Musieli uznać wyższość Miedzi

slowopodlasia.pl 1 godzina temu
Siódemka Miedź Legnica - AZS AWF Biała Podlaska 29:27 (14:12)Miedź: Lobchuk, Śliwiński – Łukanowski 9, Dorsz 4, Majewski 4, Put 4, Król 3, Skawiński 3, Cichoń 1, Wojsa 1, Kużdeba, Makar, Wita. Kary: 22 min. (Put, Skawiński, Wita po 2, Dorsz, Król, Cichoń, Wojsa, Łukawski.)AZS AWF: Adamiuk, Kwaitkowski, Solnica – Tarasiuk 4, Wierzbicki 4, Chepyha 3, Książka 3, Rutkowski 3, Trela 3, Grzenkowicz 2, Lewalski 2, Burzyński 1, Lewandowski 1, Szendzielorz 1. Kary: 8 min. (Wierzbicki, Lewalski, Lewandowski, Szendzielorz)W niedzielę wieczorem bialski AZS AWF na hali w Legnicy mierzył się z miejscową Siódemką Miedzią. To było bardzo ważne spotkanie dla układu tabeli – obie drużyny walczą o utrzymanie w lidze. Lepiej zawody rozpoczęli gospodarze, którzy prowadzili 2:0. Potem goście odrobili stratę i do 16. minuty, przy stanie 8:8, gra była bardzo wyrównana. Niestety kolejne cztery minuty przyniosły pięć bramek dla gospodarzy i żadnej ze strony AZS. Bialczanie gubili piłki w ataku lub rzucali „Panu Bogu w okno”.W końcówce pierwszej połowy AZS odrobił część strat, głównie dzięki bardzo dobrej grze Wiktora Kwiatkowskiego – w pierwszej połowie na 28 rzutów zawodników Miedzi obronił 14, co dawało mu 50% skuteczności. Jak słabo w ofensywie grał AZS, można się domyślić po wyniku – mimo skuteczności Wiktora, na przerwę biało-zieloni schodzili przegrywając 12:14. Na domiar złego w 25. minucie za brutalny atak na rywala czerwoną kartkę ujrzał Bartosz Lewandowski i mecz do końca oglądał z trybun.Druga część spotkania zaczęła się znakomicie dla AZS. W bramce szalał Kwiatkowski, w ataku skuteczni byli Antoni Rutkowski i Patryk Książka. Dzięki temu w 43. minucie goście prowadzili 19:15. Wydawało się, iż kolejne minuty będą przynosić powiększanie przewagi bialczan. Niestety wróciły grzechy z pierwszej połowy – straty piłki, często niewymuszone przez rywali, niecelne rzuty i przestrzelone karne (z ośmiu wykonywanych białczanie trafili tylko połowę). Miedź goniła wynik i w 54. minucie doprowadziła do remisu 23:23.Trener Łukasz Kandora nakazał grę w siedmiu w polu z pustą bramką. Bialczanie jak zaczarowani gubili piłkę za piłką, co zaowocowało rzutami legniczan do pustej bramki. W efekcie na dwie minuty przed końcem akademicy przegrywali dwiema bramkami. Przy piłce był AZS. Karol Śkawiński faulował przy rzucie Daniela Szendzielorza, za co wyleciał z boiska na dwie minuty, a białczanie mieli rzut karny. Niestety Maksym Lobchuk obronił rzut Filipa Lewalskiego.Na minutę i dziesięć sekund przed końcem meczu Miedź popełniła błąd zmiany. Na karę powędrował Kacper Łukowski i AZS grał z przewagą dwóch zawodników. Szybką bramkę rzucił Mateusz Grzenkowicz. Do końca meczu pozostawała minuta. Po dwudziestu sekundach trener Miedzi Tomasz Góreczny wziął czas. Niestety Karol Put rzucił dwudziestą ósmą bramkę dla gospodarzy. Nasi wyprowadzili szybką akcję i Książka zdobył dwudziestą siódmą bramkę dla gości.Na dziesięć sekund przed końcem meczu Olivier Wojsa prawdopodobnie faulował w ataku Grzenkowicza, jednak sędziowie zinterpretowali to inaczej, przyznając rzut wolny dla Miedzi. Ponownie Put pokonał Kwiatkowskiego i mecz zakończył się wygraną gospodarzy.Biorąc pod uwagę, iż Kwiatkowski w całym meczu miał 44% skuteczności, broniąc dwadzieścia rzutów na czterdzieści sześć oddanych, a Franciszek Wierzbicki – 100% skuteczności rzutowej (4/4) i wywalczył dwa karne, trudno uwierzyć, iż ten mecz AZS przegrał. Jednak jeżeli weźmiemy pod uwagę, iż białczanie mieli czternaście strat i 56% skuteczności rzutowej (dwadzieścia siedem trafień na czterdzieści osiem prób), porażkę trzeba przyjąć z pokorą.Tydzień temu pisałem, iż o tak grający AZS w meczu z Stalą Gorzów jestem spokojny, o tyle o tak grających Akademików jak w Legnicy raczej spokojnym być nie można. W piątek bardzo istotny mecz w Koszalinie z Gwardią. Lekko nie będzie – walczyć trzeba.
Idź do oryginalnego materiału