Koniec legendy (Stali Mielec), czy koniec bajki?

andrzejtalarek.blogspot.com 1 dzień temu

Moja ulubiona mielecka dziennikarka Pani Kamila Bik, wielka entuzjastka sportów mieleckich, a piłki nożnej Stali Mielec w szczególności, takimi słowami pożegnała się z ekstraklasą: „Ostatni mecz w Mielcu już za nami. W sobotę Legia Warszawa - Stal Mielec. Ostatni akord tego sezonu. Ostatni… w Ekstraklasie. To były piękne lata Byłam na wielu meczach – zarówno w Mielcu, jak i w innych zakątkach kraju. To nie jest pożegnanie. To tylko przerwa. Spadamy po pięciu sezonach, ale wrócimy. Do zobaczenia na stadionie w 1 lidze!”

Na mielecką piłkę nożną inaczej patrzy się roziskrzonymi entuzjazmem oczami mieleckiego kibica (nawet jak jest kobietą), a inaczej zimnymi oczami pobocznego obserwatora, który w sporcie widzi najpierw jego drugą stronę, tę brzydką, związaną z kasą, transferami, interesami i interesikami.

Byłem raz na meczu Stali Mielec. Raz jeden. Akurat grała z Górnikiem Zabrze. Nie wiem, jak dzisiaj Górnik gra. Wtedy był najlepszy. Był akurat rok 1962. Przegraliśmy, to znaczy Stal Mielec przegrała 1:6.

Potem już nigdy na mecz nie poszedłem. I jakoś nie żałuję. Nie jestem kibicem.

Ale jako mielczanin zawsze byłem Stalą zainteresowany. Przez ponad 10 lat byłem członkiem Klubu i płaciłem składki. I doceniałem miastotwórczą rolę piłki nożnej. Ceniłem także tych, którzy potęgę i legendę Stali Mielec zbudowali: Ryczaja, Kazimierskiego, Latę.

Stal Mielec była legendą i ta legenda zostawiła w nas swój ślad. choćby jak młodzi ludzie nie wiedzą, co znaczy skrót FKS. choćby jak złośliwi, zawistni ludzie odmawiają prawa do pamięci Tadeuszowi Ryczajowi, który był ojcem i akuszerem jednocześnie tej legendy.

Jak dzisiaj patrzę na to, co się wyrabia z Mielecką piłką nożna, to mam poważne wątpliwości, czy nie jesteśmy bliscy ostatecznej śmierci tej legendy. Czy to jednak przerwa w jej opowiadaniu, czy jednak definitywny koniec. Pożegnanie.

Mogę, jako zainteresowany fragmentarycznie mielecką piłką nożną, obserwator choćby nie z pierwszych rzędów, ale zza płotu stadionu, nie znać wielu szczegółów, szczególnie tych ukrytych przed kibicami i opinią publiczną, ale te które do mnie docierają, są mocno niepokojące. Bo ja, nie kibic, niepokoję się o tę część mieleckości.

Więc mówię, jak ja widzę. Może mój zez zniekształca widzenie. Mielecką piłkę odbudowano z pomocą posła Poręby, który biednemu klubowi załatwił bogatych sponsorów. Akurat taki był wtedy klimat, iż najlepsze jest państwowe, które jednocześnie ma się dzielić swoim bogactwem ze szczęśliwymi wybrańcami. Stal Mielec miała szczęście zostać wybrańcem losu lub pisowskiej polityki.

Pan poseł Poręba był najważniejszym rozgrywającym nie tylko w mieleckim życiu sportowym. Miał taką siłę perswazji, iż – prócz załatwienia sponsorów – potrafił w chwili trudnej dla klubu namówić mielecki biznes do finansowej pomocy klubowi. Przypuszczam, ze był jednocześnie gwarantem zwrotu zainwestowanych w klub pieniędzy. Bo inaczej trudno mi było by zrozumieć ten dil.

Gdy jakieś 4 lata temu wyczytałem informację, ze strefowa, stosunkowo nieduża firma Enervigo zakupiła pakiet akcji Stali Mielec za prawie 4 mln złotych (chyba 17 % akcji), zdziwiłem się bardzo. Akurat pracowałem w dużej firmie, której właściciel liczył każdą złotówkę i taka – moim zdaniem – niefrasobliwość finansowa małej firmy mocno mnie zaskoczyła. Dlatego zakładałem, iż była w tej transakcji jakaś ukryta mądrość (lub zabezpieczenie), której, z racji braku szerszej informacji, nie dostrzegałem. No bo jak kupić za wielką kasę ledwie 17 % akcji? Nie wiedziałem, ze te 17% to tak naprawdę pakiet kontrolny.

