Kent Washington w Lublinie: Za każdym razem czuję się jakbym wracał do domu

2 godzin temu
Zdjęcie: Kent Washington w Lublinie: Za każdym razem czuję się jakbym wracał do domu


Kent Washington jest gościem specjalnym trwającego w Lublinie XV Memoriału Zdzisława Niedzieli. Legendarny koszykarz Startu był pierwszym Amerykaninem grającym w Polsce. Z czerwono-czarnymi wywalczył dwa brązowe medale mistrzostw Polski w 1979 i 1980 roku. Były zawodnik przyznaje, iż zdobyte w tym roku przez Start wicemistrzostwo kraju również bardzo go ucieszyło.

– Jestem bardzo dumny z tego srebra. Miło widzieć, iż tradycja jest kontynuowana – mówi Washington. – Trzeba jednak przyznać, iż koszykówka wygląda teraz zupełnie inaczej niż w okresie, kiedy ja w nią grałem. Tak czy inaczej, to naprawdę wspaniale, iż Start znów jest czołową drużyną.

Czy oglądałeś mecze finałowe przeciwko Legii Warszawa?

– Śledziłem tę rywalizację dzięki Internetowi. Widząc na Facebooku posty na temat meczów Startu, zawsze daję też kciuki w górę albo piszę krótki komentarz wspierający drużynę. Jestem na bieżąco z tym, co się dzieje.

To chyba już twoja trzecia wizyta w Polsce po wieloletniej przerwie.

– Tak, za każdym razem czuję się jakbym wracał do domu. Oczywiście bardzo szczególny był mój przyjazd dwa lata temu, gdy pojawiłem się w Lublinie pierwszy raz od 1983 roku. Teraz można powiedzieć, iż jestem już bardziej przyzwyczajony do twarzy ludzi, jak i do samego miasta, które bardzo się zmieniło.

Zmieniło się miasto, ale w ogóle czasy mamy inne.

– Tak, to prawda. Czasy na szczęście są lepsze, choć mi towarzyszą piękne wspomnienia tutejszej hali sportowej, wypełnionej po brzegi ludźmi. Kibicami, którzy byli wprost fantastyczni. To miejsce jest dla mnie naprawdę szczególne.

Czy te najlepsze wspomnienia wiążą się właśnie z publicznością, czy może z czymś jeszcze?

– Oczywiście, tłumy, które przychodziły na nasze mecze, ich entuzjazm, to było coś niesamowitego. Ale moje wspomnienia dotyczą też kolegów z drużyny.

W swojej książce wspominasz, iż ludzie przychodzili na mecze nie tylko po to, by zobaczyć mecz koszykówki, ale oczekiwali rozrywki.

– Po napisaniu książki jeszcze bardziej zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo trudne to były czasy w Polsce. Dzięki temu, iż gra Startu dostarczała ludziom rozrywki, mogli oni oderwać się od tego, co trudne. Sądzę, iż to było dla nich naprawdę ważne.

Czy utrzymujesz kontakty ze swoimi byłymi kolegami z drużyny i czy będąc w Polsce spotykasz ludzi, których pamiętasz z dawnych czasów?

– Tak, to choćby dziennikarze, ponadto Magda Butrym, a jeżeli chodzi o kolegów z zespołu, to Jurek Żytkowski i Mirek Parzymięs. Mamy ze sobą kontakt.

Gra w koszykówkę była całym twoim życiem. Twoi koledzy żartowali choćby z ciebie pytając, czy zamierzasz się z nią ożenić. Co zatem zajęło miejsce basketu, gdy skończyłeś karierę?

– To dobre pytanie. Szczerze mówiąc, nie potrafię znaleźć niczego, czemu mógłbym poświęcić się równie mocno. Moja żona mocno nad tym pracuje.

Przed dwoma laty, z okazji 70-lecia Startu Lublin klub wydał książkę „Kentomania – Czarnoskóry wirtuoz koszykówki w komunistycznej Polsce”. To biografia Kenta Washingtona obszernie opisująca czas, który spędził w Lublinie, ale również początki jego kariery.

JK

Fot. Iwona Burdzanowska / archiwum RL

Idź do oryginalnego materiału