Jeżdżą pod prąd, miasto nie widzi problemu. Chaos na rondzie Sedlaczka

10 miesięcy temu

Po kolejnej zmianie organizacji ruchu przy rondzie Sedlaczka w Warszawie zapanował kompletny chaos. Tak to wygląda od 3 dni. Klaksony i nerwy kierowców zderzają się z brakiem jakiejkolwiek reakcji ze strony biura Zarządzania Ruchem Drogowym.

Dlaczego? Bo jak tłumaczy dyrektor miejskiej jednostki, Tomasz Dombi - każda zmiana wymaga czasu.

- Widzimy też, iż niektórzy są zaskoczeni organizacją ruchu. Zdarza im się wjeżdżać pod prąd, co nie powinno mieć miejsca. Po około tygodniu będziemy się zastanawiać, czy zmieniać, korygować organizację ruchu. zwykle tyle trwa, iż kierowcy się przyzwyczajają do nowej organizacji ruchu - mówi.

Problem w tym, iż na rondzie dochodzi do wielu niebezpiecznych sytuacji.

Jak przekazaliśmy w nagraniach urzędnikom, kierowcy jeżdżą pod prąd na tak zwaną czołówkę, ruchem zarządzają pracownicy Trasy Łazienkowskiej, a mieszkańcy pobliskich bloków co chwilę słyszą klaksony zdenerwowanych kierowców.

Najbardziej kuriozalna sytuacja, jaką udało nam się zarejestrować, to wjazd autokaru wprost pod pojazd policyjnej drogówki.

W poniedziałek rano wykonawca przystąpił do stawiania podpory południowego wiaduktu Trasy Łazienkowskiej oraz odtwarzania jezdni i chodników na rondzie Stanisława Sedlaczka.

Idź do oryginalnego materiału