Propozycja wywołała ożywioną debatę – zarówno wśród państw członkowskich, jak i przedstawicieli przemysłu, organizacji pozarządowych oraz ekspertów od transformacji energetycznej.
Ambitny cel czy polityczne ryzyko?
Aby nowe regulacje weszły w życie, muszą zostać zaakceptowane przez Parlament Europejski i Radę UE. Tymczasem część krajów, na czele z Francją, Polską i Włochami, wyraża obawy co do skutków gospodarczych i społecznych nowego celu. Prezydent Francji zaapelował, by najpierw ustalić cel na 2035 rok, a dopiero później, po przeprowadzeniu szerokiej debaty, przejść do wyznaczania celu na 2040 rok.
W ocenie wielu komentatorów wypowiedź ta może osłabiać spójność europejskiej polityki klimatycznej, szczególnie w kontekście zbliżającego się COP 30 w Belém. Przed wrześniem 2025 roku Unia Europejska powinna przedstawić swój nowy cel klimatyczny na 2035 rok w ramach tzw. NDC (Nationally Determined Contributions), zgodnie z Porozumieniem paryskim.
Komisja Europejska chciała, by ten cel stanowił kompromis między obecnym celem na 2030 rok a propozycją na 2040 – i wynosił 72,5 proc. redukcji. Bez uzgodnienia celu na 2040 rok, może on zostać wyliczony liniowo i wynieść ok. 66 proc.
Polska wśród sceptyków. Ale czy ma alternatywę?
Polska, podobnie jak Francja, postuluje ostrożność i domaga się większej elastyczności w realizacji celów. W projekcie znalazła się popierana przez nasz kraj propozycja możliwości realizowania części redukcji emisji dzięki tzw. kredytów węglowych. Choć otwarcie na międzynarodowe mechanizmy offsetowe daje państwom pewien oddech, to – jak podkreślają eksperci Instytutu Zielonej Gospodarki – może też rodzić ryzyka dla spójności unijnego systemu ETS.
– Otwarcie celu na kredyty międzynarodowe z jednej strony stwarza szansę na złapanie oddechu w realizacji celów klimatycznych. Ale z drugiej rodzi ryzyko dla europejskiego systemu ETS.
Międzynarodowe kredyty są o wiele tańsze. Koniecznością będzie wprowadzenie dalszych regulacji wokół wykorzystania kredytów międzynarodowych, na co Komisja daje sobie kolejne 10 lat – komentuje Katarzyna Snyder, policy fellow w Instytucie Zielonej Gospodarki.
Z kolei Marcin Korolec, prezes IZG, zwraca uwagę, iż dobrze zaprojektowane europejskie ramy mogą wspierać przemysł CleanTech i ułatwić ekspansję europejskich technologii niskoemisyjnych na rynki zewnętrzne.
Strategia zamiast dryfu
Zdaniem IZG, długoterminowe cele klimatyczne są potrzebne niezależnie od toczących się kontrowersji politycznych.
– Nie możemy ograniczyć się do gołosłownego wyznaczania celów. Dlatego czas najwyższy na poważną debatę, jak je zrealizować, zarówno w Polsce, jak i wspólnocie – mówi Marcin Korolec.
Eksperci IZG przypominają, iż rezygnacja z transformacji energetycznej może oznaczać marginalizację przemysłu, wzrost kosztów energii oraz uzależnienie od paliw z państw o niepewnej sytuacji politycznej. W ich ocenie transformacja nie jest kwestią wyboru, ale warunkiem utrzymania konkurencyjności gospodarki europejskiej i polskiej.
Nowy cel klimatyczny UE na 2040 rok ma szansę zostać przyjęty jeszcze w trakcie duńskiej prezydencji. Do tego czasu konieczne będzie jednak znalezienie konsensusu między aspiracjami klimatycznymi a interesami poszczególnych państw członkowskich.
Polecamy także:
- Greenwashing zamiast klimatycznej rewolucji? Organizacje ekologiczne ostrzegają przed BioCCS
- Zielony Ład w praktyce. Jak zmienia branżę oświetleniową?
- Koszty zmian klimatu rosną. W 2050 roku wyniosą choćby 2,2% PKB
- Eksport soi kontra klimat. Rolnicy obchodzą zakaz wylesiania Amazonii