Legnica. Niepełnosprawny pacjent 12 godzin umierał w szpitalu przez błędną diagnozę

5 godzin temu
Lekarz z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy nie zlecił badania USG wymiotującemu krwią pacjentowi z pęknięciem wrzodu na dwunastnicy. Matkę mężczyzny zapewnił, iż to zwykłe zatrucie pokarmowe i rano będzie mogła zabrać syna do domu. Po 12 godzinach cierpień w samotności pan Jakub zmarł, choć mógł zostać uratowany, gdyby gwałtownie trafił na salę operacyjną. Sprawę nagłośnił Artur Borzęcki, dziennikarz polsatowskiego magazynu "Interwencja". Okoliczności zgonu bada legnicka prokuratura. W reportażu wyemitowanym dziś przez Polsat wypowiadają się bliscy zmarłego, ich pełnomocnik prawny oraz rzecznicy prasowi ze szpitala i prokuratury w Legnicy. Lekarz odmówił wystąpienia przed kamerą.

Pan Jakub (41 lat) cierpiał na autyzm. Mieszał w jednej z podlegnickich miejscowości. Według ustaleń Artura Borzęckiego, 16 czerwca źle się poczuł. Nagle stracił apetyt, wymiotował krwią. Rodzina zadzwoniła po pogotowie. Już wstępne badanie wykazało opuchniecie podbrzusza. Karetka zabrała pana Jakuba na Szpitalny Oddział Ratunkowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy.

Zanim doszło do przekazania pacjenta, mężczyzna przez ponad godzinę czekał w karetce przed SOR-em. Wciąż wymiotował krwią, cierpiał, wszystko go bolało. Matka pana Jakuba biegała po szpitalu prosząc, by zajęto się jej synem. Bała się, iż ze względu na swą chorobę nie będzie potrafił wyjaśnić, co się z nim dzieje.

Około godziny 19 pacjentem zajął się lekarz dyżurny. Nie
Idź do oryginalnego materiału