Budujemy w Krakowie metro. Na pewno. Chyba raczej. Być może. No niby tak, ale…. Trudno powiedzieć, która odpowiedź jest prawdziwa, a wielka w tym zasługa władz naszego miasta.
Dla większości Mieszkańców Krakowa sprawa jest oczywista: miasto aspirujące do rangi metropolii powinno mieć metro, bo autobusy i tramwaje już nie poprawią komunikacji. Krakowianie choćby opowiedzieli się za budową metra w referendum lokalnym w maju 2014 roku.
Nie minęło 9 lat i Magistrat przedstawił koncepcję-w zasadzie tramwaju podziemnego, a choćby nie całkiem podziemnego. Nawiasem mówiąc sytuacja ta pokazuje nam przywiązanie władz lokalnych (nie tylko krakowskich) do woli Suwerena (w tej roli my). Nie musi to być przywiązanie duże, bo konsekwencje przewidziane przez naszego racjonalnego Ustawodawcę za pominięcie owej woli nie są wielkie. W zasadzie to w ogóle ich nie ma.
Nie szkodzi. Samorząd coś tam zrobił i być może przyczyni się to choćby do poprawy komunikacji w mieście. Dlaczego być może? A no dlatego, że- jeżeli wierzyć doniesieniom medialnym- adekwatnie nie wiemy co budujemy.
Prezydent Aleksander Miszalski wśród swych najważniejszych obietnic w tegorocznej kampanii wyborczej wskazał budowę metra. Wykazaliśmy już wyżej, iż to dobrze, bo Mieszkańcy na to czekają. Skompletowano już choćby dokumenty… no i coś zaczęło zgrzytać. A to kluczową z punktu widzenia inwestycji decyzję środowiskową ma podjąć samorząd Oświęcimia, bo teoretycznie władze Krakowa mają konflikt interesów. A to znów nie do końca wiadomo z jakich pieniędzy i za ile mamy budować. A to wreszcie, co mamy budować. Powstała dokumentacja projektowa dotyczy bowiem tramwaju, a nie metra, a najważniejszy przystanek w centrum miasta raz jest w Parku Szymborskiej, a raz przy Teatrze Bagatela.
Być może w odpowiednio szerokim tunelu zmieści się i tramwaj i metro. Być może kilkaset metrów między Parkiem Szymborskiej a Bagatelą to mały problem. Nikt, kto się na tym nie zna nie powinien wypowiadać się w tej sprawie kategorycznie, ale każdy kto chce się wypowiedzieć powinien znać jasne, znajdujące pokrycie w rzeczywistości, stanowisko władz miasta. Tego zaś brakuje, przez co powielane są informacje o niezwykłej konstrukcji pod nazwą „krakowskie metro”, czyli o tramwaju w tunelach tak szerokich, iż może kiedyś metro nimi pojedzie.
Obecni włodarze Krakowa odziedziczyli dokumentację po poprzednikach, ale wizję komunikacji w mieście mają własną i to szczęśliwie dość ambitną. Pewien niepokój mogą jednak budzić niespójne komunikaty płynące z Magistratu. Według nich raz metro jest metrem, raz tramwajem, z tym, iż nie wolno tej nazwy wymawiać głośno. Innym razem znowu, jest co prawda tramwajem na dziś, ale za to z perspektywą bycia metrem jutro. Osobliwa jest też próba połączenia metra z tramwajem pod hasłem „krakowskiego metra”, które niczym fasolka po bretońsku nie do końca odpowiada nazwą temu, czym jest w rzeczywistości. Niektórym co prawda taki miks nie przeszkadza, ale może lepiej eksperymentować w kuchni niż na torach. Zawsze to bezpieczniej, a i być może taniej.
Jakub Olech, politolog, wykładowca akademicki, krakowianin z importu, obserwator (bliższy) i uczestnik (dalszy) życia miasta i regionu.