We wtorek (21.11.2023) publicysta Rafał Otoka-Frąckiewicz poinformował na Twitterze (X), iż czeka go proces sądowy za rzekome znieważenie i zniesławienie Jakuba Wiecha, czyli redaktora naczelnego portalu Energetyka24.pl. – Mamy to Krasnal dotrzymał słowa i złożył wobec mnie oskarżenie o zbrodnie przeciw ludzkości. Miloszewicz nie miał tak grubych akt Przejrzałem pobieżnie i płaczę ze śmiechu :)))) chłop w jednym miejscu oskarża mnie o określanie go lobbystą atomu, żeby w innych chwalić się tym, iż jest lobbystą atomu. A to jedynie jeden z kwiatków bo są też memy z internetu i wiele innych cukiereczków – pisze Otoka-Frąckiewicz i załącza filmik z trzema tomami akt założonej przeciw niemu sprawy.
Mamy to Krasnal dotrzymał słowa i złożył wobec mnie oskarżenie o zbrodnie przeciw ludzkości. Miloszewicz nie miał tak grubych akt
Przejrzałem pobieżnie i płacze ze śmiechu :)))) chłop w jednym miejscu oskarża mnie o określanie go lobbysta atomu żeby w innych chwalić się… pic.twitter.com/bNKv9PwDk0
— Rafał Otoka Frąckiewicz (@rafalhubert) November 21, 2023
Nie ma nic nadzwyczajnego w tym, iż ktoś komuś wytoczył proces z art. 212 i 216 kk. Coraz to ktoś taki proces wytacza, argumentując, iż znieważenie i zniesławienie, jakiego miał się dopuścić wskazany w pozwie delikwent, „poniżyło skarżącego w opinii publicznej lub naraziło na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności”. Tym razem poniżony i narażony na utratę zaufania poczuł się 31-letni absolwent prawa robiący za eksperta od energetyki i ruszył do sądowego boju przeciw krytykującemu go publicyście. Ale nie tylko Otoka-Frąckiewicz trafił na celownik Wiecha. W kolejce czeka też Kulfon, czyli autor satyrycznych wpisów na Twitterze (X). Szczegółowe informacje na temat tej sprawy znajdziecie w artykule pt. „Wojna Kulfona z Hałabałą”.
Zapewne wielu z Was powie, iż pisanie felietonu o jakimś Wiechu i jego pozwie jest bez sensu, bo kimże jest ów Wiech, żeby poświęcać mu tyle uwagi. Szanowni Państwo, sprawa jest o wiele poważniejsza niż Wam się wydaje. Żyjemy w świecie, w którym zapanowała religia klimatyzmu, a jej wyznawcy próbują doprowadzić nas do biedy z nędzą pod pretekstem ograniczenia emisji rzekomo zabójczego dwutlenku węgla. Klimatyści są lansowani w mediach głównego nurtu i brylują na salonach politycznych, a ich absurdalne tezy i postulaty nazywane są „naukowymi” i prezentowane jako niepodważalne. Każdy, kto neguje tę nową religię i wykazuje jej absurdy, jest nazywany „denialistą klimatycznym” lub po prostu „szurem”.
„Denialistom” zarzuca się brak wiedzy, zacofanie i – oczywiście – faszyzm. jeżeli negujesz tezę o wpływie człowieka na zmiany klimatu, jeżeli demaskujesz manipulacje klimatystów, jeżeli ostrzegasz przed destrukcyjnymi konsekwencjami religii klimatyzmu, jesteś stygmatyzowany jako szur z defektem mózgu. A jeżeli masz czelność się odszczekiwać, to trzeba ustawić cię w roli hejtera, któremu sąd pokaże gdzie raki zimują. A choćby jeżeli wywiniesz się bez wyroku, to z pewnością sprawa sądowa na tyle uprzykrzy ci życie, iż dasz sobie spokój z wojowaniem przeciw klimatycznej sekcie i nie będziesz wkładał kija w szprychy jej propagandy.
