Zamiłowani lubońscy turyści – Kinga Skrzątek i Paweł Ławniczak przez 25 dni ubiegłego roku czynnie spędzali wakacje podróżując po Niemczech, Szwajcarii, Francji, Czechach… W ciągu ponad trzech tygodni przejechali wówczas 4 900 km samochodem w tym kilka przełęczy położonych ponad 2 000 m n.p.m. i 300 km rowerami. W czasie tegorocznego urlopu przejechali przez 7 państw w 22 dni, 3 900 km samochodem, ok. 400 km rowerami, przeszli 9 kolejnych via ferrat.
Podobnie jak przed rokiem głównym celem Kingi Skrzątek i Pawła Ławniczaka były via ferraty – szlaki turystyczne o charakterze wspinaczkowym, wyposażone dla celów autoasekuracji w linę stalową. W języku polskim via ferrata czasami jest określana jako żelazna perć. Te popularne w wielu europejskich państwach, m.in. we Włoszech, Niemczech, Francji, Austrii, Słowenii, Szwajcarii i Hiszpanii szlaki górskie wyznaczone zostały w skałach, a zatem miejscach potencjalnie dostępnych tylko dla wspinaczy. Jednak dzięki zainstalowanym sztucznym ułatwieniom – od stalowej linki wyznaczającej przebieg szlaku po wiszące mosty – mogą je pokonywać turyści. Jednak nie wszyscy. Żeby bezpiecznie pokonywać tego typu szlaki niezbędny jest zestaw via ferrata (wraz z umiejętnościami sprawnego się nim posługiwania). W skład zestawu ferratowego wchodzą: uprząż wspinaczkowa, mocowana do niej lonża na via ferraty, kask wspinaczkowy, rękawiczki oraz dodatkowa lonża tzw. odpoczynkowa szerzej czytaj w sierpniowym, papierowym wydaniu „GL”.
Paweł Wolniewicz
Foto. Paweł Ławniczak