Marcin Drewicz: O pogodzie, klimacie i wojnie cz.3

3 miesięcy temu

Marcin Drewicz: O pogodzie, klimacie i wojnie cz.3: Wybryki pogodowe 2024

Zima roku 2023/2024 była na Niżu Środkowopolskim już bardziej podobna do tutejszych zim ostatniego czterdziestolecia – w Warszawie śnieg spadł coś ze cztery razy i za każdym razem utrzymał się na dzień do kilku dni.

My to wciąż „niepoprawnie” interpretujemy w ten sposób, iż na owym post-sowieckim Wschodzie potrzeby satelitarno-pogodowo-frontowe były już mniejsze, niż w czasie zimy poprzedniej (2022/2023), iż więc „Oni” nam – w następstwie tego – „pogodowo” odpuścili. My tu nie będziemy rozstrzygać, kim są ci „Oni”, skoro – jak już na to zwróciliśmy uwagę – owe urządzenia „do zmieniania pogody” są bardzo dalekosiężne i mogą oddziaływać zarówno z innego krańca świata, jak i z kosmosu. Kto dla kogo takie usługi wykonuje? Czy może sam dla siebie? My tego przecież wiedzieć nie możemy.

W roku 2024 testowano „termicznie”, dla odmiany, porę wiosenną, z upałem 30-stopniowym na wczesną Wielkanoc w końcu marca (sic! 31 marca), poprzez kwiecień i maj. Miesiące czerwiec i lipiec były bardziej normalne, acz przecież gorące. Atoli, podobnie jak w roku poprzednim, i na przekór medialnym zachwytom, w połowie sierpnia także i w Podwarszawiu nie było szans na oglądanie Perseidów.

Bo noce były, jak i w roku poprzednim, właśnie białe-bez-gwiazd, a nie czarne-z-gwiazdami. Właśnie od połowy sierpnia, zamiast przed-jesiennych już ochłodzeń (owych delikatnych mgiełek itp.), PRZECIWNIE (!), nawrót trzydziestostopniowych upałów z lekka tylko „przełamanych” dopiero około 10 września.

Rok 2024 był dziwny inaczej, aniżeli poprzedzający go rok 2023, gdyż w tymże bieżącym wciąż 2024 kwitnienie ruszyło – o czym trzeba pamiętać – z kilkutygodniowym i choćby miesięcznym wyprzedzeniem. Złożone to zjawisko, więc o zachowaniach poszczególnych gatunków już tu pisać nie będziemy; skoro po kwitnieniu jest, w tych dziwnych nowych warunkach, wzrost i dojrzewanie, po nim zaś owocowanie na różnych etapach jesieni.

Tak na przykład znane nam drzewa jabłoniowe, w Podwarszawiu: w roku 2023… w ogóle nie zakwitły (i nie piszemy tu o antonówce, jaka ma zwyczaj kwitnąć co drugi rok); w roku 2024 zakwitły one O MIESIĄC WCZEŚNIEJ, czyli w połowie już kwietnia, a z owocowaniem jedne gatunki wyrównały do zwyczajnych terminów, a inne też się pośpieszyły. Czereśniowiec zakwitł i zaowocował z… miesięcznym wyprzedzeniem; tak iż w końcu czerwca, w normalnej porze, jego owoce już i choćby wspomnieniem nie były… dla okolicznego ptactwa. I tak dalej…

Bukareszt i Kiszyniów: 40 °C do 42 °C ciepła, według polskojęzycznych mass mediów, często latem 2024 roku. Gdzie indziej, więc i na południu, na Bałkanach, w Grecji, temperatury już „lżejsze”, poniżej 40-stopni. Dlaczego właśnie „Bukareszt i Kiszyniów”, skoro w „bardziej zainteresowanym” Kijowie temperatury „zaledwie” trzydziestokilkustopniowe?

Telewizje pokazywały „fronty ciepła” bijące z Afryki, poprzez Bałkany, do Europy zakarpackiej (to Polska) i czarnomorskiej (to wspomniana Rumunia z Mołdawią oraz Ukraina). Ale, ale, to już w zeszłym 2023 roku „piasek saharyjski” – jak wówczas podawały mass media – spowił powietrze w Atenach, a i na karoseriach samochodów w Warszawie też był ponoć stwierdzony. ale – dlaczego nie w innych latach? A może po prostu „wtedy mass media o tym nie mówiły”.

Zatem, jakkolwiek zaczynaliśmy od wskazania na „tradycyjną” w Polsce cyrkulację powietrza i zachmurzenia równoleżnikową, (Północny)Zachód-Wschód, to teraz raptem pojawia się nam cyrkulacja „jakaś nowa”, południkowa, z Afryki. Gdyż dotąd – o ile dobrze pamiętamy – letnie upały przynoszone były nad Polskę przez wyże z głębi Rosji, a choćby te znad dalekiej Syberii (analogicznie – zimowe mrozy też); ale właśnie nie z Afryki.

