Mateusz „Jankes” Jankowski – Gwardzista na zawsze!

3 miesięcy temu

Popularny „Jankes” wywodzi się z Elbląga. A w swojej karierze na najwyższym szczeblu w kraju bronił kolorów także klubów z Piotrkowa Trybunalskiego i Puław. Ma w CV też SMS Gdańsk, Techtrans Elbląg i Warmię Olsztyn. Bywał również powoływany do seniorskiej reprezentacji Polski, a z młodzieżowymi grał na mundialu i mistrzostwach Europy. W Opolu znalazł się w 2014 roku i już w debiutanckim sezonie pomógł Gwardii w awansie do elity. Walnie przyczynił się także do trzeciego miejsca w Superlidze AD 2019. Z nim w składzie opolanie trzy razy z rzędu docierali również do półfinału Pucharu Polski.

Łukasz Baliński: Podwieszenie koszulki pod dachem hali, zastrzeżenie numeru. Czegoś takiego w Opolu jeszcze nie było.

Mateusz Jankowski: – To była dla mnie wielka sprawa. Oprawa niesamowita. To pokazuje, iż zwykły sportowiec może sobie zaskarbić uznanie ludzi, ale też nie każdy ma zaszczyt czegoś takiego dostąpić. Mnie się to udało i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Mam nadzieję, iż moja osoba zapoczątkowała piękną tradycję w tym mieście.

– Wiedziałeś wcześniej, co się święci?

– Nie powiedziano mi, co się może dokładnie wydarzyć, ale na pewne rzeczy się nastawiałem, bo chciałem być przygotowany, tak, żeby w razie czego nie płakać… ale emocji często nie da się przewidzieć. Była chwila wzruszenia i nie pamiętam dokładnie wszystkiego (śmiech).

– Symbol, legenda, lider odchodzi. Co myślisz, gdy czytasz takie słowa na swój temat?

– Dumę. Ja się w takim świetle nie stawiam, ale wychodzi na to, iż dla kibiców jestem jakimś symbolem i to na pewno bardzo mnie cieszy. Jak również to, iż utożsamiają się ze mną, a mnie z klubem. To jest bardzo miłe. Niemniej, to nie zrodziło się wczoraj, ani przedwczoraj, tylko przez 10 lat każdego dnia ciężko na to pracowałem. Miałem też to szczęście, iż nigdy nikomu nie wyrządziłem większej krzywdy, ani moje zachowanie nie było na tyle złe, żeby je tępić i hejtować np. w internecie. Trzeba być sobą i to na pewno pomogło w tym wszystkim.

– Jak ci się grało ostatni mecz?

– Ogólnie dwa, trzy dni przed nim były dla mnie ciężkim czasem. Stale byłem podenerwowany, stresowałem się. Nigdy się tak nie czułem. Samym spotkaniem nie, podchodziłem do niego, jak do każdego poprzedniego, bardziej martwiłem się tym, co będzie po ostatnim gwizdku.

– Do 1000 goli w barwach Gwardii kilka zabrakło…

– Szkoda, bo ostatnio nie grałem bodajże w pięciu meczach, gdyż miałem pęknięte żebro i myślę, iż gdyby nie to, to udałoby się przekroczyć tego „tysiaka”, ale widocznie tak miało być. To są tylko liczby. Myślę, iż jest wiele cenniejszych rzeczy, które udało się w tym czasie zrobić niż tylko zdobywać bramki.

– Wciąż czujesz się częścią tego klubu? Bo dla wielu chyba nigdy nie przestaniesz być. Przygotowywałeś się na to w ostatnich tygodniach, ale gdy o tym się dowiedziałeś, zaskoczyło cię to?

– Jeszcze sam nie wiem, jak będę się do tego odnosił, bo dla mnie Gwardia na zawsze pozostanie wyjątkowym klubem. To, co się wydarzyło… to nie chciałbym na razie tego rozwijać. Na to przyjdzie jeszcze odpowiedni czas. Muszę trochę ochłonąć. Możliwe, iż kiedyś się do tego odniosę, ale teraz wolę to przemilczeć. Z mojej strony nie wydarzyło się nic szczególnego. Nie mogłem jednak zachować się inaczej, chcąc dalej żyć według swoich przekonań i swoich zasad. Na pewne rzeczy nie mogłem się zgodzić, bo wtedy nie mógłbym spojrzeć sobie w oczy. Bardzo dużo w tym czasie dała mi praca z młodzieżą, bo ona jest taka prostolinijna, szczera, na dużych emocjach, na wzajemnym zaufaniu. To, jak podpatruję, co robią i jak moje wskazówki wkładają w swój rozwój, jest czymś niesamowitym.

– To twój pomysł na siebie „po karierze”, czy jeszcze będziesz szukać?

– Dużo takich głosów słyszałem, żebym szedł tą drogą, bo się do tego nadaję. I chyba bardziej ludzie mnie do tego zachęcili i popychali. Bo widzą we mnie potencjał w tym kierunku, a ja w sumie sam nie wiedziałem, co chcę robić. Niemniej, myślę, iż faktycznie praca z młodzieżą byłaby czymś ciekawym. Ale nie wykluczam też, iż zrobię odpowiednie papiery, po to, aby w przyszłości poprowadzić jakiś zespół seniorski.

