Mateusz Zachara na początku 2011 roku zamienił Raków Częstochowa na Górnika Zabrze. W klubie z Roosevelta spędził cztery lata, z roczną przerwą na wypożyczenie do GKS Katowice.
W rozmowie z serwisem Roosevelta81.pl były napastnik 14-krotnych mistrzów Polski opowiada m.in. o kulisach swojej kariery, niedosycie związanym z sezonem 2013/14, kiedy Trójkolorowi byli bliscy walki o ligowe laury oraz o swoich występach w klubach nieco egzotycznych dla polskiego piłkarza.
Kiedy przychodziłeś z Rakowa do Górnika uchodziłeś za wielki talent. Uważasz z perspektywy czasu, iż transfer do Zabrza był słusznym krokiem?
Mateusz Zachara: Oczywiście, iż tak. Miałem w tamtym czasie możliwość przejścia do innych klubów, ale po rozmowach z trenerem Brzęczkiem zdecydowałem się na Górnika. Z perspektywy czasu uważam, iż był to bardzo dobry ruch z mojej strony.
Twoje początki w Częstochowie, to okres kiedy Krzysztof Kołaczyk rozpoczynał z Michałem Świerczewskim budowę wielkiego Rakowa. Wierzyłeś już wtedy w ten projekt?
– Tak, w tamtym okresie zaczęło się w klubie budować coś nowego. Raków zaczynał coraz lepiej funkcjonować i wyglądało to coraz bardziej profesjonalnie, choć na moment, w którym klub znajduje się teraz, trzeba było jeszcze poczekać. Konsekwencja i determinacja Michała Świerczewskiego były i przez cały czas są ogromne.
W ostatnich latach Raków dystansuje Górnik pod względem sukcesów.
-Rzeczywiście, w ostatnich latach Raków osiąga bardzo dobre wyniki, ale nie zapominajmy, jak utytułowanym klubem i jak wielką historię ma Górnik.
W opinii wielu w Częstochowie do budowy klubu na miarę europejską brakuje stadionu na miarę aspiracji Rakowa.
– Drużyna i klub są budowane konsekwentnie oraz z długofalową wizją. Nie jest tajemnicą, iż w Częstochowie brakuje stadionu z prawdziwego zdarzenia, który przyciągnąłby jeszcze więcej kibiców i stał się dodatkową promocją miasta poprzez sport.
Ty w Zabrzu spędziłeś cztery lata z przerwą na wypożyczenie do GieKSy. Jak wspominasz ten czas?
– Tak jak mówiłem na początku, przejście do Górnika było bardzo dobrym ruchem z mojej strony. Początki nie należały jednak do łatwych. Przeskok z drugiej ligi do Ekstraklasy był ogromny i pierwsze pół roku kosztowało mnie naprawdę sporo. Dopiero wypożyczenie do GKS-u Katowice na rok wiele zmieniło. Kiedy wróciłem, byłem już innym zawodnikiem i moja sytuacja w Górniku wyglądała zupełnie inaczej.
Najlepszy w Twoim wykonaniu był sezon 2013/14, w którym strzeliłeś jedenaście bramek.
– Sezon 2013/2014 był dobry nie tylko dla mnie, ale również dla całej drużyny i klubu. To wtedy zacząłem strzelać regularnie, ale była to także zasługa bardzo dobrze zbudowanej drużyny, jaką mieliśmy w tamtym okresie.
Odczuwasz niedosyt po tym sezonie? Wydawało się, ze powalczycie o coś więcej, ale w październiku odszedł Adam Nawałka przejmując reprezentację Polski.
– Trochę tak, bo graliśmy naprawdę dobrze i mieliśmy potencjał, by osiągnąć jeszcze więcej. Trener Adam Nawałka zdecydował się jednak odejść do reprezentacji, a wyniki, jakie tam osiągnął, każdy zna i wspomina z dużym sentymentem. Mam nadzieję, iż teraz trener Jan Urban dostarczy kibicom takich samych emocji, jakie przeżywaliśmy za czasów Adama Nawałki.
Ty także swój epizod w reprezentacji narodowej zaliczyłeś.
– Wystąpiłem w dwóch meczach towarzyskich i dla mnie, jako sportowca, były to niezapomniane chwile. Uważam, iż każdy, kto zaczyna trenować, musi dążyć do tego, aby kiedyś móc zagrać w koszulce reprezentacji i zaśpiewać w niej nasz hymn.
