Gazeta Świąteczna to pismo ludowe, które nieprzerwanie od 1881 aż do września 1939 roku niestrudzenie ukazywało się co niedzielę. Niosło do wiosek i miasteczek wiadomości z kraju, opowiadania ku rozwadze, przestrogi i nauki dla ludu. W naszym cotygodniowym cyklu Wieści z minionej niedzieli sięgamy do dawnej prasy, aby przypomnieć głos minionego czasu – takim, jakim był. Nie poprawiamy, nie wygładzamy – dajemy świadectwo epoki.Dziś wracamy do numeru z 8 kwietnia 1900 roku i opowieści z Wólki Łabuńskiej (dziś powiat zamojski), gdzie w marcu roku 1900 zaszło wydarzenie krwawe i niespodziewane. Jak donosiła wówczas osoba podpisana inicjałami H. L.: gospodarz Paweł Tomczak nieumyślnie zabił sąsiada.Gazeta Świąteczna, 8 kwietnia 1900 r., str. 5Mimowolne zabójstwoPaweł Tomczak, gospodarz w Wólce Łabuńskiej w powiecie zamojskim, gubernji lubelskiej, spostrzegł wieczorem 23 marca na swojém podwórzu światło. A iż poprzednio dwa razy go już okradano, więc myślał, iż i teraz złodzieje się do niego dobierają. Budzi coprędzej syna swego Macieja, aby szedł zobaczyć, kto jest na podwórku. Maciej wybiegł i widzi sąsiada Wiatra z jakimś drugim człowiekiem. Nim zdążył zapytać, po co przyszli, nieznajomy przyskoczył i palnął go kijem. A tu z drugiej strony Wiatr także się nań zamierza. Więc Tomczak widząc, iż to nie przelewki, jak kropnie go pierwszy kijem po głowie, aż Wiatr od razu padł plackiem na ziemię. Towarzysz jego uciekł.Tomczak myślał, iż i Wiatr naumyślnie upadł, ale iż zaraz się zerwie i będzie uciekał. Zaczął więc wołać domowników i sąsiadów, aby pomogli go przytrzymać. Przybiegli ludzie, wołają na Wiatra, żeby wstawał, a on ani się ruszy. Myśleli, iż udaje, ale przekonawszy się, iż z niego naprawdę już dusza uleciała, porozbiegali się ze strachu do domów. Tomczak struchlał na razie, a potém myślał, jak tu wybrnąć z biédy. Wyciągnął zabitego na drogę, a sam cichaczem powrócił do domu i spalił pałkę, którą go zabił. Z początku podejrzenie padło na żonę i córkę Wiatra, ale na trzeci dzień Tomczak, które- mu widocznie dokuczało sumienie, przyznał się, iż to on niechcący zabił sąsiada. Wzięto go do więzienia i teraz z niepokojem czeka sądu.Z archiwum parafiiW aktach stanu cywilnego Parafii Rzymskokatolickiej w Łabuniach z 1900 roku widnieje zapis, iż niejaki Paweł Tomczak, wdowiec ze wsi Wołka Łabuńska, zmarł jeszcze tego samego roku, w którym miał zabić swojego sąsiada. Tomczak żywota swego dokonał 27 grudnia 1900 roku w wieku 72 lat. Następnego ranka, by zgłosić śmierć ojca wstawił się w kościele syn nieboszczyka, 30-letni Maciej. Towarzyszył mu inny rolnik ze wsi. „Akt ten obecnym niepiśmiennym odczytany i podpisany przez Francuszka Abramowicza jako urzędnika...” – zakończył swoją notatkę ksiądz przyjmujący zgłoszenie o śmierci parafiana.Akt zgonu Pawła Tomczaka. „Działo się we wsi Łabuńki piętnastego / dwudziestego ósmego grudnia tysiąc dziewięćsetnego roku o godzinie jedenastej przed południem. Stawił się Maciej Tomczak, lat trzydzieści...”; źródło: Archiwum Państwowe w ZamościuW Archiwum Państwowym w Zamościu na próżno szukać aktu zgonu kogoś o nazwisku Wiatr z datą śmierci podaną w artykule z Gazety Świątecznej. Choć nie mamy pewności czy chodziło o tego samego mężczyznę, to z dużym prawdopodobieństwem sąsiad Tomczaka mógł nazywać się Stanisław Wiater i w chwili śmierci mieć lat 50. W łabuńskiej księdze parafialnej z 1900 roku możemy wyczytać, iż zmarł nie 23, a 28 marca. Również był rolnikiem. Pozostawił po sobie owdowiałą żonę Petronelę.Paweł Tomczak czy Paweł T.?Dziś pisalibyśmy Paweł T., a sąsiad Wiatr być może stałby się Stanisławem W. Współczesne przepisy chronią tożsamość osób zamieszanych w sprawy kryminalne, zwłaszcza gdy nie zapadł prawomocny skazujący wyrok. Sąd w Polsce może zezwolić na ujawnienie danych osobowych oskarżonego lub skazanego o ile uzna, iż istnieją ważne przesłanki prawne lub istotne społecznie powody, które przemawiają za taką decyzją. Zdarza się to jednak zgoła rzadko.Na początku XX wieku nie było obowiązku ukrywania nazwisk. Wręcz przeciwnie. Prasa pełniła rolę rejestru codziennego życia społeczności, a nazwisko nie było własnością prywatną, tylko znakiem przynależności do wspólnoty. W zaborze rosyjskim brakowało regulacji chroniących dane osobowe. Art. 16 Konstytucji Królestwa Polskiego z 27 listopada 1815 roku gwarantował wolność druku, nie istniała cenzura prewencyjna. Prasa nie mogła jedynie publikować tekstów atakujących władzę państwową, zasad moralności i religii oraz uwłaczających cudzej czci. W praktyce oznaczało to, iż publikowanie danych ofiar czy sprawców było legalne tak długo, jak nie naruszało moralności czy wyznania.W dzisiejszym prawie, po stu latach od śmierci lub urodzenia osoby dane przestają być chronione przepisami o ochronie danych osobowych. Oznacza to, iż można je legalnie ujawniać i publikować, także w kontekście historycznym. Dotyczy to m.in. imion, nazwisk, wieku czy miejsca zamieszkania – tak jak w przypadku Pawła Tomczaka i jego sąsiada. Księgi metrykalne z tamtych lat są już ogólnodostępne w archiwach, a publikowanie ich treści nie wymaga zgody spadkobierców.Więcej tekstów z cyklu Wieści z minionej niedzieli: