- Gdy obywatele Europy coraz bardziej odczuwają skutki zmian klimatu, oczekują działania. Przemysł i inwestorzy oczekują, iż wyznaczymy przewidywalny kierunek zmian. Dziś pokazujemy, iż mocno trzymamy się naszego zobowiązania do dekarbonizacji europejskiej gospodarki do 2050 roku - powiedziała Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej.
REKLAMA
We wtorek Komisja wyszła z - od dawna oczekiwaną - formalną propozycją zmiany europejskiego prawa klimatycznego i wpisania do niego nowego celu. Ma nim być zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych przez całą Unię o 90 proc. do 2040 roku. - Cel jest jasny, a droga do niego pragmatyczna i realistyczna - stwierdziła szefowa KE.
Zobacz wideo Szymon Malinowski: Nie doceniamy naszego wpływu na klimat w skali planetarnej
Jest propozycja ws. 2040
Unia Europejska ma swoje prawo klimatyczne, zgodnie z którym do 2050 roku nasze emisje gazów cieplarnianych mają spaść do poziomu zero netto. Wyznaczono też pośredni cel na rok 2030 - spadek o 55 proc. Zgodnie z przyjętymi wcześniej przepisami teraz musimy wyznaczyć kolejny cel pośredni, na rok 2040.
Na początku 2024 roku Komisja Europejska (jeszcze przed wyborami do Europarlamentu) wstępnie zaproponowała, żeby cel ustalić na dolnej granicy tego, co proponują naukowcy - czyli ścięcie emisji o 90 proc. Późniejsze wybory i formowanie nowej komisji zahamowały prace nad celem, a na to nałożył się rosnący sprzeciw niektórych sił politycznych wobec ambitnej polityki klimatycznej. Przy publikacji celu na rok 2040 KE przywołała najnowsze badanie Eurobarometru, które wykazało na silne poparcie obywateli dla działań UE w dziedzinie klimatu.
Choć niemal do końca nie było to pewne, ostatecznie Komisja Europejska zdecydowała się wystąpić z propozycją celu ścięcia emisji o 90 proc. do roku 2040. Szczegóły propozycji mają zapewnić krajom większą elastyczność w dochodzeniu do tego celu, jednak niektórzy eksperci krytykują to jako "rozmywanie go" i dopuszczanie "kreatywnej księgowości" w liczeniu emisji.
Komisja zapewnia, iż realizowanie celu nie tylko będzie naszym wkładem w zatrzymanie zmiany klimatu, ale też zapewni rozwój czystego przemysłu, wzmocni gospodarkę czy odporność UE na szoki cenowe na rynku energii (związane z naszym uzależnieniem od importowanych paliw kopalnych). To także "sygnał do społeczności międzynarodowej", iż UE "utrzymuje kurs w sprawie klimatu".
Eksperci chwalą Komisję za przedstawienie celu mimo prób osłabienia europejskiej polityki klimatycznej i podkreślają, iż jasny cel dot. emisji jest konieczny dla biznesu, aby mógł planować działania na przyszłość.
- Propozycja Komisji dotycząca celu 90 proc. jest mądrym wyborem pod względem ekonomicznym i w zakresie bezpieczeństwa w burzliwych czasach geopolitycznych. UE nie może już sobie pozwolić na uzależnienie od drogiego, niestabilnego importu paliw kopalnych, które kosztują nas ponad 160 miliardów euro rocznie - powiedziała Linda Kalcher, dyrektorka think-tanku Strategic Perspectives.
Elastyczność czy rozmywanie celu?
Komisja Europejska zapewnia, iż - odpowiadając m.in. na obawy niektórych państw czy biznesu - droga do osiągnięcia celu na rok 2040 będzie inna niż dotychczasowa polityka klimatyczna. Słowo klucz to "elastyczność".
Jednym z narzędzi mają być "wysokiej jakości" kredyty węglowe. W dużym uproszczeniu ma to pozwolić krajom "kupić" redukcję emisji poza swoimi granicami, bo może być to tańsze, niż robienie tego u siebie. Takie kredyty miałoby np. finansować budowę odnawialnych źródeł energii w krajach rozwijających, a osiągniętą dzięki temu redukcję emisji państwo UE policzy na swój rachunek.
Większa ma być też rola pochłaniania dwutlenku węgla z atmosfery, KE chce też zapewnić elastyczność między sektorami. To znaczy, iż jeżeli dany kraj nie radzi sobie z obniżaniem emisji w sektorze rolnictwa, to może "nadrobić" to redukcją np. w transporcie. Takie działanie ma wymiar przede wszystkim polityczny, bo protesty rolników i działania lobby rolno-żywnościowego były jednymi z powodów osłabienia elementów Zielonego Ładu.
- Propozycja zagranicznych kredytów węglowych jest ryzykowną nowością. Grozi to skierowaniem inwestycji poza Europę, gdy są one tutaj najbardziej potrzebne, a także opóźnieniem krajowych wysiłków w czasach, gdy potrzebujemy przyspieszenia - ostrzegła Linda Kalcher.
Naukowcy: Potrzeba redukcji o 90-95 proc.
Unijne naukowe ciało doradcze ds. zmian klimatu w 2023 roku oszacowało, iż Unia musi ściąć emisje o 90-95 proc. do 2040 roku, aby spełnić własne cele długoterminowe - i aby mieć adekwatny wkład w globalną walkę ze zmianą klimatu.
- Po ponownej ocenie naszej propozycji z 2023 roku, teraz stwierdzamy, iż cel redukcji emisji o 90-95 proc. do 2040 r. wciąż ma solidne podstawy z naukowego punktu widzenia i jest istotny do utrzymania UE na kursie do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku - powiedział prof. Ottmar Edenhofer, przewodniczący Europejskiej Naukowej Rady Doradczej ds. Zmian Klimatu.
- Sprostanie temu wyzwaniu jest w pełni zgodne z innymi pilnymi priorytetami Europy, w szczególności w zakresie bezpieczeństwa i konkurencyjności. Zmiana klimatu nie jest odosobnionym kryzysem, ale potęgują inne - dodał.
Publikacja propozycji KE zbiega się w czasie z momentem, gdy duża część Europy walczy z falą upałów. Rekordowa temperatura m.in. na zachodzie kontynentu nie tylko pogarsza komfort życia, ale też jest niebezpieczna dla zdrowia. Fale upałów - obok suszy, powodzi, ekstremalnych zjawisk pogodowych - są wśród skutków ocieplenia klimatu, przed którymi od dawna ostrzegali naukowcy. jeżeli nie uda nam się zmniejszyć emisji gazów cieplarnianych, to te konsekwencje będą tylko gorsze.
Choć polityka klimatyczna UE często jest krytykowana, a przeciwnicy mówią o stawianiu zbyt ambitnych celów, to na razie udaje się w dużej mierze je wypełniać. Pod koniec maja Komisja Europejska informowała, iż jesteśmy na dobrej drodze do spełnienia głośnego celu ścięcia emisji o 55 proc. do 2030 roku. Z podsumowania planów klimatycznych poszczególnych państw wynika, iż po ich realizacji zmniejszymy emisje o 54 proc., a więc tuż poniżej tego, co założono.
Polska "nie jest gotowa"
Przyjęcie europejskiego prawa klimatycznego, celów na rok 2030 oraz neutralności klimatycznej do 2050 roku przyjęto kilka lat temu przy dużym poparciu państw UE. Jednak teraz polityczna rzeczywistość jest już w innym miejscu, a wobec ambitnej ochrony klimatu pojawia się więcej sceptycyzmu po stronie niektórych rządów.
Polska należy do krajów, które mogą nie poprzeć ustalenia nowego celu. - W mojej ocenie nie ma konsensusu na poziomie Europy co do celu na rok 2040 - powiedziała ministerka klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska w odpowiedzi na pytania na konferencji prasowej. Wskazała jednak, iż choć temat był dyskutowany między rządami państw UE, to dopiero "położenie na stole" konkretnej propozycji przez Komisję Europejską jest momentem "sprawdzam", kiedy dowiemy się, kto popiera nowy cel, a kto nie. Jak powiedziała, niektóre państwa oczekują większej elastyczności w obniżaniu emisji.
- Jako Polska nie jesteśmy gotowi, aby poprzeć takie rozwiązanie jak (cel redukcji emisji - red.) 90 proc. na rok 2040. Z naszych dokumentów strategicznych nie wynika, abyśmy mogli taki cel osiągnąć
- powiedziała. Ministerka dodała, iż prawdopodobnie propozycja KE będzie dyskutowana na najbliższym spotkaniu unijnej rady ds. środowiska. Wspólnota powinna też w najbliższym czasie wypracować swoją propozycję działań na rzecz ochrony klimatu, którą pokaże na szczycie klimatycznym COP30 w Brazylii jesienią tego roku.
Jak wygląda to w innych krajach? Cel 90 proc. popierają między innymi Finlandia, Holandia i Słowenia. Za jest także Dania, która właśnie objęła na pół roku unijną prezydencję i będzie prowadzić negocjacje ws. celu na rok 2040. Może więc dążyć do sukcesu w tej sprawie.
Po drugiej stronie są między innymi Włochy oraz Czechy. Czeski minister środowiska Petr Hladík powiedział, iż "na teraz" nie decydują się na poparcie celu ze względu na obawy o wpływ na przemysł ciężki. Estonia uważa, iż może ściąć emisje o 80 proc. do 2040 roku, ale cokolwiek powyżej tego jest zależne od technologii pochłaniania dwutlenku węgla. najważniejszy może być głos Niemiec, gdzie właśnie tworzy się nowy rząd.