„Nawet zupełne zaprzestanie emisji CO2 pochodzącego z przemysłu nie wpłynie na zatrzymanie zmian klimatu na Ziemi” – przekonuje w artykule dla „Wprost” prof. dr hab. inż. Piotr Wolański, przewodniczący Komitetu Badań Kosmicznych i Satelitarnych PAN. Naukowiec twierdzi, iż działalność człowieka ma znikomy, a być może choćby żaden wpływ na ocieplanie się klimatu.
Profesor Piotr Wolański na wstępie swojej publikacji tłumaczy, co wpływa na klimat planety, są to: obieg ciepła, obieg wody i krążenie powietrza. Podstawowym źródłem ciepła na Ziemi jest energia dostarczana przez Słońce. To promieniowanie cieplne jest absorbowane przez lądy powierzchnie wód i atmosferę, a część docierającej do Ziemi energii słonecznej jest odbijana przez lądy, wodę i chmury i remitowana do przestrzeni kosmicznej. Pewna część energii słonecznej powoduje nagrzewanie powierzchni lądów i oceanów oraz odparowanie wody z powierzchni oceanów, lądowych zbiorników wodnych, rzek czy z tylko wilgotnych powierzchni.
Co dzieje się dalej? Energia słoneczna absorbowana w atmosferze podnosi jej temperaturę i wymusza obieg wody oraz krążenie powietrza. W efekcie staje się źródłem wiatrów i opadów, deszczu, śniegu itp. Nagrzane lądy i oceany emitują promieniowanie cieplne w zakresie podczerwonym, którego część opuszcza naszą planetę w otaczającą nas przestrzeń kosmiczną, natomiast inna część jest pochłaniana przez gazy cieplarniane i częściowo emitowana w kosmos, a częściowo z powrotem do powierzchni Ziemi.
Głównym gazem cieplarnianym nie jest znienawidzony przez klimatystów dwutlenek węgla, ale para wodna, która odpowiada za 70-99 proc. całego efektu cieplarnianego. Pozostałe to metan, tlenki azotu. Pozostałymi czynnikami wpływającymi na średnią temperaturę są pyły emitowane z wybuchów wulkanów, wielkie pożary lasów i oczywiście także emisje przemysłowe.
Kolejno naukowiec zaznaczył, iż klimat Ziemi zmieniał się w historii wielokrotnie, bez ludzkiej ingerencji. W okresie ostatnich 450 tys. lat mieliśmy cztery długie epoki lodowcowe trwające od ok. 80 tys. do ponad 100 tys. lat, które były przedzielane krótkimi, międzylodowcowymi okresami ocieplenia trwającymi ok. 15 tys. lat lub krócej. Bynajmniej poziom dwutlenku węgla nie był powodem końca epoki lodowcowej. Tak zwane rdzenie lodowe z Antarktydy pokazują, iż pod koniec ostatnich epok lodowcowych stężenie dwutlenku węgla w atmosferze zwykle zaczynało rosnąć dopiero wtedy, gdy temperatury zaczęły rosnąć. Dowodzi to, iż wzrost poziomu CO2 nie był czynnikiem powodującym początkowe ocieplenie pod koniec epok lodowcowych.
Z badań prof. Piotra Wolańskiego oraz obserwacji innych naukowców wynika, że to wzrost temperatury odpowiada za zwiększanie się stężenia dwutlenku węgla, a nie odwrotnie. Wzrost zawartości CO2 w atmosferze był zawsze efektem wtórnym, spowodowanym wzrostem temperatury, co z kolei prowadziło do dalszego wzrostu temperatury wody w oceanach, a tym samym uwalniania większej ilości CO2 z oceanu itd.
Narodowcy.net/fpg24.pl