Taki Zastal moglibyśmy już oglądać do końca sezonu. Kapitalny mecz w wykonaniu biało-zielonych dał wygraną ze Startem Lublin 101:92. Niesamowity występ zanotował Veljko Brkić, ale w tym spotkaniu każdy dołożył swoją cegiełkę.
Pierwsza kwarta dla Zastalu. Minimalnie, bo różnicą jednego punktu, ale ważniejsze było to jak grali biało-zieloni. Wcale nie byli na tle faworyta, a momentami było wręcz odwrotnie. Przez pół kwarty utrzymywał się remis, a doskonale obsługiwany był Veljko Brkić, który zdobył osiem pierwszych punktów dla Zastalu. W I kwarcie miał łącznie 10. Gdy za trzy trafił Szymon Wójcik było 11:8, ale później wynik kręcił się wokół remisu. Defensywa postawiona przez gospodarzy też bez większych zarzutów. Mało goście przegrywali walkę na tablicach. Jedynym problemem wydawały się dwa szybkie faule Ty’a Nicholsa.
W drugiej odsłonie zobaczyliśmy kilka efektownych bloków zastalowców i kolejnych kilka składnych akcji pod koszem rywali. Bardziej rozrzucanych po obwodzie. Do gry podłączył się Michał Sitnik i Dariusz Perry. Rzadko mylili się przy swoich rzutach. W drużynie gości przewodził Emmanuel Lecomte. Rzucił w pierwszej połowie 15 punktów i z pewnością był zawiedziony p[ostawą swoich wysokich, których biało-zieloni skutecznie powstrzymywali. Druga odsłona w większości na remis jednak lublinianie wykorzystali błędy popełnione przez Zastal w ostatnich minutach tej części i odskoczyli na +3. Brkić miał dobry dzień i trafił choćby trójkę, a do szatni szedł z 15 oczkami.
Trzecią kwartę rozpoczął festiwal trójek. Dla Zastalu trafili Matczak i Nichols, dla Startu dwukrotnie Krasuski i raz Brown. Zielonogórzanie jednak zaczęli pudłować, a goście kontynuowali dobrą passę co pozwolił im zanotować run 7:0, który skompletował trafiając zza łuku C.J. Williams. Start prowadził 68:60 i to był czas na pierwszy tego wieczoru prawdziwy test przetrwania dla gospodarzy. Jak odpowiedział zespół Vladimira Jovanovicia? Najlepiej z możliwych sposobów. Gdy swoją czwartą trójkę trafił Williams, a goście prowadzili 75:69 Zastał rzucił się w pogoń. Rozpędził się na tyle, iż na koniec trzeciej kwarty prowadził 80:75. W serii 11 punktów z rzędu biało-zielonych efektowną tróję z rogu dał Nichols z kolei Michał Sitnik zakończył kwartę przechwytem i wsadem. Piękny baskecik oglądaliśmy w CRS na zakończenie trzeciej odsłony.
Seria trwała dalej, bo na otwarcie czwartej kwarty kolejne 4 punkty dołożył Brkić. CO ZA SPOTKANIE TEGO GRACZA!. Z resztą cała drużyna prezentowała basket, którego dawno nie oglądaliśmy w CRS. Nad obręczami latał Artur Łabinowicz. Najwyraźniej z jego plecami jest już wszystko w jak najlepszym porządku. Obejrzeliśmy w jego wykonaniu dobitkę wsadem, później wykończoną wrzutkę od Brkicia i blok w obronie. Zastal w czwartej kwarcie szedł po swoje i konsekwentnie utrzymywał prowadzenie. Na półtorej minuty było już +9 po trafieniu Filipa Matczaka, “Fifi” odpowiedział tez na trójkę Puta, dołożył przechwyt i na 45 sekund przed końcem meczu zwycięstwo pięciokrotnego było już pewne. Co za święto dla Zastalu! Drugie zwycięstwo z rzędu i trzecia drużyna OBL pokonana 101:92.
Orlen Zastal Zielona Góra – PGE Start Lublin 101:92 (25:24, 22:26, 33:25, 21:17)
Orlen Zastal
Nichols 14, Matczak 15, Łabinowicz 6, Wójcik 13, Brkić 28 – Perry 7, Grady, Kołodziej 6, Sitnik 11, Simmons 1, Pluta
PGE Start
Lecomte 18, De Lattibeaudiere 10, Brown 14, Williams 16, Szymański – Krasuski 6, Ramey 2, Pelczar 9, Put 6, Drame 11