Klimatyczny problem

2 miesięcy temu

W sporze o globalne ocieplenie możemy zaobserwować, poza wielką dysproporcją sił, także podziały wśród samych przeciwników polityki klimatycznej prowadzonej przez UE czy ONZ. I nie chodzi choćby o to, iż stanowiska przeciwników wprowadzanych zmian spowodowanych klimatycznym kryzysem (bez cudzysłowu czy z nim) są zróżnicowane, ale rozchodzi się o to, iż nie do końca wiemy co należy kwestionować. Bezczelna i emocjonalna propaganda każe nam zachować daleko idącą ostrożność i na poziomie emocji odrzucamy całkiem przekaz decydentów, którzy mówią, iż MUSIMY to czy tamto (co uderza w nasze prawa albo dobrobyt). I może się zdarzyć, iż zakwestionujemy przy okazji wszelkie raporty, na które ci decydenci się powołują zarzucając im bycie pisanymi pod tezę, a ich twórcom zależność od polityków. Nie musimy się oczywiście w tym mylić, ale są to teorie niesprawdzalne (żeby nie powiedzieć „spiskowe”), które nie służą sprawie budowania słusznego oporu wobec drastycznych polityk w ramach „Fit for 55” czy „Agendy 2030”. Innymi słowy: sami wystawiamy się na widowiskowy cios, który nas powali i mimo, iż nie będzie to nokaut, nasza dalsza walka zostanie skazana na porażkę. Nikt nie będzie słuchał kogoś, kto już raz rzucił oskarżeniami bez dowodów. choćby jeżeli te oskarżenia (mówiąc językiem z serialu o Scooby-Doo) układały się w logiczną całość.

Poprzednim razem, gdy pisałem o kwestiach klimatycznych[1] opierałem się w dużej mierze na raporcie Agnieszki Stlemach[2] ze Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi i jednej z autorek związanych z nim mediów „Polonia Christiana” i pch24.pl. Siłą jej raportu jest opisanie całej historii klimatycznych szczytów, działających grup interesu, ideologii. Po przeczytaniu raportu ma się wiedzę na temat tego jak temat był przygotowywany przez lata, by przeprowadzać wbrew zwykłym ludziom zmiany powołując się na nadchodzącą katastrofę. Lata działań doprowadziły do tego, iż mimo iż nierzadko zmiany wprowadzane przez rządy czy samorządy są wielkim utrapieniem dla mieszkańców (jak strefy czystego transportu) opór nie jest zbyt silny, ale jest też coraz więcej entuzjastów takich rozwiązań, a choćby ludzie zaczynają demonstrować, by rządzący robili więcej by przeciwdziałać zmianom klimatycznym. Czasem protestom przewodzą znani ludzie jak aktorka i scenarzystka Emma Thompson, a czasem na liderów kreuje się młodzież, która siłą rzeczy musi opierać się na uproszczonych opracowaniach, a najczęściej na pustych, pięknych frazesach. Oczywistym przykładem jest Greta Thunberg, która była zapraszana jako buntowniczka na spotkania światowych polityków, żeby mogła na nich pokrzyczeć albo patrzeć lodowatym wzrokiem. Biedna dziewczynka, której zachłanne starsze pokolenia zostawiają świat w stanie, który będzie tylko gorszy i gorszy, o ile nie zrobimy czegoś i to teraz, bez wymówek. Może to i chwyciło. Nie sprawdzałem. W każdym razie, argumenty wynikające z logicznej ciągłości zdarzeń, czy ukazywanie faktów, których media nie nagłaśniają to ważna sprawa, ale żeby dotrzeć do biernych lub niezacietrzewionych, ale jednak zwolenników zrównoważonego rozwoju, gwałtownej redukcji emisji CO2, inwestycji w OZE, zamykania kopalń i z tym związanych działań, musimy wykazać, iż nauka wcale nie mówi decydentom: działajcie, czas się kończy i żadne zmiany nie są zbyt radykalne.

