Właśnie o tym będzie kolejna opowieść ciekawych ludzi z pasją. Tutaj zasada jest prosta… Wystarczy nić, nożyczki, sprawne dłonie i duża dawka wyobraźni, a chwilę po tym powstają prawdziwe rękodzielnicze dzieła.
Patrycja Górska ze Słupcy z wykształcenia jest pedagogiem, na co dzień jednak zajmuje się pracą biurową. Doskonale spełnia jest też w roli mamy. Jej dwie córeczki Lilka i Laura są jej oczkiem w głowie. Rozgadane, bystre z chęcią przyglądają się tym, co pasjonuje ich mamę… A pasjonuje coś nietuzinkowego i niespotykanego.
– Jedną z naszych rodzinnych pasji od dawna były podróże. Z mężem Adamem w każdej wolnej chwili spędzamy czas aktywnie, zwiedzając interesujące miejsca. Któregoś razu zrodził się zarys naszego kolejnego planu, by kupić przyczepę campingową i właśnie nią zwiedzać różne zakątki Polski i Europy. Dość gwałtownie plan wcieliliśmy w życie. A kiedy przyczepa była już z nami pojawiła się kolejna koncepcja… jak ją gustownie urządzić. Szukałam w internecie jakichś fajnych rozwiązań i któregoś dnia znalazłam stronę z wykonanymi makramami. Zaciekawiło mnie to niesamowicie jak dzięki nici można wykonać tak interesujące i niepowtarzalne sploty – zaczyna swoją historię Partycja.
Makrama przeżywa właśnie swój renesans. Nie ma żadnej przesady w tym stwierdzeniu. To nic innego jak technika dekoracyjnego zaplatania sznurków. Używa się w niej samych rąk, bez korzystania z takich narzędzi jak szydełko, igły albo druty. Jest to sztuka, dzięki której można wykonywać różnego rodzaju ozdoby ze sznurka, ale i praktyczne przedmioty handmade codziennego użytku – torby, breloki na klucze, podkładki pod talerze, kwietniki.
Bardzo często słowa „makrama” używa się również nie w odniesieniu do samej techniki, ale też do wyrobów, które powstały za jej pomocą. W szczególności mówi się tak na dekoracyjne makramy na ścianę, które z pewnością są najbardziej rozpoznawalnym wyrobem tworzonym tą metodą.
Kiedy na specjalnej aplikacji – Pintereście zobaczyła, iż z nici można wykonać nie tylko makramy, ale także żyrandole, kwietniki, lampy, lustra, łapacze snów, a choćby wianki komunijne wiedziała, iż ta forma rękodzielnictwa stanie się jej pasją.
– Ja po prostu pokochałam makramę, chciałam pokazać sobie i innym, iż dzięki nici „można malować” piękne rzeczy. A styl boho, który jakby współgra z tym co robię idealnie się z tym komponuje, Pierwszą rzeczą, którą wykonałam była oczywiście makrama, ale z biegiem czasu chciałam pójść dalej, o krok dalej, łącząc nici z drewnem. Zaczęłam wykonywać małe laleczki, aniołki, umieszczać je w drewnianych ramkach i tak własnie potoczyła się moja dalsza historia. Wiedziałam, iż umiem to robić dość dobrze, jednak chyba w pewnym momencie brakowało mi pewności siebie, iż to też może podobać się innym. Po wielu namowach męża Adama zdecydowałam się na to, by stworzyć stronę na Instagramie zatytułowaną „Makramowe sploty Patrycji” i prezentować ludziom to, co robię. Z dnia na dzień pojawiała się coraz większa rzesza oglądających oraz sympatyków i tym sposobem zaczęły spływać pierwsze zamówienia – dodaje Patrycja.
Stwierdziła wtedy, iż lubi to wyzwanie, ale to zajęcie jest nieco czasochłonne, a efekt końcowy można zobaczyć dopiero po kilku godzinach pracy.
Wizje u Patrycji często pojawiają się wieczorem i w godzinach nocnych. Kiedy córeczki smacznie śpią, a ona popijając ciepłą kawę wyobraża sobie kolejną ciekawą wizję.
Zapytana o to, z jakim największym wyzwaniem musiała się zmierzyć odpowiedziała, iż była to renowacja lampy nocnej, a także wykonanie w ramce klasy, gdzie każde dziecko odwzorowywała mała laleczka. Był to prezent dla wychowawczyni… jedyny i chyba niezapomniany. Jest czas, gdzie Patrycja wykonuje swoje prace „hurtowo”, jak okres komunijny, czy weselny. Ale nie tylko. Są to też laleczki z okazji rocznicy ślubu, urodzin, absolutorium i wielu innych.
Często Patrycja sama projektuje swoje prace. A wyobraźnia przychodzi za sznurkiem. – Najpierw jest myśl, potem pomysł i tworzenie. Tym całym motorem do działania jest moja pasja, bo to lubię, a choćby i kocham i nie traktuje jej jako pasja czysto zarobkowa, po prostu chcę innym sprawiać radość, by cieszyli się tym co otrzymają w prezencie od najbliższych. To jakby przelewanie mojej miłości w pracach. Ludzie w tej chwili szukają czegoś nietuzinkowego, oryginalnego, często odchodząc od nowoczesności. Kwiaty gwałtownie więdną, a takie rzeczy pozostają na lata. To są moje małe dzieła sztuki – tłumaczy.
Dużo euforii Patrycji sprawia też prowadzenie warsztatów i tutaj doskonale przydało się jej pedagogiczne wykształcenie. Prowadzi grupy warsztatowe w Miejskim Domu Kultury w Słupcy oraz w świetlicy w Ciążeniu. Otrzymała też Certyfikat Rękodzieła wydany przez Cech Rzemiosł Różnych. A swoją pracę najdalej wysyłała do… Szkocji! Każda z tych prac jest jedyna i niepowtarzalna… Każda z makramy ma swoje imię, a inne prace, których wykonała już setki jest zapamiętana i uwieczniana na fotografiach. – Najważniejsze w tym wszystkim jest, iż znalazłam to, co mnie pasjonuje, to, co kocham i to, iż podoba się to innym. A satysfakcja w tym co się robi jest niesamowita – powiedziała kończąc.