Stoisz przed półką i nie dowierzasz oczom. Ta sama paczka, którą kupowałeś pół roku temu za 35 złotych, dziś kosztuje ponad 50. Myślisz, iż to pomyłka w systemie, ale sprawdzasz inne marki – wszędzie to samo. Produkt podrożał o kilkanaście złotych w ciągu kilku miesięcy i są sygnały, iż może go zabraknąć.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce
Liczby nie kłamią
Polacy płacą już prawie 30 procent więcej za kawę niż rok temu, a wszystko wskazuje na to, iż ceny będą dalej rosnąć. Plantacje w Brazylii i Wietnamie topnieją pod wpływem ekstremalnej pogody, zapasy na świecie są na historycznie niskim poziomie, a ty zastanawiasz się, czy stać cię jeszcze na ulubioną markę. To nie jest lokalna anomalia ani chwilowa podwyżka jednej sieci. To efekt globalnego kryzysu na rynku kawy, który właśnie dociera do polskich sklepów z pełną siłą.
Analitycy z UCE Research i Uniwersytetu WSB Merito przeanalizowali ceny w polskich sklepach od stycznia do września 2025 roku. Wynik? Średni wzrost o 22,6 procent rok do roku. Kawa mielona poszła w górę o 28,8 procent, rozpuszczalna o 16,4 procent.
To dramatyczna zmiana tempa. Jeszcze w 2024 roku kawa drożała powoli – zaledwie kilka procent w ciągu całego roku. Teraz te same podwyżki zachodzą w ciągu kwartału. Coś się fundamentalnie zmieniło na globalnym rynku kawowym i konsekwencje właśnie trafiają do naszych portfeli.
Konkretny przykład? W sierpniu badacze sprawdzili ceny w bydgoskich sklepach. Biedronka – z 16 do 24 złotych. Lidl – z 14 do 20 złotych. Netto – z 14,50 do 22 złotych. To wzrosty rzędu 40-50 procent dla najpopularniejszych produktów kupowanych przez miliony Polaków.
Lavazza Crema e Aroma, jedna z najpopularniejszych kaw ziarnistych w Polsce, kosztowała na początku roku około 38-40 złotych. Dziś? Ponad 50 złotych, a w niektórych sklepach choćby 55. I nikt nie mówi, iż to koniec wzrostów.
Niemcy zamykają kawę w szafkach
Problem nabrał takiej skali, iż w Niemczech zaczęły się dziać rzeczy wcześniej nie do pomyślenia. Sieci handlowe zaczęły traktować kawę jak alkohol wysokoprocentowy. Albo stoi za kasą, albo w zamkniętej gablocie, albo na półce zostaje tylko zdjęcie produktu, a sam towar trzeba poprosić obsługę. Dlaczego? Kradzieże. Kawa stała się na tyle droga, iż złodzieje zaczęli traktować ją jako łatwy do zbycia towar o wysokiej wartości. Kilogram dobrej kawy to 60-80 euro – więcej niż butelka przyzwoitego whisky. I łatwiej sprzedać na czarnym rynku niż elektronikę z zabezpieczeniami. To pokazuje skalę zjawiska. Kawa przestała być zwykłym produktem spożywczym. Stała się towarem luksusowym wymagającym zabezpieczeń jak biżuteria czy perfumy.
Oczywiście nie wszystkie sieci w Niemczech mają z tym problem. Są też takie sklepy i takie miejsca, gdzie półki przez cały czas uginają się pod towarem. To jednak, iż dzieje się tak w niektórych punktach, pokazuje skalę i powagę zjawiska.
Brazylia i Wietnam płoną
Źródło problemu leży tysiące kilometrów od polskich sklepów. Brazylia produkuje 60 procent światowej arabiki – najpopularniejszej odmiany kawy. I Brazylia przechodzi przez najgorszą suszę od dekad.
Arabica to roślina kapryśna. Potrzebuje stabilnej temperatury między 18 a 24 stopniami Celsjusza, regularnych opadów, odpowiedniej wilgotności powietrza. Brazylijskie plantacje dostawały przez ostatnie dwa lata ekstremalne upały przekraczające 35 stopni i praktycznie zerowe opady przez miesiące. Krzew kawy po prostu przestaje rosnąć w takich warunkach.
Skutek? Prognozy zbiorów spadły o 20 procent. To nie brzmi dramatycznie, dopóki nie zrozumiesz skali. 20 procent mniejszy zbiór w Brazylii to miliony ton kawy, której po prostu nie ma na światowym rynku. I nic tego nie zastąpi.
Wietnam produkuje większość światowej robusty – tańszej odmiany stanowiącej podstawę kaw mielonych i rozpuszczalnych w supermarketach. Wietnam również przeszedł przez ekstremalne susze niszczące plantacje. Kolumbia dostała przeciwny problem – nadmierne opady zalewały pola i gnojły ziarna na krzewach. Indonezja, Etiopia, Indie – wszędzie anomalie pogodowe uderzające w produkcję.
Efekt kumuluje się. Mniejsze zbiory w Brazylii plus mniejsze zbiory w Wietnamie plus problemy w Kolumbii dają globalny niedobór, którego nie da się gwałtownie nadrobić. Kawowiec zaczyna owocować dopiero po trzech latach od zasadzenia. Nie możesz zwiększyć produkcji na gwałtownie jak w fabryce samochodów.
