Do awarii doszło 21 maja. Jak mówiła w trakcie konferencji prasowej dr Magdalena Mrugalska-Banaszak, kierownik Ratusza w Muzeum Narodowym w Poznaniu, była to ich najdłuższa nieobecność na rynku w XXI wieku. Również po raz pierwszy musiały opuścić Poznań – były naprawiane w Puszczykowie. Na konferencji obecny był także Dyrektor Muzeum Narodowego Tomasz Łęcki:
– Deklarujemy, iż koziołki będą znów ukazywały się codziennie o 12 i 15, i być może w specjalne dni dodatkowo o 18. Te, które dziś wyjdą i są naprawione, mają ponad 30 lat i skomplikowany mechanizm. Także przepraszamy, ale naprawdę robiliśmy wszystko, żeby zostały przywrócone Poznaniowi i jego gościom.
Za naprawę odpowiedzialny był Krzysztof Kurek, zegarmistrz i konserwator w muzeum, który po raz pierwszy miał styczność z koziołkami w 1985 roku, kiedy jako 15-letni chłopak szkolił się w swoim fachu. Wyjaśnił, co dokładnie stało się z koziołkami:
– To jest mechanizm, który powstał w 1991 roku. Jest on unikatowy, prototypowy, po prostu niepowtarzalny. Przez 32 lata wykonał chyba ze 140 tysięcy skłonów, a to może powodować nieodwracalne uszkodzenia. W maju pękła prowadnica odpowiedzialna za kłanianie i powrót koziołka do pozycji wyjściowej. Naprawialiśmy to, ale okazało się, iż to był dopiero początek.
Zgromadzeni pod Ratuszem trzymali kciuki, żeby wszystko się udało. I faktycznie – o 12 koziołki wyjechały i zaczęły się trykać bez żadnych przeszkód. Na rynku rozległy się gromkie oklaski. Mamy nadzieję, iż tym razem ząb czasu będzie nadgryzał nasze dwie poznańskie ikony powoli, a my będziemy mogli się nimi cieszyć bez przerwy jak najdłużej.