Lokalne targowiska walczą o przetrwanie

3 godzin temu

— Te czasy, takiego prostego handlu, prostego zarobku na marży detalicznej w mojej ocenie już się skończyły. Natomiast nadeszły czasy, w których trzeba dostarczyć produkt, którego na rynku jeszcze nie ma, albo którego konkurencja jest znikoma i w tej chwili często tworzą się wręcz nowe rynki. Odkrywane są nowe potrzeby konsumentów. To nie jest tak, iż nie da się zarobić, iż nie da się założyć biznesu. Tylko trzeba to robić zupełnie inaczej niż się robiło w latach 90-tych na przykład — mówi Telewizji Echo24 Krzysztof Kolany z bankier.pl.

— Mamy 262 stanowiska, tyle mamy boksów, a niewynajętej powierzchni mamy 15%. Pracujemy nad tym bardzo intensywnie i staramy się też wpływać na to, jakie stoiska się u nas pojawią, bo zależy nam na tym, żeby hala była bardzo urozmaicona, bo uważamy, iż tym właśnie możemy przyciągnąć naszych klientów, dlatego sami poszukujemy efektywnie naszych nowych, przyszłych najemców — odpowiada Izabela Koperwas, członkini Wrocławskiego Stowarzyszenia Kupców i właścicielka jednego ze stoisk we wrocławskim Pasażu Zielińskiego.

— Przykład handlu detalicznego chyba jest najbardziej namacalny i też każdy to widzi na sobie, na swoich doświadczeniach. Pamiętajmy też, iż polski handel pod koniec XX wieku, czy na początku XXI, to był ewenement na skalę światową, a przynajmniej europejską. Nigdzie w Europie nie mieliśmy tak rozdrobnionego handlu, tylu małych przedsiębiorców, iż w każdej wiosce był mały otwarty sklepik. Tego wtedy „na zachodzie” nie było i przez cały czas nie ma. Weszły duże sieci handlowe i albo ktoś się do nich przyłączył, albo zostali wykończeni. Niestety tak to wygląda — dodaje Krzysztof Kolany.

— Straszne ceny mnie tu zaskoczyły, ogromne ceny, dawno tu nie byłam. Dla emeryta to nie, ja tylko dzisiaj patrzę, co bym kupiła, ale no gruszki 14 złotych? To koło nas tylko za 5 złotych — mówi nam jedna z mieszkanek Wrocławia, spacerująca po Hali Targowej.

— Dochodzimy też do kwestii zmiany pokoleniowej. Wielu tych ludzi, którzy prowadzili, czy przez cały czas prowadzą te lokalne sklepy, po prostu wchodzi w wiek emerytalny i nie ma komu przekazać interesu, bo jego opłacalność względem etatu jest dużo mniejsza niż była kiedyś. To się po prostu w tej chwili już nie opłaca przy tych kosztach pracy, przy takim rynku pracy — nadmienia Krzysztof Kolany.

— Rzadko bywam, ale jak jestem, to odwiedzam te miejsca, z sentymentu troszkę, jak z mamą chodziłam, z rodzicami. Mi się wydaje, iż to umiera, bo co roku jak jesteśmy w jakimś mieście i w takich halach, to coraz mniej sklepów tam się pojawia, niestety — żalą się wrocławianie.

— Pamiętajmy, iż pracownik robi swoje od tej przysłowiowej ósmej do szesnastej i potem ma wolne, natomiast przedsiębiorca cały czas myśli o tym biznesie, cały czas ryzykuje, podejmuje ryzyko, odpowiadając swoim majątkiem. To jest naprawdę ciężki kawałek chleba — mówi nam ekspert z bankier.pl.

— Rzeczy, których w innych miejscach ciężko znaleźć. Na przykład byłam zafascynowana ilością herbat, które można kupić i mieszanek — ziołowe herbaty wszelkiego rodzaju — mówi nam Kasia, mieszkanka Wrocławia.

— Czyli można powiedzieć, iż to trochę dramat, iż pustoszeją takie miejsca? — dopytujemy.

— Tak, na pewno — odpowiada.

Idź do oryginalnego materiału