Ale najważniejsze chyba załatwiono: Stal Mielec przetrwała. Pewnie w dużej mierze dzięki zaangażowaniu Enervigo i jej właściciela Kapinosa, który przejął rządy w Stowarzyszeniu FKS Stal Mielec, właścicielu pozostałego pakietu akcji, oraz poprzez to i radę nadzorczą w spółce Stal Mielec S.A.

Ale sprawa się rypła, bo najpierw europoseł popadł w niełaskę Wodza i wypadł z obiegu, a potem nastąpiła zmiana władzy w Polsce i skończył się bogaty sponsoring państwowych gigantów typu PGE czy Orlen.

I zaczął się zjazd Stali Mielec po równi pochyłej. Opowieści z mchu i paproci o bogatym inwestorze z Australii okazały się warte tyle, co ten mech. Widmo upadku przybliżało się coraz bardziej.

To oczywiste, że w tej sytuacji człowiek, który, z nieznanych mi powodów, ratował klub swoimi pieniędzmi, myśli tylko, jak ich nie stracić. Zrobiłbym także wszystko na miejscu pana Kapinosa, żeby tę kasę odzyskać. Ale wydaje mi się, ze robiłbym to w sposób bardziej bezpieczny, bardziej zgodny z prawem.

Niedawno ukazało się Wystąpienie pokontrolne z kontroli przeprowadzonej przez Starostwo w Mielcu w stowarzyszeniu pod nazwą „FKS Stal Mielec”. Jak tak czytałem to Wystąpienie, to dziwiłem się, jak można tak niefrasobliwie podchodzić do prawa, gdy ma się na celu odzyskanie tak dużych pieniędzy.

Kto ciekaw, ten sobie doczyta, zamieszczam go poniżej. Wątpliwości i kontrolujących , i moje budzi sposób powoływania władz Stowarzyszenia, niezgodny ze statutem, sposób eliminacji członków Stowarzyszenia, członków komisji rewizyjnej, etc. A cel przyświecający tym działaniom to chyba głównie odzyskanie zainwestowanych 4 mln zł.

Można to zrobić, jeśli zarząd spółki, pewnie za zgodą rady nadzorczej, odkupi pakiet akcji (tu 17%) od ich właściciela, celem ich umorzenia. Odkupi, czyli wypłaci właścicielowi pakietu (tu Enervigo) kwotę na jaką wyceniono akcje.

I to się stało. Sąd gospodarczy, wbrew przekonaniu kontrolujących (ja mam takie samo zdania) uznał prawidłowość powołanie zarządu, więc sprawę jakby zamknięto.

Pozostały jednak wątpliwości. Dla mnie głównie z powody tak topornego załatwienia spraw. To źle rokuje dla dalszych losów klubu.

Umarzanie akcji zawsze jest związane z ograniczeniem praw akcjonariusza, który akcje sprzedaje. Gdy sprzeda cały pakiet, powinien nie mieć wpływu na zarządzanie spółką. Tu Stalą Mielec S.A. W tym przypadku najwyraźniej mamy do czynienia z sytuacją, że ktoś zjadł ciastko i przez cały czas je ma. Ktoś sprzedał cały pakiet akcji, a nadal decyduje o wszystkim, i jako prezes Stowarzyszenia, i jako przewodniczący rady nadzorczej.

Pewnie to jest zgodne ze statutem stowarzyszenia, ale przyznajcie, dziwne to i źle rokujące.

Co dalej?

Może na koniec opinia Pana Poręby: „Według mnie klub dziś potrzebuje głębokiego resetu. Od stowarzyszenia po zarząd. Dlatego do kibiców mam dziś tylko jedną prośbę. Za chwilę prawdopodobnie pojawią się kolejne miraże, puste hasła, iż teraz będziemy grać swoimi, szkolić młodzież, pewnie i posiadanie własnego zaplecza treningowego okaże się ważne. Nie wierzcie w te wszystkie ckliwe oświadczenia i podsumowania. To wszystko będzie tak komunikowane, aby dalej trwać. Osobiście uważam zupełnie inaczej. Dziś klub potrzebuje szczerej rozmowy na temat popełnionych błędów, określenia wyzwań odnośnie przyszłości, ale przede wszystkim nowych ludzi z pomysłem i wizją, bo z tymi klub będzie tonął dalej. Tak to czuję i wiem, iż im szybciej tak się stanie, tym szybciej wrócimy tam, gdzie jest nasze, stracone dziś miejsce. Wiem też, iż dziś, po takiej katastrofie, normalny w tej sytuacji honorowy ruch leży po stronie mających większość i wszystkie karty w ręce, obecnych władz Stowarzyszenia Stali Mielec, Rady Nadzorczej i Zarządu klubu. Bez tego nowe otwarcie będzie bardzo trudne”.









Idź do oryginalnego materiału