Uroczystość Wszystkich Świętych, to zawsze czas refleksji i zadumy. Człowiek siedzi, myśli, kontempluje… I dochodzi do mniej lub bardziej ciekawych wniosków. Mnie nasunęły się następujące.
„Najpierw Cię ignorują. Potem śmieją się z Ciebie. Później z Tobą walczą. Na końcu wygrywasz.” – Mahatma Gandhi.
Czy to historia Górnika Zabrze w PKO BP Ekstraklasie w tym sezonie? Tego nie wiem. Póki co poszczególne jej rozdziały się piszą. Od tygodnia jesteśmy na poziomie trzecim, ale od początku…
Najpierw Cię ignorują…
Górnik udanie rozpoczął sezon. Zbierał punkty, tracił ich niewiele, a jak już tracił to z przytupem. Kto przed sezonem napisałby tak romantyczną historię meczów naszej drużyny, w której po trzech kolejkach będziemy mieli sześć punktów na koncie, prawie urwiemy kolejną zdobycz w Poznaniu, by następnie zes**ć się metr przed kiblem i dać wywieźć komplet punktów z Zabrza Bruk-Bet Termalice?
…potem śmieją się z Ciebie…
Potem znowu rozbita Pogoń w Szczecinie, GieKSa przy Roosevelta i… Motor wygrywa z nami bez większego problemu. To wszystko spowodowało, iż choć w tabeli cały czas byliśmy w czubie – wielu nas ignorowało. Trzy porażki w siedmiu meczach. Wynik jak na średniaka przystało. Śmieszny ten Górnik jak jego przyśpiewka „Zagraj, zagraj jak za dawnych lat!”.
I na tym byśmy mogli poprzestać, gdyby chłopcy z Zabrza nie zaczęli się bawić nieładnie. Wygrali w Częstochowie, pokonali Widzew, awansowali w Pucharze Polski po meczu z rezerwami Legii, urwali punkty Cracovii, pokonali Legię w Ekstraklasie… Hola, tak się nie robi, nie w tej lidze! A drużyna Michala Gasparika miała to w nosie. Urwała punkty w Kielcach, pokonała Jagiellonię i w Pucharze Polski ograła Arkę Gdynia. Ostatni mecz o stawkę przegraliśmy dwa miesiące i jeden dzień temu…
…później z Tobą walczą…
I właśnie w tygodniu pomiędzy meczami z Jagą i Arką dynamicznie weszliśmy w trzeci rozdział. Pojawił się strach. Bo to nie ma tak. Pieniądze za puchary były podzielone na 20 lat do przodu. Lech, Jaga, Legia, Raków, Pogoń, dokapitalizowany Widzew… i Górnik się pcha do pieniędzy. My jesteśmy im potrzebni, jak wół do karocy. Tylko przy tym wole reszta siły pociągowej wygląda dziś jak stare kobyły… A Górnik – jak to Górnik – mało gada, dużo robi.
Już sama zapowiedź tego artykułu wywołała powszechne ruszenie. Zwłaszcza u kibiców z Białegostoku, którzy od tygodnia mają z Górnikiem największą platoniczną kosę w całej lidze.
Wyzywanie od idiotów, debili, kretynów… Niespecjalnie mnie to rusza. Na pewno jednak nie zgodzę się na ograniczenie prawa do wolności wypowiedzi, bez względu na to czy ktoś się z moją tezą zgadza czy nie.
Jesteście mocni, ale głównie w necie. Jesteście tak mocni, iż w sumie ligę wciągacie nosem na śniadanie. Tylko dlaczego na te czternaście kolejek liderem byliście przez tydzień? I dla jasności, daleki jestem od tytułowania Górnika nowym mistrzem Polski. Jesteśmy na czele peletonu, ale podjazdów przed nami jeszcze kilka.
