Michalinka: Ale stary!

goniec.net 3 godzin temu

Nie widziałam się z nimi przez wiele lat. Kiedyś byliśmy blisko, często odwiedzaliśmy się, dzieci bawiły się razem. Łączy nas wiele imienin, urodzin, świąt, po których kac przechodził szybko, a zawiana jazda była normalką. Wtedy każda okazja była dobra, a brak okazji jeszcze lepszy. A potem z przesuwającymi się nieubłaganie do przodu (tylko do przodu) latami wszystko się jakoś tak rozjechało. Człowiek robił się coraz starszy, coraz bardziej zgorzkniały, coraz bardziej mu się nic nie chciało. Świat zrobił się coraz bardziej szary, a my razem z nim. Kanada podobała się nam coraz mniej, a Polska była daleko i widzieliśmy ją tak jak chcieliśmy – czyli dobrze z ukosa.

ZreflektowaIiśmy się, iż coś jest nie tak, gdy w końcu dotarło do nas, iż nie będzie już powtórki. Okazje, których nie wykorzystaliśmy już się nam nie wydarzą. Marzenia zaczęły się zacierać. Okazje już się nie powtórzą, kochankowie czekać nie będą i nie wrócą. Nagle uzmysłowiliśmy sobie, iż już nigdy nie wrócimy do Polski, przez co nasze wizyty stawały się coraz rzadsze i coraz bardziej męczące. Nikogo nie interesowało, co robimy. Jak mówiliśmy, iż byliśmy na Florydzie, to oni zaraz nas przebijali Barceloną. Jak próbowaliśmy wyjaśnić dlaczego dzieci tak słabo mówią po polsku, to słyszeliśmy, iż ich dzieci świetnie mówią po angielsku. Taka jakaś nieprzyjemna rywalizacja się zrobiła nie wiadomo o co. Czy koniecznie chcieli nas przekonać, iż źle zrobiliśmy wyjeżdżając do Kanady? Moja szwagierka do dziś mi wyrzuca, iż powinniśmy wyjechać do Francji, bo tak zrobiła jej koleżanka. Co mi tu będzie gadać osoba, która przez całe swoje długie już życie nie wyściubiła nosa poza swoją wieś. Poza kilkoma długimi wizytami u mnie w Kanadzie. Każda po kilka miesięcy. Pobytu na zarobek – na czarno oczywiście. Przez te wizyty to ja jestem kanadyjskim oszustem podatkowym, a nie ona. Nie wiem jeszcze, czy to jest grzech, czy nie? Ale oszustwo to jest. Tak samo jak praca na czarno (niektórzy przez cały długi pobyt w Kanadzie tak pracują), a potem pobierają różne zasiłki, tak jakby nigdy nic.

No po prostu godności i wstydu ci ludzie nie mają, albo też tak są skonfundowani, iż nie umieją rozróżnić dobrego od złego, uczciwego od oszustwa, bycia z klasą (a przecież bycie Polakiem do czegoś zobowiązuje) i bez klasy. No ale jak się na to wszystko napatrzyliśmy, to nam skrzydła podcięło. A do tego dołączyła się zgryzota przybywających lat.
No to spotkałam tego znajomego kiedyś faceta. Na plazie Wisła. Trudno mi było go poznać, więc obchodziłam go kilka razy, aż w końcu zagadnęłam. A on:
– Nie poznaję. Kim jesteś? – a po oczach widzę, iż poznaje.

Ach, ty stary łysy dziadygo – myślę, ale nic nie mówię. Tylko: a co tam, a jak tam, a jak tam żonka, a jak kochanka? A on też, tak samo – bardzo zainteresowany.
No końcu mi mówi, iż by mnie na ulicy nie poznał, tak się zmieniłam.
Ach, ty stary łysy dziadygo! Już miałam mu coś powiedzieć w tym samym stylu i zapytać czy choruje na coś, bo brzuch ma wypukły, czy to tylko lustrzyca?
Ale wiecie co? Przypomniało mi się, iż ja mam klasę na starość. I powiedziałam tylko, iż miło było się spotkać i iż nic, ale to nic się nie zmienił.
– No to co, zdzwonimy się? – Tak wkrótce.

Wiecie co dalej będzie? Nie zdzwonimy się, bo i po co? On mi będzie zasuwał o tym jak się zestarzałam nie do poznania, a ja mu (z czystej grzeczności), iż się nic a nic nie zmienił? No cóż rozjechaliśmy się na dobre.

[email protected]

Idź do oryginalnego materiału