W dniach 24-30 lipca braliśmy udział w pełnym kursie wspinaczkowym z Dolnośląską Szkołą Wspinaczki. Oprócz wspinania sportowego, z którym mamy już jakieś doświadczenia, bardzo chcieliśmy posmakować wspinaczki tradowej czyli na własnej asekuracji . To dopiero jest PRZYGODA! Oczywiście można się uczyć we własnym zakresie, ale skoro można to zrobić profesjonalnie to dlaczego nie.
Decyzja o uczestnictwie była dość spontaniczna… Klubowy kolega Darek powiedział IDŹ… ZRÓB KURS … WARTO. 3 dni później byłam zapisana, a w zasadzie byliśmy;) Tak,tak … moja druga połówka nie ma ze mną lekko… wyjścia nie miał biedak. Wspinaczka to kooperacja ZESPOŁU.
Szwajcarka przywitała nas deszczem.
I tak już każdego dnia coś nam kropiło . Pogoda niestety trochę krzyżowała plany naszego instruktora Piotra Jaśkiewicza, którego serdecznie polecam ,
Mimo wszystko cały, dość obszerny program szkolenia został zrealizowany.
Powtórzyliśmy i utrwaliliśmy część umiejętności zdobytych wcześniej na zajęciach klubowych: asekurację partnera, zjazdy, przewiązywanie i techniki ruchu w skale .
Nabyliśmy wiele nowych: mechanizm działania i zakładanie własnej asekuracji, operacje linowe, techniki autoasekuracji i podstaw ratownictwa.
Jeśli ktoś się wybiera na kurs tradowy (bądź pelny) z myślą , iż będzie dużo wspinania to muszę go rozczarować. Samego, czystego wspinania jest stosunkowo mało. Jest dużo nauki, dużo wiązania „supełków” na linie, dużo podchodzenia pod skały i szukania dogodnych miejsc do nauki, dużo wynajdywania dziurek , uch skalnych i szczelin do zakładania własnej asekuracji. A to wszystko po to, by już później, gdy już samodzielnie pójdziemy w skały, czuć się pewnie i względnie bezpiecznie.
Zaliczyliśmy kurs i dostaliśmy rekomendacje na kolejny etap- kurs taternicki.
Ale to za rok…
Idźcie i uczcie się !
Magda i Paweł.