Zwolennicy zrównoważonego rozwoju może nie mają dogłębnej wiedzy na jego temat, ale wiedzą jedno: nie warto słuchać piewców teorii spiskowych, płaskoziemców czy faszystów. I oczywiście znajdzie się trochę osób, które swój światopogląd budują na negacji przekazu mainstreamu i wierzą w wiele teorii, które można by nazwać spiskowymi niejako na przekór mediom, które słusznie uważają za zależne od polityków, finansjery, ideologicznie sprofilowanych miliarderów itp. Problem dla przeciwników polityki klimatycznej UE i ONZ polega na tym, iż ciężko im się przebić do takiego „normalsa”, który się nie wychyla. Środowiska, które informują o szkodliwości takiej polityki mają już poprzypinane łatki czy to fanatyków religijnych, szurów, nazistów, więc cokolwiek napiszą, choćby było opisane najdokładniej i najrzetelniej, u „normalnego” odbiorcy mogą usłyszeć raczej, iż napisali to, bo im pasowało do narracji, pewnie pominęli niewygodne fakty i wybrali tylko te, które chcieli albo zastosowali jakąś inną metodę manipulacji. Środowiska narodowe na przykład są omijane przez przeciętnych Polaków na wszelki wypadek. Konserwatywne katolickie są marginalizowane przez te reprezentujące „kościół otwarty” czy te bliższe episkopatowi. Czyli te grupy są podejrzewane o ile nie od razu o neonazizm to co najmniej o skłonność do histeryzowania. Z drugiej strony w samej „bańce” autorzy nie są skrępowani jakąś poprawnością (a może terrorem) i piszą do nie tak licznej, ale świadomej i dość zgodnej społeczności, która może powoli rosnąć. Tutaj już od każdego czytelnika zależy czy da się przekonać i zwalczy poczucie bycia jakimś szurem w oczach swojego otoczenia. Wtedy łatwiej szuka się prawdy niż będąc skrępowanym poczuciem, iż człowiek na pewnym poziomie nie może wierzyć w to czy tamto.

Dlatego pomimo wielkich zalet, raport pani Stelmach nie jest wystarczający, by przekonać przeciwników sprzeciwu wobec „Agendy 2030” czy „Fit for 55” do tego, by przeszli do słabszej i wyśmiewanej „drużyny” kontestatorów. Musimy być w stanie powiedzieć: Eurokraci, globaliści i inni wielcy cwaniacy kłamią tu i tu, manipulują tu i tu. Ich rozwiązania nic nie dadzą, bo to i tamto, a skutki uboczne będą. Nauka nie jest po ich stronie, choć podkreślają to na każdym kroku jak oczywistość. Przedstawiają swoje recepty jako najlepsze możliwe, szkolą ludzi, by szkolili innych i w dobrej wierze rozbudowywali zgodę na globalne zniewolenie byle ocalić planetę, bo nie ma planety „B”, jak mawiają aktywiści Greenpeace i podobnych organizacji (co akurat śmieszy mnie niesłusznie, ale polecam co najmniej film „Autosptopem przez galaktykę”. Nie zdradzam o co chodzi, bo może ktoś nie oglądał albo nie czytał książki Douglasa Adamsa). Do tego jeszcze uczulają ludzi na dezinformację, bo „konsensus naukowy”. I cóż, możliwe, iż konsensus osiągnięto. Możliwe, iż paliwa kopalne odpowiadają za ocieplenie klimatu w tak dużym stopniu jak „ekolodzy” mówią (cudzysłów zamierzony, pierwotnie ekolog to naukowiec zajmujący się środowiskiem naturalnym). Jednakże to, co nauka mówi to już niekoniecznie to, co do nas dociera, iż nauka mówi. To nie naukowcy na konferencji prasowej śledzonej na żywo przez światowe media mówią dokładnie co jest „grane” z klimatem, proponują rozwiązania i proszą polityków, by je chociaż mniej więcej zrealizowali. Oczywiście naukowcy występują na konferencjach prasowych, ale to co piszą w raportach jest zbyt obszerne i skomplikowane nie tylko dla zwykłych „Kowalskich”, ale też dla wybranych przez nich parlamentarzystów, ministrów czy niekoniecznie przez nich wybranych komisarzy. Zatem, jeżeli chcesz mnie zapytać, drogi Czytelniku, czy uważam, iż naukowcy opracowują najlepsze raporty na jaki ich stać, a potem politycy używają ich jak chcą, negocjują między sobą i próbują przymusić nawzajem albo wytargować rozwiązania lepsze dla swoich państw czy koncernów/lobbystów, które za nimi stoją, odpowiem, iż w sumie tak, o to mi chodzi. Uważam, iż (oczywiście są to pewne skróty myślowe) politycy bezczelnie powołują się na raporty, z których otrzymują znacznie skróconą wersję (co akurat nie jest ich winą) i tą już uboższą wersją manipulują. o ile usłyszą krytykę swoich działań odpowiadają, iż przeciwnik neguje całkiem niezależny raport i w ogóle zmiany klimatu. A przecież krytyk może zarówno sprzeciwiać się tezie o zmianach klimatu, może też uważać, iż raport jest nierzetelny, a może tylko uważać wnioski i propozycje polityków za nieprzystające do raportu. Najwygodniej zarzucić mu jest negację ustaleń naukowych bez względu na to, czy to robi czy też nie.