Te gwałtownie nowe, nienormalne zjawiska – jak to wynika z codziennej telewizyjnej prognozy pogody – miałyby być, w tym układzie, następstwem zderzania się chłodnych mas powietrza i zachmurzenia tradycyjnie napływających nad nasze ziemie z północnego-zachodu z owymi dotąd nieznanymi gorącymi masami „atakującymi” z południa, w prawą flankę tamtych chłodnych nurtów znad Morza Północnego. Niech to, jak i wszystko inne poruszane w niniejszym artykule, wyjaśnią specjaliści. Niech to zrobią… uczciwie. I niech nam ogłoszą wyniki swoich prac.

Ateny, Bałkany, Rumunia, Ukraina… Więc gorący front, czy raczej strumień powietrza napływa do tych właśnie państw znad wschodniego basenu Morza Śródziemnego, a tam… Czy znad Libii? Tak przynajmniej wynika z owych mapek pokazywanych w telewizji. Nikogo nie chcemy tutaj naznaczać. ale Libia, o ile o niej media w ogóle wspominały, przedstawiana była jako owo państwo upadłe (sic!).

Tak więc – snujemy nasze domysły – owi tajemniczy „Oni” swoje choćby rozległe urządzenia do ogrzewania powietrza mogli sobie rozstawić gdzieś na libijskiej Saharze, całe „farmy” takich urządzeń, i stamtąd „dymać” tym gorącem na nieszczęśliwą Europę. A może „Oni” – pytamy, gdyż nie wiemy – za przeproszeniem, gotują wodę w Morzu Śródziemnym? A pomaga im ów „Bondowski Icarus”?

Lecz jeżeli tak – to dlaczego? W jakim celu? Czy w celu wywoływania owych zachmurzeń przeciwko szpiegowskim satelitom? No, bo powłoka chmur w powietrzu stałym gorącym trwa, i chociaż odparowuje, to jest wciąż uzupełniana, i się nie skrapla, więc nie zamienia się w deszcz… A może, przy okazji, po to aby owi afrykańscy nachodźcy-kolonizatorzy nie marzli w Europie, więc by do podróży na północ się nie zniechęcali?

Nie wahamy się przed snuciem takich i innych jeszcze domysłów pomni na to, iż w owych tyleż fantazyjnych, co złowieszczych motywacjach czarnych charakterów z filmów „z Bondem” i podobnych tkwi zawsze jakieś ziarnko prawdy. Żyjemy wszakże w epoce post-komunistycznej, w strefie post-komunistycznej i w kraju post-komunistycznym. Trudno w dziejach powszechnych znaleźć cięższy szatański absurd, aniżeli komunizm. A jednak to nie fikcja. Komunizm to prawda, to fakty.

Znając tamto należy być czujnym, aby nie wydarzyło się coś podobnego. Poniekąd to już się dzieje, krok za krokiem. Fantazja w takich okolicznościach nie jest wcale przeszkodą; wręcz przeciwnie.

A zresztą, mamy za sobą bezprzykładną i jakże niedawną aferę „plandemii” covidu-koronawirusa, ze wszystkimi jej okolicznościami towarzyszącymi i wszystkimi następstwami. Wiele z tych następstw dopiero okaże się i odsłoni. I to też jest prawda! I to też są fakty! Jakkolwiek by one były uprzednio fantazyjne. Oby żadnej nowej „plandemii” już nie zdołano ludziom narzucić!

Co za dekada! Trzecia XXI wieku, wciąż trwająca: „plandemia” 2020-2022 – masy post-sowieckich, ale i innych nachodźców poruszone niby to tamtą nową falą wojny ukraińskiej od 2022 – wojna w Gazie od jesieni 2023 – anomalie pogodowe – wcześniej, bo od 2015 poruszone masy nachodźców z Afryki i z Azji…

Czy tak zwana sztuczna inteligencja przekroczy w dziele zniszczenia dokonania swoich prototypów znanych z dotychczasowej fantastycznej literatury i filmografii?

Przypomnijmy, w ślad za telewizją: Bukareszt i Kiszyniów ponad 40 °C. Bo może tu chodzi o coś jeszcze? Mianowicie o wyprodukowanie sztucznych argumentów na poparcie tezy o „globalnym ociepleniu” i o rzekomej konieczności podjęcia działań w obszarze gospodarki i polityki w celu wprowadzenia owego „zielonego ładu”. Jak to mówią – kilka pieczeni na jednym ogniu, kilka spraw za jednym razem. „W pakiecie”.

