej chwili, jeżeli chodzi o kombinacje dróg dla pieszych i dróg dla rowerów, występują przeważnie dwie opcje (rozróżnienie za Rozporządzeniem Ministra Infrastruktury oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji w sprawie znaków i sygnałów drogowych):
- droga dla pieszych i rowerów,
- droga dla pieszych i droga dla rowerów.
Różnica w nazwie jest kosmetyczna, podobnie jak w przypadku znaków. Przy tej pierwszej drodze znaki C-16 i C-13 (ludzki i rower) umieszczono jeden nad drugim na jednej tarczy, natomiast przy tej drugiej – obok siebie, oddzielając je dodatkowo pionową kreską. Podobnie wygląda sprawa ze znakami poziomymi – przynajmniej w teorii.
Konsekwencje bardziej namacalne niż same znaki drogowe? Droga dla pieszych i droga dla rowerów to tak naprawdę dwa osobne (przynajmniej teoretycznie) ciągi komunikacyjne. Po jednej stronie idą piesi, po drugiej stronie rowerzyści. Każdy ma swoją przestrzeń i każdy ma swoje prawa – dokładnie takie same, jak podczas marszu chodnikiem czy jazdy drogą dla rowerów. Proste i czytelne, po prostu sklejono – mniej albo bardziej dosłownie – drogę dla pieszych i rowerów, wszystko gra.
Zupełnie inaczej sytuacja prezentuje się w przypadku drogi dla pieszych i rowerów. Niby w nazwie znajduje się „rowerów”, niby znaki mogą sugerować, iż pojazdy i piesi są traktowani równorzędnie, choćby ustawa Prawo o ruchu drogowym w definicji wspomina o tym tak:
droga dla pieszych i rowerów – drogę lub część drogi, oznaczoną odpowiednimi znakami drogowymi, przeznaczoną do ruchu pieszych, osób poruszających się przy użyciu urządzenia wspomagającego ruch, rowerów, hulajnóg elektrycznych i urządzeń transportu osobistego;
Czyli wynika z tego, iż jest to miejsce, w którym piesi i rowerzyści koegzystują w kosmicznej harmonii na równych prawach? Otóż ani trochę.
Ciąg pieszo-rowerowy to tak naprawdę chodnik. Taki specjalny, ale nie do końca.
Przynajmniej jeżeli chodzi o obowiązki i przywileje na nim, nie ma adekwatnie żadnej różnicy między klasycznym chodnikiem, a ciągiem pieszo-rowerowym. Zgodnie z ustawą prawo o ruchu drogowym (art. 33 punkt 1):
Kierujący rowerem lub hulajnogą elektryczną, korzystając z drogi dla pieszych i rowerów, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustępować pierwszeństwa pieszemu.
Co jest niemal identycznym zapisem (art. 33 punkt 6), który dotyczy wyjątkowych sytuacji, kiedy rowerzysta może jeździć po chodniku, tj.:
Kierujący rowerem, korzystając z drogi dla pieszych, jest obowiązany jechać z prędkością zbliżoną do prędkości pieszego, zachować szczególną ostrożność, ustępować pierwszeństwa pieszemu oraz nie utrudniać jego ruchu.
Jedynym detalem, który różni standardowy chodnik/drogę dla pieszych od drogi dla pieszych i rowerów, jest zapis o tym, iż na drodze dla pieszych i rowerów najwyraźniej można utrudniać ruch pieszym – przy czym nie jestem pewien jak, skoro pieszy ma pierwszeństwo, więc utrudnianie mu ruchu w większości podpadałoby pod definicję wymuszenia pierwszeństwa. Ach, no i można się po takiej drodze poruszać wyraźnie szybciej niż pieszy, czego na chodniku robić nie wolno.
Dodajmy do tego jeszcze fakt, iż zgodnie z przywołanym wcześniej rozporządzeniem, ruch pieszy i rowerowy odbywa się na całej szerokości drogi dla pieszych i rowerów. A skoro piesi mają wszędzie pierwszeństwo, to… no tak, to jest chodnik. Nic innego. Po prostu nie dostaniemy mandatu za jazdę po nim rowerem.
Ale pozostało jedna różnica, która czyni ciąg pieszo-rowerowy „wyjątkowym”.