Z pomocą przychodzi naukowiec Steven E. Koonin. To amerykański fizyk teoretyk, który jest autorem książki z 2021 roku pod tytułem Kryzys klimatyczny? Prawdy, półprawdy i kłamstwa - co wiemy, czego nam się nie mówi i jaka naprawdę czeka nas przyszłość (w oryginale trochę inaczej: Unsettled: What Climate Science Tells Us, What It Doesn’t, and Why It Matters). Od wydawcy książki możemy dowiedzieć się poniższego.

„Alarmistyczne nagłówki dotyczące katastrof wywoływanych przez zmiany klimatu są nam w mediach przedstawiane jako fakty, jednak według nauki wszystkie te stwierdzenia są głęboko mylące. Dziennikarze, politycy oraz wybitni znawcy stwierdzili, iż w temacie zmian klimatu wszystko zostało już naukowo ustalone. W rzeczywistości najważniejsze pytania dotyczące sposobu, w jaki klimat reaguje na działalność człowieka, oraz jakie będzie to miało implikacje w przyszłości, pozostają bez odpowiedzi. Klimat ulega zmianie, ale przyczyny oraz manifestacje tego procesu nie są tak jasne, jak do tej pory nam wmawiano. Jeden z najwybitniejszych amerykańskich naukowców wyjaśnia, co tak naprawdę mówi nauka (a co stara się przemilczeć) o zmieniającym się klimacie.

Steven Koonin wykorzystuje swoje wieloletnie doświadczenie – w tym czołowego doradcy naukowego w administracji prezydenta Obamy [nie Trumpa! – dop. A. P.] – aby przedstawić aktualne spostrzeżenia i ekspertyzy z perspektywy wolnej od programów politycznych. Wyposaża czytelnika w narzędzia umożliwiające zrozumienie kwestii wiążących się z klimatem, jak również pozwalające stać się bardziej świadomym odbiorcą naukowego przekazu. Obala popularne mity i ujawnia mało znaną prawdę: pomimo dramatycznego wzrostu emisji gazów cieplarnianych w latach 1940–1970 globalne temperatury de facto spadły. Co więcej, komputerowe modele, których używamy do przewidywania przyszłości, nie są w stanie dokładnie opisać klimatu minionych lat, co sugeruje, iż są głęboko wadliwe”.

Skoro już wiemy mniej więcej czym zajmował się w swojej karierze i książce profesor Koonin, możemy omówić jego spostrzeżenia, które bardziej skrótowo ujął w wystąpieniu dla Claremont McKenna College w marcu 2023 roku. Można obejrzeć tutaj[3]. Steven E. Koonin rozprawia się z mitem mówiącym, iż raport IPCC mówi decydentom, iż muszą podjąć drastyczne działania, żeby uratować planetę. Cytując fragment kilku tysiącstronicowego raportu, którego, jak zauważył, skrócony raport dla decydentów jest bladym odbiciem, stwierdza, iż nie ma dowodów na wzrost prawdopodobieństwa i gwałtowności huraganów i cyklonów, burz itd. w związku ze spodziewanym wzrostem średniej temperatury planety.

Media jednak sieją panikę. Profesor Koonin powołuje się na artykuł z Guardiana o tym jak pokrywa lodowa na Grenlandii topnieje siedem razy szybciej niż w latach dziewięćdziesiątych. Jednakże dane naukowe publikowane w The Wall Street Journal przez Duński Instytut Meteorologii chociaż potwierdzają liczby z Guardiana, to informują nas, iż taki sam ubytek pokrywy lodowej pojawiał się choćby w latach dwudziestych dwudziestego wieku, by potem mieć okresy wolniejszego i szybszego topnienia. Ostatnie lata to spadek w ubytku lodu. Koonin zauważa więc, iż nie jest to związane bezpośrednio z ociepleniem klimatu.

Stwierdza, iż od lat dwudziestych dwudziestego wieku średnia temperatura Ziemi wzrosła o ok. 1,3 stopnia Celsjusza i wg ONZ podobny wzrost (ok. 1,4 stopnia) czeka nas w ciągu nadchodzących 80-100 lat. Zauważa, iż ten wzrost, który już się dokonał nie wpłynął na ludzkość źle. Wydłużyła się długość życia, zmalało ubóstwo, populacja wzrosła, zmalał analfabetyzm, ale też pięćdziesięciokrotnie zmalała śmiertelność na skutek gwałtownych zdarzeń pogodowych.