Z Górnika odszedłeś do Chin. Kierunek w tamtych latach dość egzotyczny, choć nie byłeś pionierem.
– Przede mną do Chin odszedł także z Górnika Krzysiek Mączyński. Kiedy przyszła oferta, wiele razy rozmawiałem z Krzyśkiem o tym, jak to wszystko tam wygląda. Ostatecznie zdecydowałem się na ten transfer i jestem zadowolony, iż podjąłem taką decyzję.
Trafiłeś do Henan Jianye – jak wspominasz czas spędzony w tym klubie?
– To był mój pierwszy zagraniczny wyjazd i od razu tak egzotyczny kierunek. Początek nie należał do łatwych – inna kultura i moja słaba znajomość języka angielskiego sprawiały problemy. Ale właśnie dzięki temu doświadczeniu zyskałem ogromną pewność siebie i podszkoliłem język angielski. Po tym pobycie wiedziałem, iż skoro poradziłem sobie tam, to poradzę sobie już wszędzie. jeżeli chodzi o sam klub, to wszystko wyglądało tak, jak powinno. Baza treningowa, zaplecze czy sztab szkoleniowy – wszystko stało na poziomie porównywalnym do tego, co mamy w Europie.
Z Chin wróciłeś do Polski i podpisałeś kontrakt Wisłą Kraków. Sezon spędzony przy Reymonta nie był jednak dla Ciebie najlepszy.
– Do Wisły trafiłem po rocznej przerwie spowodowanej operacją obrąbka barkowego. Zresztą o moich kontuzjach jeszcze trochę będzie (śmiech). Kontrakt podpisałem na rok z opcją przedłużenia, ale klub nie zdecydował się z niej skorzystać. Był to okres, w którym wokół Wisły działo się naprawdę sporo… W szczegóły nie chcę się jednak wdawać.
Z Krakowa udałeś się do Portugalii. CD Tondela nie dała Ci jednak upragnionej stabilizacji.
– Po okresie spędzonym w Wiśle niespodziewanie odezwali się przedstawiciele Tondeli. Nie zastanawiałem się długo i od razu byłem na tak. Liga portugalska to ostatni przystanek przed topowymi ligami w Europie. jeżeli się tam sprawdzisz, masz szansę pójść jeszcze wyżej. Niestety, w moim przypadku znowu przydarzyła się kontuzja w okresie przygotowawczym, a do tego doszły narodziny mojego pierwszego dziecka. W tamtym czasie wiele rzeczy zmieniło się w moim życiu i stąd decyzja o powrocie do kraju.
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Powrót do Rakowa był oczywistością.
– Dokładnie tak, powrót do Rakowa, czyli miejsca, w którym zaczynałem grać, wydawał się oczywistością. Klub walczył wtedy o awans do Ekstraklasy i był już zupełnie innym Rakowem niż ten, z którego odchodziłem. Niestety, na przeszkodzie znowu stanęła kontuzja – uszkodzenie tego samego obrąbka barkowego, przez który wcześniej musiałem opuścić Chiny. Powrót po urazie nie przebiegał tak, jak powinien, i Raków nie zdecydował się przedłużyć ze mną kontraktu.
W Częstochowie spotkałeś Marka Papszuna. Kto jest Twoim zdaniem lepszym trenerem? Papszun czy Nawałka?
– Miałem przyjemność pracować zarówno z trenerem Papszunem, jak i z trenerem Nawałką. Nie chciałbym mówić, który z nich jest lepszy. Od każdego z tych trenerów wyciągnąłem coś wartościowego, czy to w kwestiach taktycznych, czy w podejściu do zawodnika i całej grupy. Jedno, co na pewno ich łączy, to ogromna dyscyplina – zarówno na boisku, jak i poza nim.
Z Rakowa przeniosłeś się na Słowację. Z natury kierunek ten piłkarze i trenerzy pokonują w odwrotnym kierunku.
– Po odejściu z Rakowa odezwał się do mnie dobrze znany kibicom Górnika Robert Jeż, który wówczas pełnił funkcję dyrektora sportowego w Pohroniu. Pojechałem, porozmawialiśmy i gwałtownie podpisaliśmy kontrakt. Chciałem właśnie na Słowacji odbudować się po kontuzji.
Słowacy czy Czesi grający w PKO BP Ekstraklasie nie mają problemów z przyswojeniem języka polskiego. A jak u Ciebie z językiem słowackim?
– Język okazał się bardzo podobny, więc gwałtownie go załapałem. Już po krótkim czasie potrafiłem rozmawiać po słowacku – oczywiście łamanym, ale dogadywałem się bez większych problemów.
