– Najpierw rozległ się potężny huk a w chwilę później do miasta wdarły się ogromne masy wody. Trwało to godzinę, może półtorej, nie więcej. Z przerażeniem obserwowaliśmy jak żywioł niszczy dorobek naszego życia – wspomina Bogumiła Baran, mieszkanka zniszczonego przez powódź Lądka Zdroju Styczeń 2025. Chodź od katastrofy z września minęło już pięć miesięcy, spacer uliczkami „Perły Dolnego Śląska” rodzi niezwykle przygnębiające odczucia. Ślady niszczycielskiego żywiołu są wszechobecne i porażające. Mnóstwo domów i kamienic zrujnowanych, nie nadających się do zamieszkania. Zdewastowane wnętrza, powybijane okna i elewacje pozbawione tynku, wyraźne ślady poziomu wody. Widać, iż w wielu miejscach żywioł zagrażał choćby mieszkańcom pierwszych pięter. Tabliczki z napisami „Zakaz wstępu” czy „Budynek uszkodzony” ilustrują stan techniczny obiektów i ostrzegają ciekawskich przed próbami zaglądania do środka – wiele nadaje się jedynie do wyburzenia. Kataklizm zniszczył ponad 70 domów. Podobnie ucierpiała infrastruktura drogowa miasteczka – jezdnie, tereny zielone, chodniki i place, na których jeszcze widnieją bardzo wyraźne ślady zniszczeń.
– Ale to, co widać teraz, nijak ma się do tego, co mieszkańcy Lądka uj