Rolę motocykli sportowo-turystycznych częściowo przyjmują dziś szosowe adventure’y. Nie ma w tym nic złego, ale wrażeń z jazdy R 1300 RS nie da się podrobić.
Jeszcze dwie dekady temu motocykle sportowo-turystyczne były swoistym złotym środkiem dla motocyklisty, który chciał mieć wszystko w jednym. Sportową dynamikę, turystyczny komfort, a do tego styl i prestiż. Honda VFR – legendarny V4, niemal niezniszczalna i zawsze gotowa, BMW K1200S i K1300S – bawarska odpowiedź dla tych, którzy chcieli połykać autostradowe kilometry w tempie startującego samolotu. choćby Suzuki oferowało modele łączące dwie dusze – sportu i turystyki. Wtedy mówiło się: po co mieć dwa motocykle, skoro można mieć jednego, który robi wszystko?
Dziś sytuacja wygląda inaczej. Motocykle turystyczne? Kwitną, wystarczy spojrzeć na GS-y czy Multistrady. Sportowe? przez cały czas mają swoich fanów, choć coraz bardziej niszowych (prawidłowo rośnie popularność wyjazdów na tory i trackday organizowane przez doświadczone firmy). Ale sportowo-turystyczne? No właśnie – gatunek na wymarciu. I nagle wchodzi on, cały na biało… albo niebiesko, albo czarno – BMW R 1300 RS. Maszyna, która przypomina nam, iż można połączyć przyjemne z pożytecznym, czyli zakręty z bagażem i prędkość z wygodą.
Zobacz też: [Test z filmem i zdjęciami] BMW R 1300 RS (ASA) 2025 – motocykl ostateczny? A może mocarny R 1300 R?
Skąd ten kryzys?
Powodów jest kilka. Po pierwsze – moda. Dziś, jeżeli chcesz zwiedzać świat, kupujesz adventure’a. Bo wysoko, bo szeroko, bo można postawić trzy kufry i ruszyć w stronę horyzontu. choćby jeżeli 90% czasu spędzasz na drodze do pracy i na ekspresówce w stronę Mazur. Sportowe turystyki przegrały walkę marketingową. Po drugie – wygoda. Wiele osób stwierdziło, iż albo w pełni sportowy, albo w pełni turystyczny i tak segment powoli się kurczył.
A jednak wciąż istnieje grupa motocyklistów, którzy chcą czegoś pomiędzy. Takich, co kochają zakręty, ale jednocześnie cenią możliwość spakowania pasażera i walizki. Takich, którzy nie potrzebują motocykla z prześwitem większym niż pół metra, tylko z charakterem i stylem.
BMW R 1300 RS – lekarstwo na tęsknotę
Nowy RS to świeża interpretacja klasyki. Pod owiewką kryje się bokser o pojemności 1300 cmł i mocy 145 KM. Nie brzmi to jak liczby rodem ze sportów MotoGP, ale w codziennej eksploatacji – więcej niż wystarczająco. Bokser ciągnie z dołu jak lokomotywa, co na serpentynach oznacza jedno: zakręt, przechył, gaz i już jesteś dwie długości dalej.
BMW postawiło też na komfort. Pozycja jest mniej radykalna niż w superbike’u, ale nie tak wyprostowana jak w GS-ie. To oznacza, iż ani nadgarstki nie płaczą, ani kolana nie krzyczą z bólu po 200 kilometrach. Fotel jest na tyle wygodny, iż pasażer może zasnąć, co w sumie jest dobrą i złą wiadomością. Dobrą, bo wygodnie. Złą, bo nagłe kiwnięcie głową w kasku potrafi przestraszyć bardziej niż policjant wyskakujący z za krzaka.
Zdjęcia BMW R 1300 RS 2023 ze skrzynią ASA, w kolorze Triple Black
Reszta artykułu pod zdjęciami.








Zdjęcia pochodzą z testu R 1300 RS na Motogen.
Fotograf: Tomazi.pl
Zalety sportowo-turystycznych
Największa zaleta? Uniwersalność. RS-em możesz jechać w Alpy, z kuframi i pasażerem, żeby w komforcie cieszyć się odkrywaniem nowych miejsc… A następnego dnia możesz wyrwać się samemu na tor, żeby „chicken stripesy” na oponie zamienić na poprzycierane slidery na kolanach. To właśnie magia tego segmentu – dwa światy w jednym.