– Wróćmy jeszcze na chwilę do przeszłości. Jakbyś podsumował to, co za tobą i klubem? Z czego jesteś najbardziej dumny, a czego najbardziej żałujesz, co można było zrobić inaczej, lepiej?

– Wiele rzeczy można było zrobić inaczej i lepiej. Ja zawsze staram się postępować zgodnie ze swoimi zasadami i to mnie trzyma w jakichś tam ryzach. Wszystko, co robiłem w klubie i dla niego, było szczere i prawdziwe. I na pewno bywało tak, iż nie miałem racji czy coś robiłem źle, ale postępowałem tak, bo wierzyłem w to, przy czym też przecież mogłem się po prostu pomylić, jak każdy człowiek. Ale byłem w tym przede wszystkim szczery i z tego jestem dumny. Ze sportowego punktu widzenia żałuję natomiast tych wszystkich meczów, których nie udało się wygrać. Żałuję trochę, iż mieliśmy okres pandemii, gdzie przez rok praktycznie graliśmy przy pustych trybunach i uważam, iż to było totalnie bez sensu. To się też nałożyło na naszą przygodę z pucharami, przez co też ta nie mogła zostać dokończona.

Bardzo się za to cieszę, iż we właściwym momencie do klubu trafili charakterni ludzie i mimo braku jakichś udogodnień, pomimo mniejszych finansów, potrafiliśmy stworzyć drużynę, która potrafiła wygrać z potentatami z Kielc czy Płocka. To było spore osiągniecie. Ale nikt nam tego nie dał, my na to zapracowaliśmy i wierzyliśmy, iż możemy to zrobić. Mieliśmy wtedy taką „pakę”, iż liczyła się z nami cała liga.

– Wielu zazdrości ci CV. Czujesz się spełniony?

– Ja piłkę ręczną traktuję jako hobby, coś, co mnie napędza i pomaga mi w życiu, ale na pewno nie jestem jeszcze spełniony i nie robię tego też stricte dla pieniędzy, bo wtedy należałoby przestać. Mnie to przede wszystkim sprawia ogromną radość. I dopóki będę czerpał z tego radość, to nie przestanę. Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, iż to nie będzie trwało 10-15 lat, bo jest „bliżej, niż dalej”, ale dopóki zdrowie jeszcze na to pozwoli, to chciałbym wycisnąć maksa. I tak sobie teraz myślę, iż w Opolu byłem 10 lat, oddałem siebie w całości i może to, iż zmienię Gwardię na inny klub, to rozwinie mnie jeszcze bardziej.

Przecież teraz moje nastawienie też się musi zmienić. Bo tutaj pewne rzeczy były już wypracowane i byłem różnych rzeczy nauczony, a każda zmiana jest dobra, bo rozwija. Trzeba będzie się przestawić na inne tryby, wejść w nowe środowisko, niejako wykazać się na nowo. Ta mobilizacja znowu się zwiększy, ale też to, co udało mi się tutaj wypracować, to będzie ze mną szło. I jeżeli będę przychodził do innego klubu, to na innym statusie niż zawodnicy, którzy zaczynają swoją przygodę z najwyższym szczeblem.

– To jeszcze a propos młodzieży i rozstania z Gwardią… Ponoć niektórym w niesmak był wywiad, którego swego czasu udzieliłeś. W nim to młodszym zawodnikom z klubu trochę wsiadłeś na ambicję.

– To, iż się to komuś nie spodobało, to tym bardziej świadczy, iż było prawdziwe. jeżeli ktoś za wszelką cenę będzie chciał się w pewnych rzeczach czegoś doszukać, to zawsze to zrobi. Takie słowa irytują ludzi, którzy albo mają coś sobie do zarzucenia, albo nie są ze sobą szczerzy, albo im się po prostu coś wydaje. Ktoś, kto jest zdeterminowany i ciężko pracuje, to wie, iż to nie było o nim. A jak ktoś się miga i mówi sobie, iż ma 20 lat i dużo czasu przed nim… no, to nie, to tak nie działa. To, iż komuś się to nie spodobało, to trudno, ja nie jestem czekoladą, iż trzeba mnie zawsze lubić. Mówię to, co myślę i myślę, iż za to też szatnia mnie szanuje.

– Facet którego można się przestraszyć w ciemnej uliczce, ale z sercem na dłoni. To o tobie. Wszystko się zgadza?

– Zdecydowanie. Jakby nie było, jestem dosyć duży, do tego łysy, co też potęguje wrażenie (śmiech). Przez te wszystkie lata uprawiania sportu wiele razy ktoś mnie oszukał, gdzieś zranił. Ja kiedyś starałem się traktować wszystkich dobrze, ale teraz wiem, iż trzeba traktować ludzi tak, jak oni traktują ciebie. o ile komuś nie zależy na mnie czy na naszych relacjach, to ja się tym totalnie nie przejmuję. o ile ktoś, kogo lubię, ma jakieś problemy, a często widzę takie momenty w życiu, zwłaszcza u młodych zawodników, to staram się pomóc. Zatem tak, zdecydowanie serce na dłoni, bo te mogę dać każdemu, a co kto z tym zrobi, to już jest jego sprawa. Przestraszyć się mnie też pewnie można, ale najlepiej nie denerwować (śmiech).

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.

Idź do oryginalnego materiału