Ciekawym kierunkiem jest też liga bośniacka, w której grałeś w barwach NK Siroki Brijeg. Jak z perspektywy polskiego piłkarza wyglądały występy w tym rejonie Europy?
– Liga bośniacka pojawiła się w moim życiu zupełnie niespodziewanie. Byłem wtedy i jestem do dziś w stałym kontakcie z trenerem przygotowania motorycznego Frano Hrkacem – którego poznałem jeszcze w Chinach – i to właśnie on zaprosił mnie do Bośni. Tamtejsi zawodnicy są naprawdę dobrze wyszkoleni technicznie i mają w sobie ten charakterystyczny, silny temperament, choć czasami brakuje im trochę zapału do pracy.
A samo życie w Bośni i Hercegowinie?
– Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Ludzie, którzy przeszli tak trudne doświadczenia związane z wojną, dziś są niezwykle życzliwi i potrafią cieszyć się każdą chwilą. Niestety, tuż przed pierwszym meczem złamałem obojczyk i konieczna była kolejna operacja. A kiedy wróciłem po kontuzji, w ligowym meczu złamałem żebra. Wtedy podjąłem decyzję o powrocie do Polski.
Karierę kończyłeś w niższych ligach w Polsce. Jakie masz wspomnienia z Łagowa?
– Po powrocie z Bośni bardzo poważnie myślałem o zakończeniu kariery. Jednak po rozmowach z panem Markiem Brudkiem, którego serdecznie pozdrawiam, zdecydowałem się dołączyć do klubu z Łagowa. Pan Brudek budował tam naprawdę świetny projekt – zresztą drużyna w Pucharze Polski odpadła dopiero po meczu z Cracovią. Niestety, w gminie działy się i przez cały czas dzieją niedobre rzeczy, przez co na ten moment klub startuje w rozgrywkach B Klasy.
W tym sezonie nie znajdziemy Cię w kadrze żadnego klubu. To już ostatecznie koniec? Masz dopiero 35 lat, mógłbyś jeszcze pograć…
– Tak, to już koniec. Bardzo długo dojrzewała we mnie ta decyzja. o ile całe życie grasz w piłkę, bardzo trudno jest z dnia na dzień po prostu przestać. Zawsze będzie brakować tej przedmeczowej adrenaliny czy klimatu szatni, niezależnie od poziomu, na jakim się znajdujesz. Ale tak, to już koniec i teraz skupiam się na innych rzeczach.
Jaki masz pomysł na życie po piłce?
– Niedawno ukończyłem kurs trenerski UEFA B+A, który kończył również Szymon Matuszek, którego pozdrawiam. Rozpocząłem pracę z młodzieżą w Akademii LOT Konopiska, gdzie prowadzę dwie grupy – roczniki 2014 oraz 2019. – Stworzyliśmy także platformę internetową, coś na wzór OLX czy Vinted, ale dedykowaną wyłącznie obuwiu piłkarskiemu. Można tam kupić, sprzedać lub wymienić się korkami.
Ciekawa forma działalności. Możesz powiedzieć o niej coś więcej?
– Strona dopiero raczkuje, ale wierzę w ten projekt i zachęcam rodziców oraz zawodników Akademii Piłkarskiej Górnika Zabrze do odwiedzenia strony korkizakorki.pl, gdzie znajdują się wszystkie informacje o tym, po co powstała i jak działa. Dodatkowo niedługo rozpoczynam budowę boiska ze sztuczną nawierzchnią, gdzie będę organizował treningi indywidualne dla zawodników. Mam teraz pełne ręce roboty i dużo planów na przyszłość.
W poniedziałek w Częstochowie Raków podejmie Górnika Zabrze. Jakiego meczu spodziewa się Mateusz Zachara?
– Spodziewam się dobrego, otwartego widowiska. Wierzę, iż Raków zacznie wygrywać i wróci na odpowiednie tory, ale rywal w tym spotkaniu nie będzie łatwy. Chcę po prostu obejrzeć dobry mecz na wysokim poziomie, a wynik pozostaje sprawą otwartą. Na koniec chciałbym pozdrowić wszystkich sympatyków i kibiców Górnika. Życzę Wam dobrej zabawy podczas meczu i liczę na interesujące widowisko na boisku.
Jaki wynik stawiasz w tym meczu?
– Ciężkie pytanie… Myślę, iż padnie remis.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl
















