Łukasz Kozub, rozgrywający Asseco Resovii: liczę, iż odpalimy w tym dobrym momencie

17 godzin temu
Fot. Asseco Resovia Rzeszów

Asseco Resovia rozczarowała kolejny raz w tym sezonie, przegrywając z zespołem Barkom Każany Lwów 2-3. Zespół z Ukrainy miał szanse na komplet punktów, prowadził też do połowy trzeciego seta, ale to rzeszowianom udało się doprowadzić do dziewiątego już w tym sezonie tie-breaka.

SIATKÓWKA. PLUSLIGA

– Te dwa pierwsze sety to był wielki wstyd. Kiedy trzeba było zagrywać, to rywale zagrywali. Kiedy trzeba było kończyć, czy bronić, to właśnie to robili – mówił na stronie plusliga.pl, Łukasz Kozub, rozgrywający Asseco Resovii. – Wiadomo, iż nikt przychodząc tutaj na mecz nie oczekiwał takiego wyniku Jedyny pozytyw, iż faktycznie nie skończyło się to wielkim wstydem, bo na początku wyglądało to fatalnie. Później zaczęliśmy walczyć i spisywać się zdecydowanie lepiej. Graliśmy z emocjami, bo to też często jest problem, nie tylko w siatkówce. Nas na samym początku meczu po prostu nie było. W tie-breaku wydawało się, iż jesteśmy już na dobrej drodze przy wyniku 10:7. Piłki w górze, ale ostatecznie zaważyły dwa punkty. Przegraliśmy cały mecz, a nie tylko dwie ostatnie akcje tie-breaka – mówi rozgrywający zespołu z Rzeszowa.

Rywale jeszcze przed meczem, na rozgrzewce stracili podstawowego rozgrywającego Łotysza Denissa Petrovsa, który skręcił kostkę. Jego zmiennik 24-letni Santeri Valimaa stanął na wysokości zadania. Łukasz Kozub przyznaje, iż gra Fina nie było żadnym zaskoczeniem. Kiedy oglądaliśmy wideo, to ten rozgrywający również często pojawia się na boisku. To nie jest tak, iż my nie widzieliśmy, kto to jest. Nic z tych rzeczy – mówi Kozub i podkreśla bardzo dobrą grę dwójki przyjmujących zespołu ze Lwowa (Ilia Kowalow i Lorenzo Pope).

– Bardzo dobrze grali i choćby te nasze „bomby” serwisowe przyjmowali. Czasami robiliśmy wszystko, co mogliśmy, ale oni równie dobrze spisywali się w przyjęciu. Stephen Boyer czy Klemen Cebulj mocno ryzykowali zagrywką, a oni przyjmowali z taką idealną parabolą, iż rozgrywający nie musiał się choćby ruszać. Gratulacje dla nich i mega ważne punkty. Dla nas przykry moment, ale mamy jeszcze 11 meczów i trzeba walczyć. Cały sezon walczymy i na pewno będziemy cisnąć – stwierdza rozgrywający Asseco Resovii.

Zespół z Rzeszowa ma już w tym sezonie za sobą aż dziewięć rozegranych tie-breaków, z czego wygrał tylko dwa. Już sama liczba tych tie-breaków mówi o tym, jak wygląda nasza gra w tym sezonie. Potrafimy grać ekstra, ale potrafimy też fatalnie. Takie są tego konsekwencje. To jest matematyka, jest tyle tych setów i akcji, iż tego się nie da oszukać. To udowadnia, iż na razie nie gramy równo. Cały czas natomiast pracujemy i nie zwieszamy głów. Liczę na to, iż odpalimy w tym dobrym momencie. Kiedy to będzie nie wiem. Najpierw ważne jest, żebyśmy weszli do play-offów. To będzie dobry moment do tego, żebyś odpalili.

Przed zespołem z Rzeszowa teraz spotkanie z BOGDANKĄ LUK Lublin, a w meczach z tymi zespołami wyżej notowanymi nieco lepiej ich gra wygląda, niż z zespołami z dolnych rejonów tabeli, choć punktów też nie ma… – Bijemy się jak równy z równym z zespołami z topu, a nie możemy wygrać. Znowu można by się tu zastanawiać, czy jest to przypadek. Nie sądzę, bo przyjeżdża do nas Jastrzębie i gramy równy mecz, ale widać, iż oni wygrywają cyklicznie spotkania, sezony, rundy zasadnicze i to nie jest przypadek, iż w takim momencie wiedzą, jak się zachować. Robią to i wygrywają. Nam może brakuje jeszcze tego, żeby w takim ważnym momencie, wziąć to dla siebie i zrobić coś ekstra. Jeszcze nam się to nie udało. Wierzę bardzo i myślę, iż każdy wierzy, iż później, jak już wejdziemy do tych play-offów, na co bardzo liczymy, to będziemy mogli walczyć również z takimi zespołami. Musimy pracować, żeby tak było i żeby w ogóle mieć taką szansę – zakończył Łukasz Kozub.


PRZECZYTAJ TEŻ: Klemen Cebulj: W Polsce żyje się jak w Słowenii. Plan był zagrać w Rzeszowie rok, a wyszło pięć lat

Idź do oryginalnego materiału