Może ich zabraknąć w sklepach. Ceny ostro w górę, każdy kupuje, a półki gwałtownie pustoszeją [19.11.2025]

1 godzina temu

Poranna kawa i pieczony kurczak na obiad – to podstawowe produkty w codziennym menu milionów Polaków. Oba stoją pod znakiem zapytania. W jednym przypadku są rekordowe ceny i coraz mniejsza dostępność. W drugim pozornie niskie ceny, ale za kilka miesięcy może ich po prostu zabraknąć. Zagrożone są też jajka, a choćby czekolada.

Fot. Pixabay / Warszawa w Pigułce

Drób tani tylko teraz – potem może go nie być

Listopad 2025 przyniósł dramatyczny spadek cen drobiu na polskim rynku. W ciągu zaledwie kilku tygodni ceny skupu kurczaków spadły z około 6 złotych do nieco ponad 4 złotych za kilogram. Dane z 10 listopada pokazują, iż na wolnym rynku płacono już tylko 4,00-4,80 złotych za kilogram, przy średniej 4,29 złotych. To spadek o niemal 30 procent w bardzo krótkim czasie.

Co było przyczyną tak gwałtownej obniżki? Wszystko przez ptasią grypę i panikę wśród producentów. W obawie przed rozprzestrzenianiem się wirusa hodowcy masowo i w pośpiechu wyprzedawali swoje stada. W efekcie na rynku pojawiła się ogromna nadpodaż drobiu, która błyskawicznie pociągnęła ceny w dół. To klasyczny przykład sytuacji, gdy strach okazuje się gorszy niż sama choroba – przynajmniej jeżeli chodzi o skutki ekonomiczne.

Problem w tym, iż obecne niskie ceny to tylko pozór. Za kilka miesięcy sytuacja może wyglądać zupełnie inaczej.

Epidemia jak z najgorszego scenariusza

Skala epidemii grypy ptaków w Polsce jest przerażająca. Tylko w 2025 roku potwierdzono już ponad 100 ognisk choroby, co czyni nasz kraj liderem w Unii Europejskiej pod względem liczby zachorowań. To zdecydowanie więcej niż rok wcześniej, gdy odnotowano 50 ognisk. Dla porównania – choćby Węgry, które są na drugim miejscu z 105 ogniskami, nie dorównują Polsce liczbą zwierząt objętych chorobą.

Ponad 8 milionów sztuk drobiu znalazło się w ogniskach zakażenia od początku roku – to ogromna liczba, która przekłada się bezpośrednio na deficyt produkcji. Choroba dotknęła głównie Wielkopolskę, Mazowsze oraz Warmię i Mazury, czyli trzy najważniejsze regiony dla polskiego drobiarstwa. W rezultacie Polska straciła status kraju wolnego od wysoce zjadliwej grypy ptaków.

Dodatkowo branżę dotyka także rzekomy pomór drobiu. W 2025 roku wykryto już 60 ognisk tej choroby w gospodarstwach komercyjnych, gdzie utrzymywano łącznie prawie 6 milionów sztuk ptaków. To kolejny cios dla producentów, którzy i tak już zmagają się z konsekwencjami ptasiej grypy.

Absurd ekonomiczny w cenie jednego jajka

Obecna sytuacja cenowa na rynku drobiu jest ekonomicznym absurdem, który doskonale obrazuje skalę problemu. Cena jaja konsumpcyjnego w hurcie wynosi w tej chwili około 65-75 groszy za sztukę, co oznacza, iż za 10 jaj trzeba zapłacić około 7 złotych. W sklepach konsumenci płacą choćby ponad 1 złoty za jedno jajko, czyli około 10-14 złotych za opakowanie. Tymczasem żywy kurczak na skupie kosztuje zaledwie około 4 złote za kilogram.

To oznacza sytuację, w której producentowi bardziej opłaca się hodować kury na jaja niż na mięso. Rolnicy nie mogą jednak przesiąść się z jednej produkcji na drugą, bo wymaga to zupełnie innego systemu, innego wyposażenia i innych budynków.

Katarzyna Gawrońska, prezes Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz, wprost ostrzega, iż zwalczanie grypy oraz działania prewencyjne eliminują lub ograniczają wiele silnych centrów produkcyjnych. Na domiar złego sektorowi jaj równie mocno przeszkadza inna choroba – rzekomy pomór drobiu, która przynosi znaczne straty. To nie są puste słowa – producenci, którzy przetrwali epidemię, teraz muszą zmierzyć się z kolejnym wyzwaniem: totalną nieopłacalnością produkcji.

