Kraj: Katastrofa emerytalna na horyzoncie – liczba „biedaemerytów” może sięgnąć 2 milionów

iknurow.pl 1 miesiąc temu

Polska stoi przed poważnym problemem systemowym, który dotyczy rosnącej liczby osób pobierających głodowe emerytury. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, iż pod koniec 2023 roku niemal co czwarty mieszkaniec kraju był emerytem lub rencistą.

W sumie grupa ta liczyła ponad 9,3 miliona osób, co oznacza wzrost o 0,7 proc. w porównaniu do roku poprzedniego. Coraz więcej seniorów otrzymuje jednak dramatycznie niskie świadczenia, sięgające zaledwie kilku czy kilkunastu złotych miesięcznie. Prognozy ekspertów wskazują, iż w ciągu dekady liczba takich osób może wzrosnąć do 2 milionów.

Problem głodowych emerytur dotyczy głównie osób, które miały zbyt krótkie okresy składkowe lub w ogóle nie odprowadzały składek. Uniemożliwiło im to wypracowanie minimalnego świadczenia. W latach 2011–2023 liczba osób pobierających emerytury poniżej kwoty minimalnej wzrosła aż 20-krotnie.

W 2011 roku świadczenia takie otrzymywało około 76 tysięcy osób, podczas gdy w tej chwili jest ich ponad 423 tysiące. Eksperci ostrzegają, iż bez systemowych zmian liczba ta będzie dalej rosła, a wielu seniorów zostanie zmuszonych do pracy aż do końca życia.

Sytuacja ta stanowi ogromne wyzwanie dla budżetu państwa i publicznych systemów opieki. Seniorzy na groszowych świadczeniach będą potrzebować wsparcia państwowego, korzystając z darmowej służby zdrowia, a także otrzymując standardowe trzynaste i czternaste emerytury oraz minimalne renty rodzinne. Z drugiej strony, ich dochody mogą być na tyle niskie, iż uniemożliwią im godne życie, a jednocześnie na tyle wysokie, by nie kwalifikować się do pomocy społecznej.

Nowy system emerytalny, który miał zapewnić stabilność, działa w sposób wadliwy, nie rozwiązując problemu rosnącego ubóstwa wśród seniorów. Eksperci podkreślają, iż sytuacja wymaga natychmiastowych działań, aby uniknąć katastrofy społecznej, która w perspektywie dekady może dotknąć milionów polskich emerytów.

Info: PAP

Idź do oryginalnego materiału