Giełdy szaleją
Na giełdzie ICE w Nowym Jorku cena arabiki przekroczyła 4 dolary za funt. W lutym 2025 dotarła choćby do 4,4 dolara – najwyżej od dekad. Rok wcześniej kosztowała połowę tego. Robusta na giełdzie londyńskiej poszła w górę o 70 procent rok do roku.
Te giełdowe ceny bezpośrednio przekładają się na ceny w sklepach, tylko z opóźnieniem. Sieci kupują kawę z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, więc obecne ceny giełdowe zobaczysz na półce dopiero za pół roku. Oznacza to, iż choćby jeżeli jutro na giełdzie nastąpi spadek, ty tego nie odczujesz przez kolejne miesiące.
Globalne zapasy kawy są na historycznie niskim poziomie. w okresie 2025-2026 niedobór arabiki może wynieść 8,5 miliona worków. To gigantyczna luka niemożliwa do szybkiego zapełnienia.
Do tego dochodzą fundusze inwestycyjne i spekulanci, którzy grają na giełdach towarowych. Gdy widzą informacje o nieurodzaju, kupują kontrakty terminowe licząc na dalszy wzrost cen. To dodatkowo winduje ceny, tworząc mechanizm samowzmacniający się. Im bardziej ludzie wierzą, iż kawa będzie droższa, tym bardziej drożeje – bo wszyscy chcą kupić przed kolejną podwyżką.
Problemy docierają do twojego portfela
Eksperci prognozują, iż pod koniec 2025 i na początku 2026 roku kilogram zwykłej kawy z supermarketu będzie kosztował 65-120 złotych. Kawy z segmentu premium – 130-250 złotych za kilogram.
Policz sobie. jeżeli pijesz trzy kawy dziennie, zużywasz około 20 gramów na filiżankę. To daje około 60 gramów dziennie, 1,8 kilograma miesięcznie. Przy cenie 80 złotych za kilogram wychodzi 144 złote miesięcznie tylko na samą kawę. Dodaj mleko, cukier, prąd do ekspresu – wyjdzie ci 200 złotych miesięcznie na kawę w domu.
To już nie jest śmieszna kwota. Przy średniej pensji 7000 złotych netto wychodzi prawie 3 procent dochodu. Dla rodziny z dwójką pijących kawę dorosłych to 400 złotych miesięcznie. Tyle co abonament komórkowy albo opłata za internet i telewizję.
Sieci nie pomagają. Promocji jest minimalnie więcej niż rok temu – wzrost o 4,7 procent. Ale to kropla w morzu wobec 30-procentowych podwyżek. I eksperci mówią wprost – sieci przestały traktować kawę jako produkt przynętowy sprzedawany tanio dla przyciągnięcia klientów. Teraz kawa to produkt, na którym zarabiają, bo wiedzą, iż ludzie kupią ją choćby po wyższej cenie.
Ludzie szukają oszczędności gdzie mogą
Sieci handlowe raportują, iż ludzie nie piją mniej kawy. Wolumen sprzedaży utrzymuje się na podobnym poziomie. Ale zmieniają się zachowania zakupowe.
Przede wszystkim konsumenci przechodzą z marek premium na tańsze. Zamiast Lavazzy kupują markę własną Biedronki. Zamiast kawy ziarnistej biorą mieloną. Zamiast dużych opakowań sięgają po mniejsze, bo jednostkowa cena wydaje się niższa – choć w przeliczeniu na kilogram i tak płacą więcej.
Rośnie sprzedaż online. Allegro raportuje systematyczny wzrost zainteresowania kawą na platformie – w tej chwili mają około 90 tysięcy ofert kawowych. Ludzie szukają promocji, porównują ceny między sklepami, zamawiają hurtowo z darmową dostawą. To wszystko sposoby na obniżenie realnych kosztów.
Kawiarnie mają jeszcze większy problem. Oprócz droższego surowca mają rosnące koszty wynagrodzeń, energii, wynajmu lokalu. Dla małych, niezależnych kawiarni rok 2025 może być testem przetrwania. Część nie wytrzyma i zbankrutuje. Część zostanie przejęta przez większe sieci.
Co nas czeka dalej
Bank Światowy prognozuje, iż w 2026 roku ceny powinny zacząć spadać. Arabica ma potanieć o 15 procent, robusta o 9 procent. Brzmi obiecująco, ale choćby po takim spadku ceny będą znacznie wyższe niż dwa lata temu.
Problem fundamentalny pozostaje nierozwiązany. Zmiany klimatyczne postępują szybciej niż możliwość adaptacji branży kawowej. Do 2050 roku powierzchnia terenów nadających się do uprawy kawy może spaść o połowę. Tradycyjne regiony stają się zbyt gorące i suche. Nowe regiony wymagają lat inwestycji i budowy infrastruktury.
Nie ma szybkiego rozwiązania. Nie możemy przenieść upraw kawy do Europy. Nie możemy podwoić produkcji w ciągu roku. Nie możemy kontrolować pogody na brazylijskich plantacjach.
Oznacza to jedno – wysokie ceny kawy to nowa normalność. Może będą chwilowe spadki, gdy któryś sezon będzie wyjątkowo udany. Ale długoterminowy trend jest jasny. Kawa będzie droższa niż kiedykolwiek wcześniej.
Pytanie nie brzmi, czy będzie dalej drożeć. Pytanie brzmi, czy stać cię będzie na nią za pięć lat. I czy twoja poranna filiżanka rzeczywiście stanie się luksusem, na który trzeba będzie sobie specjalnie zarobić.

48 minut temu