Jakub Wiech działa na pierwszej linii frontu klimatyzmu. Na Twitterze (X) ma ponad 106 tysięcy obserwujących. Wyświetlenia jego wpisów dochodzą do kilkuset tysięcy. Z pewnością można powiedzieć, iż Wiech jest internetowym celebrytą. Celebrytą, który kładzie ludziom do głów, iż ich działalność ma wpływ na zmiany klimatu. I iż mamy w tej chwili kryzys klimatyczny, za który odpowiadamy. Potwierdzeniem tej tezy ma być tzw. konsensus naukowy, który co prawda nie jest dowodem na poprawność teorii naukowej i nie jest nieomylny, ale doskonale nadaje się do dezawuowania adwersarzy jako pozbawionych wiedzy matołów.
Taka jest właśnie metoda działania Jakuba Wiecha. A żeby ta metoda była skuteczna, czyli skutecznie prała mózgi „ciemnego ludu”, stosujący ją delikwent musi mieć odpowiedni wizerunek. Czyli musi się owemu „ciemnemu ludowi” jawić jako osoba mądra, błyskotliwa, szanowana, ceniona i godna zaufania. I wtedy nie ma znaczenia, czy taki ekspert faktycznie mówi coś sensownego, czy nie. Nie bez przyczyny premier Mateusz Morawiecki udzielił wywiadu Jakubowi Wiechowi jako ekspertowi od energetyki. To jest właśnie budowanie wizerunku, które ma przekonać „ciemny lud”, iż propagujący klimatyzm Wiech jest osobą, której warto słuchać i której należy wierzyć. To coś jak wyróżnienie Grety Thunberg tytułem „Człowieka Roku” tygodnika “Time”: „ciemny lud” dostaje przekaz, iż ma do czynienia z autorytetem, więc ma położyć uszy po sobie, choćby jeżeli ów autorytet opowiada duby smalone.
Niestety kropla drąży skałę. Według wyników badania przeprowadzonego w styczniu 2022 roku w ramach projektu PERITIA (Policy, Expertise and Trust) Komisji Europejskiej już tylko 30% Polaków uważa, iż zmiany klimatu są „poza naszą kontrolą”. Natomiast 42% uwierzyło w narracje klimatystów i twierdzi, iż możemy kontrolować klimat. Już tylko 16% dorosłych Polaków twierdzi, iż „to nie działalność człowieka ma największy wpływ na zmiany klimatu”, podczas gdy 76% jest przeciwnego zdania. Jak widać konsekwentne pranie mózgów przynosi rezultaty. Trzeba tylko jeszcze przykrócić malkontentów sprzeciwiających się klimatyzmowi w mediach społecznościowych i hulaj dusza, piekła nie ma. Odpowiednia obróbka „ciemnego ludu” jest kluczem do sukcesu gigantycznej kradzieży metodą „na klimat”. Dlatego tak ważne jest działanie na odcinku propagandowym i dlatego klimatyści po prostu muszą zgnoić tych, którzy tej propagandzie nie tylko nie ulegają, ale mają jeszcze czelność z niej szydzić.
Pozwany Otoka-Frąckiewicz jest jednym z tych, którzy śmieją się z Wiecha nazywając go „krasnalem” i „Hałabałą”. Oczywiście ekspert, z którego ktoś się śmieje, przestaje być użyteczny we wdrażaniu religii klimatyzmu. I komu potrzebny taki ekspert? Nikomu. Dlatego trzeba te wszystkie śmieszki-heheszki przedstawić jako hejt, z którym należy walczyć, ponieważ psuje on debatę publiczną. Oczywiście żadnej debaty publicznej i tak nie będzie, bo przecież jest „konsensus naukowy”, więc dziób na kłódkę.
O tym, iż religia klimatyzmu doprowadzi nas do biedy z nędzą, piszę od lat. O tym, iż haracz od emisji CO2 jest skokiem na kasę, również piszę od lat. Ostrzegałam, iż handel powietrzem doprowadzi do drastycznego wzrostu cen prądu. Teraz moje ostrzeżenia materializują się na naszych oczach. I co? I Polacy płaczą i płacą. I będą płacić coraz więcej. A gdy komuś przyjdzie do głowy, żeby wskazać klimatystów jako winnych tej sytuacji, to klimatyści spacyfikują go jako hejtera. Bo klimatyzm to gigantyczny biznes i gigantyczny skok na kasę. Klimat nie ma tu nic do rzeczy.