Iwona Król z gminy Strzałkowo kolejny już raz walczy z rakim. Na portalu siepomaga.pl ruszyła zbiórka na jej leczenie.
Dwa lata temu zachorowała na raka jelita grubego. – Jak to bywa zazwyczaj, diagnoza przyszła niespodziewanie, bez żadnych objawów. Dobre anioły bardzo mi pomogły, bo operacja usunięcia guza odbyła się bardzo gwałtownie – miesiąc po wykryciu nowotworu. Miał to być koniec mojej walki… Niestety, ta przebiegła choroba nie chciała dać za wygraną tak szybko. Podczas operacji okazało się, iż węzły chłonne przy jelicie były również zajęte, dlatego musiałam poddać się profilaktycznej chemioterapii. Przyjęłam 12 kursów i choć nie było łatwo walczyłam z całych sił. Infuzor towarzyszył mi choćby w pracy, bo tam choć na chwilę zapominałam, z czym muszę walczyć. Chciałam być wśród ludzi, wśród dzieci – to dawało mi siłę – opisuje 48-letnia mieszkanka Rud w gminie Strzałkowo.
W sierpniu 2023 zakończyła leczenie. Miała nadzieję, iż znów będzie normalnie. O jej chorobie wiedziało bardzo mało osób. Nie chciała, by ktoś patrzył na nią przez pryzmat tego, iż jestem chora. Przez pół roku cieszyła się zdrowiem, aż do czasu ostatniego kontrolnego tomografu. – Usłyszałam, iż lekarze podejrzewają wznowę na węzłach chłonnych. Zmiana mała, ale trzeba zacząć chemioterapię. Tym razem leczenie miałabym przyjmować do końca życia, co dwa tygodnie… Po raz kolejny rozbita na milion kawałków stanęłam do walki. Przecież nikt nie powiedział, iż będzie łatwo. Leczenie zaczęłam w lutym tego roku. Niestety pomimo tego, iż zawsze byłam silna i niezależna chemia położyła mnie na łopatki. Miałam wszystkie możliwe skutki uboczne. Ten czas był jakby wycięty z mojego życia, był utratą człowieczeństwa… Wszystkiego… Moje życie to walka już nie tylko z chorobą, ale z moimi myślami… Co zrobić? Czy mam jeszcze jakikolwiek wpływ na to jak wyglądać będzie moje życie? Setki pytań w głowie i brak odpowiedzi… Upadłam na tej drodze już wiele razy, ale to nieważne – ważne jest dla mnie to, iż kiedy już wydaje mi się, iż dalej nie chce walczyć, pojawia się nadzieja. Ona nigdy nie umiera. Pozwala mi znowu wstać i szukać pomocy dalej. Przecież nie jestem sama – mam dla kogo żyć – pisze pani Iwona.
Od lipca zaczęła leczenie w Bawarii, zrezygnowała z chemioterapii. Cały czas jest aktywną osobą, szuka rozwiązań. Zmiany na węzłach są na tyle małe, iż nie mogą być operowane. Zdecydowała poddać się szczepionkom dendrytycznym, opracowywanym w klinice w Niemczech po pobraniu osocza z jej krwi. – Niestety leczenie za granicami naszego kraju jest bardzo kosztowne i choćby jeżeli zacznę je opierając się na własnych oszczędnościach, to nie poradzę sobie, by doprowadzić je do końca. Jest mi trudno prosić o cokolwiek, bo zawsze to ja pomagałam komuś i sprawiało mi to niesamowitą radość. Tym razem jest odwrotnie… To ja proszę Cię o pomoc – prosi pani Iwona. Pomóc można TUTAJ.