Druga sprawa to aerodynamika. Owiewki w sportowo-turystycznych faktycznie działają. Nie wyglądają jak połamana kostka Rubika przyklejona do motocykla adventure, tylko są zaprojektowane z myślą o prędkości i stabilności. W RS-ie przy 200 km/h przez cały czas można złapać oddech – i choćby powiedzieć coś do interkomu (choć może brzmieć to jak rozmowa z kosmitami).
Po trzecie – prestiż i styl. Sportowo-turystyczny motocykl mówi o właścicielu jedno: lubi szybko, ale nie da się łatwo nabrać na marketingowe hasła o „przygodzie w dżungli i błocie”.
Wady sportowo-turystycznych
Nie ma róży bez kolców. Po pierwsze – masa. RS nie jest lekki, jak na motocykl sportowy. Manewrowanie nim w garażu lub próba cofania pod górkę potrafi zamienić się w trening siłowy, o ile nie uważasz siebie za strongmana. Ale sprytna konstrukcja podwozia sprawia, iż w trakcie jazdy ta masa zupełnie znika.
Po drugie – cena. BMW nigdy nie było tanie, a RS to motocykl dla tych, którzy mają już odłożoną gotówkę i planują spędzać na nim sporo czasu. Fakt jest taki, iż za sporą sumę otrzymuje się ponadprzeciętną jakość wykonania i wysoki standard wyposażenia.
Po trzecie – nisza. Kupując sportowo-turystyczny motocykl musisz pogodzić się z tym, iż będziesz trochę „innym motocyklistą”. Koledzy na GS-ach będą pytać: a czemu nie adventure? Inni na „ścigach”: czemu nie prawdziwy sport? Odpowiedź jest prosta: bo chcę mieć jedno i drugie. I tyle.
Konkurencja
BMW R 1300 RS nie jest osamotnione, choć konkurencja jest niewielka. Kawasaki Ninja 1100 SX oraz Suzuki GSX-S1000GT to najbliżsi rywale, również dla klienta poszukującego sportowego turystyka, choć z bardziej wysokoobrotowym charakterem silnika. Ale nie da się ukryć – to BMW dzierży palmę pierwszeństwa pod względem technologicznego wyposażenia, a do tego dodaje niepowtarzalny charakter silnika typu bokser.
Sportowo-turystyczne – gatunek dla koneserów
Czy motocykle sportowo-turystyczne wymrą? Niekoniecznie. Będą po prostu niszowe, a co za tym idzie, bardziej wyjątkowe. To motocykle dla tych, którzy nie chcą wpisywać się w główny nurt. Dla tych, którzy zamiast namiotu chcą spakować kombinezon na track-day, a w kufrze obok szczoteczki do zębów chowają rękawice torowe.
BMW R 1300 RS pokazuje, iż przez cały czas można stworzyć maszynę, która łączy dwa światy. Jest szybka, wygodna, technologicznie zaawansowana i ma charakter. To motocykl, którym możesz w poniedziałek pojechać do pracy, w piątek do Berlina, a w niedzielę na tor. I o to właśnie chodziło w sportowo-turystycznych od zawsze.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się więcej o R 1300 RS z praktycznego punktu widzenia, zobacz też: [Test z filmem i zdjęciami] BMW R 1300 RS (ASA) 2025 – motocykl ostateczny? A może mocarny R 1300 R?
Anegdota na koniec
Usłyszałem kiedyś o rozmowie dwóch znajomych. Zatwardziały użytkownik GS-a, spojrzał kiedyś na RS-a i powiedział: ładny, ale co zrobisz, jak skończy się asfalt? Odpowiedziałem: zatrzymam się i wrócę. Bo ja nie szukam błota – ja szukam zakrętów.
I może to właśnie najlepsze podsumowanie. RS nie jest motocyklem dla wszystkich. Ale dla tych, którzy wiedzą, czego chcą, jest strzałem w dziesiątkę.

1 tydzień temu