Dlaczego hodowcy nie będą wstawiać nowych ptaków

Hodowcy drobiu stoją teraz przed decyzją, która może zadecydować o przyszłości całej branży. Czy wstawiać nowe stada kurczaków? Większość z nich odpowiada: nie.

Po pierwsze, ptasia grypa wciąż jest obecna w Polsce i może zaatakować w każdej chwili. Nowe ogniska pojawiają się regularnie – ostatnie potwierdzono w listopadzie w województwie warmińsko-mazurskim. Hodowca, który dziś wstawi nowe stado, już jutro może być zmuszony do jego całkowitej likwidacji. To ogromne ryzyko finansowe, którego nikt przy zdrowych zmysłach nie chce podejmować.

Po drugie, totalna nieopłacalność. Przy cenach skupu na poziomie 4 złotych za kilogram i rosnących kosztach produkcji (pasze, energia, płaca minimalna), hodowla kurczaków broilerów stała się biznesem deficytowym. Producent, który jeszcze kilka miesięcy temu liczył na przyzwoity zarobek, dziś musi dopłacać do każdego kilograma wyprodukowanego mięsa.

Nawet gdyby jutro sytuacja magicznie się ustabilizowała i producenci zdecydowali się na wznowienie produkcji, efekty ich działań zobaczylibyśmy najwcześniej za kilka miesięcy. Od momentu wstawienia piskląt do momentu, gdy kurczaki będą gotowe do uboju, musi minąć około 6-7 tygodni. Cały proces, od decyzji o wznowieniu produkcji do pojawienia się mięsa w sklepach, trwa minimum 20 tygodni, czyli niemal pół roku.

Tymczasem zapasy z obecnej nadpodaży gwałtownie się wyczerpią. Grudniowy szczyt świątecznego popytu dodatkowo przyspieszy ten proces. I wtedy, prawdopodobnie już na początku przyszłego roku, Polacy mogą stanąć przed pustymi półkami w działach z drobiem.

Kawa drożeje jak nigdy od niemal 50 lat

Z zupełnie innych przyczyn, ale równie drastycznie rośnie cena drugiego produktu, bez którego wielu Polaków nie wyobraża sobie poranka. Dane z października 2025 roku pokazują skalę problemu. Kawa mielona zdrożała rok do roku o 32,3 procent, a rozpuszczalna o 12,6 procent. Dla porównania, rok wcześniej wzrosty wyniosły zaledwie 5,4 i 1 procent.

Jeszcze pół roku temu popularną kawę Lavazza Crema e Aroma można było kupić za mniej niż 40 złotych za kilogram. Dziś w sieci zapłacisz ponad 50 złotych, a ceny dalej rosną. Prognozowana średnia cena kilograma popularnych marek waha się w tej chwili od 65 do 120 złotych. Kawy speciality osiągają już pułap od 130 do 250 złotych za kilogram ziaren.

W kawiarniach sytuacja wygląda jeszcze gorzej. Espresso kosztuje w tej chwili średnio 9,06 złotych, a cappuccino przekracza często 15 złotych w dużych miastach. Sieci handlowe znacząco ograniczyły promocje na kawę. Handlowcy tłumaczą to rekordowymi cenami surowca i brakiem chęci do obniżania marż w kategorii, gdzie sprzedaż pozostaje stabilna przez wysoką lojalność konsumentów.

Giełdy biją alarmy – rekordowe ceny od prawie pół wieku

Na nowojorskiej giełdzie ICE cena arabiki osiągnęła w lutym 2025 roku historyczny rekord przekraczając 440 centów za funt, czyli około 9,7 dolara za kilogram. To wzrost o ponad 100 procent w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Tak wysokich cen nie widziano od prawie 50 lat. Robusta, tańsza odmiana kawy używana głównie do produkcji kawy rozpuszczalnej, na londyńskiej giełdzie LIFFE podrożała do 5861 dolarów za tonę. To najwyższy poziom od 2008 roku, a w niektórych momentach robusta była choćby droższa niż arabika.

Brazylia, największy producent kawy na świecie dostarczający prawie połowę światowej arabiki, ma już kilka ziaren do sprzedania. Dealerzy szacują, iż obecne zbiory brazylijskiej arabiki są wyprzedane w 70 do 80 procent. Brazylijska agencja rządowa Conab prognozuje, iż tegoroczne zbiory arabiki spadną o ponad 12 procent w porównaniu do ubiegłego roku.

