Koniec tanich wakacji? Turyści doprowadzili miasta do granic wytrzymałości!

3 godzin temu

Tanie wakacje w Europie mogą niedługo przejść do historii. Mieszkańcy Barcelony, Wenecji czy Lizbony coraz głośniej protestują przeciwko masowej turystyce, która podnosi ceny, utrudnia codzienne życie i wypiera lokalnych mieszkańców z ich dzielnic. Eksperci ostrzegają, iż sytuacja wymknęła się spod kontroli, a władze wielu miast szykują restrykcje, by ograniczyć napływ turystów.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce

Europa ma dość masowej turystyki. Nadchodzi koniec tanich wakacji?

Tłumy na ulicach Barcelony, Wenecji i Lizbony, coraz droższe noclegi i rosnąca frustracja mieszkańców – Europa staje przed kryzysem turystyki. Eksperci ostrzegają, iż sytuacja wymknęła się spod kontroli, a lokalne społeczności coraz głośniej mówią „dość”.

Ekspert: „To było do przewidzenia”

Noel Josephides, prezes brytyjskiego biura podróży Sunvil i uznany ekspert branży, podkreśla, iż już dekadę temu ostrzegał przed kryzysem. Winne miały być tanie linie lotnicze i krótkoterminowy najem mieszkań, które otworzyły zagraniczne podróże także dla osób o ograniczonym budżecie. – Miejscowa ludność ma rację. Sytuacja wymknęła się spod kontroli – mówi Josephides.

Protesty przeciwko masowej turystyce przetaczają się przez kolejne kraje. Na Wyspach Kanaryjskich w maju na ulice wyszły tysiące ludzi. W Barcelonie mieszkańcy La Rambli mówią wprost: turystów jest więcej niż mieszkańców, a życie w centrum stało się nie do zniesienia. Ceny mieszkań i usług poszybowały tak wysoko, iż wielu lokalsów musiało wyprowadzić się z dzielnic, w których żyli od pokoleń.

Symbolem sprzeciwu stały się sceny z lata 2024 r., kiedy mieszkańcy Barcelony polewali turystów wodą i skandowali hasło „Tourists go home”. Nie zniechęciło to przyjezdnych – Hiszpania przyjęła wtedy rekordowe 94 mln zagranicznych gości, w tym 2,5 mln Polaków.

Włosi też mają dość. W Wenecji mieszkańcy porównują życie w historycznym centrum do egzystencji w muzeum oblężonym przez turystów. Ceny najmu szybują, a codzienne czynności, jak przeprawa przez Canal Grande, stają się udręką. Podobne głosy płyną z Rzymu, Florencji czy Dolomitów, gdzie władze rozważają ograniczenia i kary dla przyjezdnych, by powstrzymać ich napływ.

Grecja, Portugalia i zamykane muzea

Grecy, mimo ogromnych zysków z turystyki, coraz częściej wskazują na jej negatywne skutki – od wzrostu kosztów życia po presję na środowisko. W Portugalii w Lizbonie padł rekord – ponad 30 mln turystów w 2024 r. i 80 mln zarezerwowanych noclegów. To jednak oznaczało eksmisje mieszkańców i protesty.

Niezadowolenie odczuwają też sami pracownicy atrakcji turystycznych. Luwr w Paryżu został na kilka godzin zamknięty po spontanicznym strajku personelu przeciążonego liczbą odwiedzających.

Nowe restrykcje i niepewna przyszłość

Władze kolejnych miast szukają rozwiązań. Barcelona zdecydowała o zamknięciu części terminali dla statków wycieczkowych, w wielu krajach ograniczono liczbę dni, w których mieszkania mogą być wynajmowane turystom. Jednak mieszkańcy są zgodni: jeżeli sytuacja się nie zmieni, turystyka zamiast być szansą, stanie się źródłem biedy i społecznych napięć.

Idź do oryginalnego materiału