Wiemy już, iż ciąg pieszo-rowerowy to chodnik adekwatnie pod każdym względem. Ale najwspanialsze w tym wszystkim jest to, iż jest to chodnik, który wymusza jazdę po nim rowerem, zgodnie z rozporządzeniem w sprawie znaków i tak dalej:
Umieszczone na jednej tarczy symbole znaków C-13 i C-16 oddzielone kreską poziomą oznaczają, iż droga jest przeznaczona dla pieszych i kierujących rowerami. Kierujący rowerami są obowiązani do korzystania z tak oznakowanej drogi, o ile jest ona wyznaczona dla kierunku, w którym oni poruszają się lub zamierzają skręcić. Ruch pieszych i rowerów odbywa się na całej powierzchni tak oznaczonej drogi.
A także przez ustawę Prawo o ruchu drogowym:
Kierujący rowerem lub hulajnogą elektryczną jest obowiązany korzystać z drogi dla rowerów, drogi dla pieszych i rowerów lub pasa ruchu dla rowerów, o ile są one wyznaczone dla kierunku, w którym się porusza lub zamierza skręcić.
To z kolei prowadzi, w naszym kwitnącym i samorządowym kraju, do tego, iż piesi i rowerzyści muszą się pomieścić na czymś takim:
Albo takim:
Czy pieszym albo rowerzystom będzie w takich warunkach komfortowo? No niespecjalnie.
To drugie zdjęcie jest o tyle znaczące, iż pochodzi z całkiem dużego miasta (tj. Wrocławia), a nie jakiejś wsi poza kontrolą i… szerokość tego ciągu pieszo-rowerowego nie spełnia żadnych prawnych standardów. Odpowiedź miasta? Ten ciąg pieszo-rowerowy wprowadzono zmianą organizacji ruchu i wszystko się zgadza, musieliśmy się zdecydować na ten kompromis, żeby zapewnić bezpieczeństwo pieszym i rowerzystom.
Rowerzyści i piesi klaszczą z zachwytu. Ci pierwsi – bo muszą jeździć 70-centymetrowym chodnikiem, ci drudzy – bo muszą się liczyć z tym, iż w każdej chwili z dowolnej strony może wyjechać rowerzysta. Nie jestem pewien, jakie strony brały udział w tym kompromisie i kto na tym zyskał. Ale na pewno nie piesi i na pewno nie rowerzyści. Za to pewnie dofinansowanie uwzględniające budowę infrastruktury pieszo-rowerowe wpłynęło gdzie trzeba.
Dodatkowo w ekstremalnym wydaniu nie potrafimy w Polsce choćby prawidłowo oznakować dróg dla pieszych i rowerów. Tuż pod moim domem zrobiono drogę dla pieszych i rowerów, która nagle na wiadukcie zmienia się w drogę wyłącznie dla rowerów (znak pionowy i poziomy), aby chwilę dalej stać się… nie wiadomo czym, bo znaki pionowe sugerują, iż to dalej droga dla rowerów, a poziome – iż droga dla pieszych i rowerów.
Co trzeba zrobić? To akurat proste, bo odpowiedni chodnik już w przepisach jest.
I znakuje się go w ten sposób:
Nie jest to może najbardziej czytelny na świecie znak, ale jego znaczenie jest adekwatnie dokładnie takie, jak powinno być w przypadku łączonego na jednej drodze ruchu pieszego i rowerowego – droga dla pieszych z dopuszczonym ruchem rowerowym. Bez obowiązku jazdy po nim rowerem, ale z możliwością zrobienia tego – jeżeli ktoś ma akurat ochotę albo czuje się pewniej poza jezdnią.
Ten „dopuszczony ruch rowerowy” wprost też sugeruje, iż rowerzysta w takim miejscu jest gościem i musi się zachowywać dokładnie tak, jak gdyby jechał po chodniku (co zresztą robi). Czyli zupełnie inaczej, niż w przypadku drogi dla pieszych i rowerów, gdzie sama nazwa może sugerować, iż to coś innego niż chodnik i tutaj obowiązują inne zasady.
To jest faktyczny kompromis i tutaj bez wątpienia piesi i rowerzyści byliby zadowoleni. Na dobrą sprawę można by w tym momencie prawdopodobnie sporą część polskich dróg dla pieszych i rowerów przemianować na drogi dla pieszych z dopuszczonym ruchem rowerowym i wszyscy byliby zadowoleni.
Co oczywiście oznacza, iż prawdopodobnie nigdy się tego nie doczekamy, a zamiast tego kolejne gminy i miasta będą kombinować, jak tu zrobić te drogi dla pieszych i rowerów, żeby się przesadnie nie napracować. Grunt, żeby zgadzały się cele do realizacji, bo z tego, czy stworzona infrastruktura ma sens, to już nikt nikogo rozliczać nie będzie.