Problem dotyka także innych producentów. Wietnam, największy producent robusty, walczy z podobnymi wyzwaniami. Indie, piąty największy producent robusty na świecie, odnotują w 2025 roku spadek eksportu o ponad 10 procent z powodu niższej produkcji i topniejących zapasów. Rolnicy w tych krajach wstrzymują się ze sprzedażą w oczekiwaniu na dalszy wzrost cen, co dodatkowo pogłębia problemy z dostępnością.

Katastrofa klimatyczna niszczy plantacje kawy

Za rekordowymi cenami stoi przede wszystkim katastrofa klimatyczna w krajach produkujących kawę. Brazylia przeszła przez brutalną suszę, ekstremalne temperatury i brak opadów. Wietnam walczy z podobnymi problemami. Kolumbia walczy z ulewami deszczami niszczącymi zbiory. Zmiana klimatu, globalne ocieplenie i zjawisko El Niño znacząco ograniczyły produkcję kawy na całym świecie.

Susze w Brazylii zostały dodatkowo pogłębione przez wylesianie, które zmienia wzorce opadów i zmniejsza zdolność gleby do zatrzymywania wody. Plantacje kawowców wymagają bardzo specyficznych warunków: odpowiedniej wysokości, temperatury, wilgotności i regularnych opadów. Ekstremalne zjawiska pogodowe niszczą kwiaty kawowca, co przekłada się na słabsze owocowanie w kolejnych sezonach.

Eksperci ostrzegają, iż do 2050 roku powierzchnia upraw kawy może być dwukrotnie mniejsza niż obecnie. Rosnące średnie temperatury i większa częstotliwość ekstremalnych zjawisk pogodowych będą powodować kolejne podwyżki cen. Plantatorzy mierzą się nie tylko ze zmiennymi warunkami pogodowymi, ale także z brakiem pracowników i rosnącymi kosztami nawozów niezbędnych do produkcji kawy.

Chiny piją coraz więcej, a to napędza ceny

Globalny popyt na kawę rośnie w zawrotnym tempie, szczególnie w krajach, które dotychczas kojarzone były bardziej z piciem herbaty. Chiny stały się nowym wielkim graczem na rynku kawowym. Dynamiczny rozwój kawiarni, popularność kaw speciality i trend na coffee culture w nowych regionach świata napędzają zapotrzebowanie na wysokiej jakości ziarna.

Większy popyt przy ograniczonej podaży to prosta matematyka prowadząca do wzrostu cen. Konsumenci w krajach produkujących kawę także zwiększają jej spożycie, co zmniejsza ilość ziaren dostępnych na eksport. Rosnące zainteresowanie kawą specialty i wysokiej jakości mieszankami dodatkowo zwiększa presję na segment premium.

Problem polega na tym, iż kawa nie jest produktem fabrycznym, którego produkcję można gwałtownie zwiększyć. Od posadzenia kawowca do pierwszych zbiorów mija kilka lat. Niektórzy eksperci twierdzą, iż obecna sytuacja przypomina działania spekulacyjne z 2011 roku, gdy kawę wykupowano masowo w celach inwestycyjnych. Fundusze inwestycyjne i spekulanci wzmacniają ruchy cenowe na giełdach, działając niczym mnożnik zmienności.

Czy jest nadzieja na stabilizację

Bank Światowy w raporcie Commodity Markets Outlook z kwietnia 2025 roku przewiduje, iż w 2026 roku ceny kawy powinny zacząć spadać. Arabica może potanieć o około 15 procent, a robusta o około 9 procent. Ten optymizm opiera się na prognozach unormowania warunków pogodowych oraz efektach inwestycji poczynionych na plantacjach w ostatnich latach, co ma zaowocować bardziej obfitymi zbiorami.

Dyrektor wykonawcza International Coffee Organization podkreśla, iż światowe zapasy kawy mają szansę ustabilizować się w ciągu najbliższych trzech lat, także dzięki powstawaniu nowych plantacji. Jednak do tego czasu konsumenci muszą przygotować się na wyższe ceny.

W przypadku drobiu sytuacja pozostało mniej przewidywalna. Minister rolnictwa Stefan Krajewski zapowiedział rozmowy z głównym lekarzem weterynarii i wprowadzenie zmian w systemie szczepień oraz bioasekuracji. Rząd stara się nie dopuścić do sytuacji podobnej do tej w Stanach Zjednoczonych, gdzie w 2024 roku brakowało jaj i dochodziło do ich panicznego importu.