Ponadto wzrost o 4,3 stopnia (ponad 3 razy więcej niż 1,4 stopnia – dop. A.P.) Celsjusza do 2100 roku miałby spowodować się skurczenie światowej gospodarki o kilka zaledwie procent, jak głosi raport.

Odwołuje się również do tego, iż trzeba zachować równowagę w działaniach. Ratowanie klimatu wpływa na inne apsekty życia ludzi i pyta jak wiele można osiągnąć poprzez drastyczną politykę klimatyczną, czy da się osiągnąć pożądane cele i jak bardzo uderzy to w ludzi, czy uderzy to w kraje rozwijające się bardziej niż w rozwinięte. Bez tych pytań nie można zaczynać zdecydowanych działań. Mówi, iż ciężko jest mieć zarówno „czystą”, stabilną i tanią energię. A rządzący powinni zabiegać o wszystkie trzy przymiotniki. Zwraca też uwagę na to jak droga jest energia odnawialna, do której pozyskiwania potrzebne jest wcześniej pozyskanie rzadkich i drogich surowców, o czym się tak głośno nie mówi.

Kraje jak USA zużywają dużo energii na głowę, ale mają też wysokie PKB na osobę. Podobnie dość jest w UE czy Japonii. A to zaledwie ok. 1,5 miliarda ludzi. Pozostali żyją w mniej rozwiniętych krajach, zatem ich zużycie energii wzrośnie. W wielu miejscach ubóstwo energetyczne wymusza gotowanie na czymkolwiek w domu i powoduje 2 miliony śmierci rocznie przez zatrucie.

Zwraca też uwagę na to, iż energia wiatrowa czy słoneczna nie są tak stabilne jak z paliw kopalnych, a kraje rozwijające się jak Indie czy Nigeria mając złoża nie chcą rezygnować z korzystania z nich, gdyż chcą doganiać Zachód, a nie pod jego dyktando przechodzić na „zieloną energię” zanim osiągną odpowiedni poziom. Cytuje premiera Modiego, który wręcz oskarża zachodnie kraje, które same z nich korzystały, by osiągnąć wyższy poziom rozwoju. Podobnie wypowiada się prezydent Nigerii Bazoum.

Co ciekawe, profesor Koonin podaje też przykład profesora Grubera, który wprost powiedział, iż przeprowadzenie ustawy o ubezpieczeniach (ACA – Affordable Care Act) było łatwiejsze, gdyż pomogło to, iż wyborcy nie znają się na ekonomii i można było im wmówić pewne rzeczy. Koonin postuluje, by nie „Gruberyzować” nauki o klimacie, gdyż jest to manipulacja i przeczy to misji nauki.

Można to podsumować, iż wystarczy być uczciwym i dociekać prawdy. Takim ludziom jak Steven E. Koonin powinno się dawać głos. Co ciekawe, on nie jest szczególnie uciszany. Jego książka jest bestsellerem. Nie przemawiał gdzieś dla klubu miłośników konserwatywnego portalu czy gazety. To nie jest ukryte. Film, do którego podałem wyżej link obejrzało ponad 35 milionów ludzi. Jednak to nie wystarczy o ile nie będzie oporu, o ile machniemy ręką. Przeciwnik wykonuje robotę, która zapewnia mu poparcie dla drastycznych polityk albo przynajmniej usypia potencjalny opór. Szkolenia z klimatu, które wpływają na emocje są przeznaczone dla pracowników firm, które chcą budować swój PR, ale podobne szkolenia są przeprowadzane już od przedszkoli. Jak zwykle jesteśmy po słabszej stronie. Jednak to, iż mamy rację jest ważniejsze. Trzeba stać po stronie prawdy, a może coś da się osiągnąć. Nauka jest po stronie tych, których nazywa się negacjonistami naukowych faktów. Nic nowego, można by rzec, myśląc o propagandzie LGBT czy tym co działo się w czasie Covid-19.

[1] https://narodowcy.net/zgas-swiatlo-ocal-ziemie-czyli-o-zrownowaznonym-rozwoju/

[2] Stelmach A., „Zrównoważony rozwój. Zaklęcie globalistów, instrument totalnego zniewolenia”, Kraków 2023. Ebook do pobrania tutaj: https://ebook.piotrskarga.pl/zrownowazony-rozwoj/

[3] https://www.youtube.com/embed/I_8tDeHDLwI

Idź do oryginalnego materiału