Czy zatem gwałtowne ocieplenie klimatu w naszej części świata/Europy jest czyimś samoistnym celem, czy też ubocznym skutkiem działań podjętych w celu innym?

ale taką czy inną mega-podłość ludzie uczciwi i zarazem „coś mogący” nareszcie wykryją, zdemaskują… ze wszystkimi tego konsekwencjami. Skoro rzecz można wywnioskować – jak my tu to robimy – z oglądania standardowych wiadomości o pogodzie podawanych w mass mediach oraz spoglądania w niebo tam, gdzie się akurat przebywa. Możemy my, to mogą i inni, wyposażeni w szerszą wiedzę i w narzędzia badawcze o daleko większym zasięgu.

„Robienie zmian pogody i klimatu”, takie o jakim tu staramy się pisać, powinno być napiętnowane „na forum międzynarodowym”, tak jak jest napiętnowane stosowanie broni ABC – atomowej, biologicznej i chemicznej. Urządzenia do tego służące powinny być wykryte i zniszczone, tak jak i wytwórnie takich urządzeń (o ile nie przejdą one „na produkcję pokojową”). Podobnie jak ta „plandemia” koronawirusa – też powinna być napiętnowana i zakazana.

Pustynia Sahara na obszarze Libii? To tylko hipoteza, jak i inne zebrane w niniejszym artykule. Ostatnio – połowa września 2024 roku – szlaczki na telewizyjnych mapach pogody, o ile my je prawidłowo odczytujemy, sięgają także na Bliski Wschód. Że to stamtąd mają napływać ponad Morzem Czarnym do południowo-wschodniej Europy owe gorące masy powietrza.

Lecz teraz donoszą nam o intensywnych opadach w obszarze Alp (!) i na północo-wschód od nich, wywołujących powodzie w między innymi Czechach, ale i w Polsce południowo-zachodniej, na Dolnym Śląsku. „Winien” ma być temu – dla odmiany – „niż genueński”. Wypowiadający się w mass mediach „Polacy mieszkający w Genui” potwierdzają, iż od kilku lat pogoda w „tamtej części Morza Śródziemnego” jest inna niż wcześniej.

Gdyby, iż się tak wyrazimy, źródła tej zmiany miały by być przez cały czas pozaeuropejskie, no to opodal „tamtej części Morza Śródziemnego” mamy tę część Pustyni Saharyjskiej, jaka należy… do państw Maghrebu położonych na zachód od wspomnianej Libii; ale i do państw znajdujących się bardziej na południe, w strefie Sahelu.

O ile trop saharyjski jest trafny… Co podkreślamy, no bo nie wiemy. A zresztą, źródła tak rozległych (!) i szybkich (!) zmian pogody – owe hipotetyczne urządzenia do wzbudzania tychże zmian – mogą się znajdować w różnych miejscach na świecie, na kontynentach sąsiadujących z Europą, ale i w dalszej od niej odległości także. Że już nie wspomnimy – patrz: „Bondowski Icarus” – o tym „złomie”, co to lata nad ziemią w kosmosie.

Lecz skoro „Oni”, kimkolwiek są, wpadli na kolejny szatański pomysł, aby do niszczenia, konkretnie zaś do zadeptywania europejskich państw narodowych użyć, pod najrozmaitszymi, koniecznie „humanitarnymi” pretekstami mas ludzkich, jako swego rodzaju amunicji „bez wystrzału”…

Ludzi z obszarów post-sowieckich, zwłaszcza z Republiki Ukraińskiej, przeciwko państwom-narodom zwłaszcza w Europie Środkowo-Wschodniej; ludzi z Afryki właśnie przeciwko europejskim państwom-narodom śródziemnomorskim, podobnie ludzi z Bliskiego Wschodu, ale i z dalszych państw Azji (oglądamy ich także już w Warszawie)… I skoro „Oni” uczynili możliwą ową wspomnianą już „plandemię” ze wszystkimi jej następstwami…

To jakie moralne i zarazem zdroworozsądkowe (!) przeszkody mogą „Ich” zatrzymać, skoro mają już „Oni”, oprócz pieniędzy, „nowe możliwości techniczne” i sięgają po dalsze? To są ludzie Wieży Babel, przekonani, iż nie ma żadnych ograniczeń religijnych, ani moralnych, ani choćby przyrodniczych (!), ale są tylko ograniczenia naukowo-techniczne i połączone z nimi finansowe. Gdy takie właśnie stanowisko prezentowali niegdyś owi „sowieckije uczionyje”, w Polsce się z nich po prostu śmiano.

I słusznie, acz wybuch w Czarnobylu w roku 1986 już nie był do śmiechu. Dzisiaj wciąż nieco spóźnieni Polacy (i ludzie innych narodów także) spostrzegają, iż tamta zwana u nas „sowiecką” i – wydawałoby się – już miniona mentalność, przeciwnie, objawia się także w różnych krajach „sytego Zachodu”. I co my na to?

Polecamy również: Ukraińcy nie chcą opuścić akademika UMCS

Idź do oryginalnego materiału