Jednak czy działania zapobiegawcze będą wystarczające? Paweł Podstawka, prezes Krajowej Federacji Hodowców Drobiu i Producentów Jaj, mówi wprost: branża jaj i drobiu w Polsce oraz Europie wchodzi w rok 2026 z jasnym sygnałem – nie będzie lekko. Nie mówimy o powrocie do stabilnych lat sprzed epidemii, ale o okresie, w którym trzeba będzie działać w warunkach podwyższonego ryzyka.

Co to oznacza dla ciebie

Jeśli regularnie pijesz kawę, przygotuj się na dalsze podwyżki. Eksperci przewidują, iż do końca 2025 roku ceny kawy mielonej mogą wzrosnąć o kolejne 4 do 7 procent, a kawy rozpuszczalnej o 3 do 6 procent. Tempo wzrostów będzie ściśle zależeć od dalszych notowań arabiki i robusty na giełdach oraz kursu złotego wobec dolara.

Jeśli chodzi o dostępność kawy, nie musisz się obawiać pustych półek w polskich sklepach. Kawa jest dostępna, choć w mniejszym wyborze i po znacznie wyższych cenach. Prawdziwy problem dotyczy importerów i palarni. Wysokie ceny kawy powodują znaczny wzrost wartości poszczególnych dostaw i kłopoty z finansowaniem towaru.

Producenci szukają sposobów na optymalizację kosztów. Część z nich może obniżać jakość, szukając tańszych zamienników lub zmieniając blend, czyli skład mieszanki. W przypadku kaw supermarketowych, które są ciemno wypalone, konsumenci mogą choćby nie zorientować się, iż zmienił się skład. Największe koncerny jak Nestlé już zapowiedziały uszczuplenie ilości produktu w porcji oraz podniesienie cen.

W przypadku drobiu sytuacja wygląda inaczej. Wszystko wskazuje na to, iż obecne niskie ceny to efekt krótkotrwały. Nadpodaż spowodowana paniczną wyprzedażą gwałtownie się wyczerpie, a produkcja nie zostanie wznowiona w tempie pozwalającym na uzupełnienie braków. Producenci, zniechęceni niskimi cenami i wysokim ryzykiem epidemiologicznym, będą ograniczać lub całkowicie zaprzestawać hodowli.

Efekt? Już wczesną wiosną 2026 roku możemy zobaczyć puste miejsca w sklepowych chłodniach, gdzie jeszcze niedawno leżały kurczaki. A jeżeli drób w ogóle będzie dostępny, jego cena może być wielokrotnie wyższa niż obecnie. To samo dotyczy produktów przetworzonych – filetów, piersi, udek czy skrzydełek.

Polacy, przyzwyczajeni do tego, iż drób jest najtańszym i jednym z najzdrowszych mięs dostępnych na rynku, będą musieli albo wydawać znacznie więcej, albo szukać alternatyw. Problem w tym, iż ceny innych rodzajów mięsa również rosną – wieprzowina, wołowina i jagnięcina nie są tanimi zamiennikami.

Jeśli chodzi o jaja, sytuacja jest równie poważna. Teoretycznie Polska produkuje około 30 procent więcej jaj niż wynosi krajowe zapotrzebowanie, a nadwyżki trafiają na eksport. Jednak epidemie chorób oraz transformacja branży (odchodzenie od chowu klatkowego na rzecz droższych systemów ściółkowych i wolnowybiegowych) sprawiają, iż ta nadwyżka systematycznie topnieje. Całe szczęście nie możemy liczyć na import, bo cała Europa jest w podobnej sytuacji.

Paradoksalnie, obecna niska cena kurczaka to nienajlepszy moment na robienie zapasów. Świeże mięso drobiowe nie nadaje się do kilkumiesięcznego przechowywania w zwykłej zamrażarce domowej, chyba iż posiadamy specjalną zamrażarkę, która potrafi schłodzić się poniżej minus 18 stopni.

Tani drób w sklepach to tylko pozór – efekt chwilowej nadpodaży wywołanej paniką. Droga kawa to efekt globalnej katastrofy klimatycznej. Prawdziwy problem dopiero przed nami, a jego skutki odczują wszyscy Polacy już za kilka miesięcy.

Idź do oryginalnego materiału