Lechia Zielona Góra przerwała passę porażek w III lidze.
Po 3 przegranych z rzędu(oraz porażce w Pucharze Polski) pokonała w końcu Unię Turza Śląska 1-0(0-0).
Mecz był trudny do oglądania – Lechia przez prawie cały mecz miała ogromną przewagę, ale męczyła się ze stojącą przed własnym polem karnym drużyną gości i nie potrafiła wykończyć dogodnych okazji, a w ogóle ciężko dochodziło się jej do okazji.
Grała bowiem czytelnie, brakowało elementu zaskoczenia czy zmiany kierunku akcji. Unia spokojnie kasowała ataki Lechistów i ci irytowali swoją nieporanością.
Jeśli chodzi o sytuacje to w I połowie groźnie strzelał Mateusz Lisowski z rzutu wolnego, groźnie dośrodkowywał Michał Szmigiel, a najgroźniej uderzał głowę Przemysław Mycan, ale piłka poszła obok bramki.
Od początku II połowy Lechia ruszyła do ataku – strzelali Tumala, rajd zrobił Kołodenny, ale przez cały czas brakowało wykończenia.
W końcu w 78 minucie bramkarz Lechii Jakub Bursztyn długim podaniem uruchomił Mateusza Lisowskiego, a ten po 30-metrowym rajdzie wpadł w pole karne, strzelił z ostrego kąta i pokonał bramkarza gości.
Mateusz Lisowski po meczu przyznał, iż kamień spadł z serca całemu zespołowi:
W końcówce Lechia się cofnęła i kilka razy było nerwowo w polu karnym, na szczęście wynik już się nie zmienił. O to między innymi RZG pytało trenera Sebastiana Mordala:
Bramkarz Lechii, Jakub Bursztyn, zaliczył – jak pisaliśmy – asystę przy bramce Lisowskiego, a po meczu mówił tak:
Posłuchajmy jeszcze obrońcy Lechii – Łukasza Tumali:
Kolejny mecz Lechii już w sobotę, na wyjeździe, z Karkonoszami Jelenia Góra.