A tabela jak ma się odwrócić, niech się odwraca, bo póki co na tego typu zaczepki wyglądają tak:
Śląska gościnność to nie frajerstwo
A jeżeli o kulturze mówimy…
„Wchodząc do świątyni polskiego futbolu, należy okazać szacunek” – zwykł mówić legendarny rzecznik prasowy Górnika Jan „Bolek” Niesyto. A Jagiellonia? Nie tylko butów nie zdjęła, ale założyła te prosto z chlewa: WIĘCEJ TUTAJ
Przyjęliśmy Was z tradycyjną śląską godzinnością. Oddaliśmy do Waszej dyspozycji swoje boiska treningowe, zaplecze szatniowe, siłownię, sanitariaty… A Wy chodziliście po obiektach i nawoływaliście Michala Sacka? Faceta, który od pół roku nie gra w piłkę, w tej chwili jest po ciężkiej operacji, w trakcie rehabilitacji, który zdrowie na boisku zostawił na rzecz Waszego mistrzostwa Polski? W imię czego? Podrażnionego podlaskiego ego, bo odszedł z Białegostoku, żeby do domu mieć nie blisko 900, a niespełna 400 kilometrów? Małych ludzi poznaje się po pobudkach, jaki mi się karmią. A to było naprawdę słabe…
O kwestiach sędziowskich nie chcę toczyć debaty. Z całą pewnością nikt z Zabrza się z żadnym z arbitrów nie układał. Pojawił się błąd, został naprawiony kolejnym. Możemy nad tym ubolewać, szczerze współczuć. Ale nikt nam nie ma prawa odbierać euforii z kolejnego dopisanego kompletu punktów, który uczciwą walką zdobyliśmy na boisku.
A może nie o błąd sędziego Frankowskiego tutaj chodziło? Postawmy sprawę jasno. Górnik meczami nie handlował, nie był karany za korupcję. Jagiellonia? Spuśćmy na to zasłonię milczenia…
Gdyński odlot
Na koniec do walki włączyła się – przez nikogo nie proszona – Arka Gdynia. Po co i w imię czego? Dla podbudowania podupadłego ja, spowodowanego latami banicji w I lidze? W gruncie rzeczy piłkarze beniaminka mogli założyć te ochraniacze na zęby. Nic tak nie boli jak taki strzał prosto w szczękę tuż przed ostatnim gongiem…
Ale po końcowym gwizdku sędziego dominowały pytania o pracę rękami Josemy (w niedzielę zagra bez rąk) i odebrane prawo do treningu w Zabrzu. Trener Gasparik odpowiedział z klasą.
Byliśmy w Gdyni i słyszeliśmy późniejsze komentarze. – Podolski jest w Zabrzu właścicielem. On z sędziami żyje jak koledzy, oni mu kartek nie dają, bo to Podolski. Każdy inny by dostał, ale nie Podolski. Bo Podolski jest ponad wszystkimi i ma specjalne względy.
Konkretyzując, mówimy o tym samym Lukasie Podolskim, który cały mecz w Gdyni przesiedział na ławce rezerwowych?
I dalej: – Górnik jedzie na szczęściu i na pomocy sędziów. Jak im się skończy fart i jak sędziowie przestaną pomagać, to im się skończy wszystko.
Zażyłe relacje z sędziami prezesa Jacka M., to także w Gdyni temat rzeka. Tylko po co grzebać w tej szafie z trupami?
Dziś sytuacja narracji wobec Górnika wygląda jak w kultowej scenie filmu „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz?”. Górnik, oczywiście płci męskiej. Resztę ról można swobodnie rozdzielić. Wpisujecie się idealnie!
Górnik jedzie na kapitalnej pracy Michala Gasparika (najlepszego w tej chwili trenera w lidze) i jego sztabu, uczciwej pracy na treningach, rzetelnej realizacji założeń taktycznych i całkiem dobrym stylu, na który sposób potrafią znaleźć nieliczni. Konkretnie w trzech na szesnaście przypadków.
Do tego jakościowa kadra, świetna atmosfera w drużynie – i w ogóle w klubie – gdzie jeden pójdzie za drugiego w ogień. Czy na boisku czy do walki z płomieniami hejtu…
O pomocy czy pobłażliwości ze strony sędziów nie mówmy. Więzadła Rafała Janickiego w Gdyni nie ucierpiały podczas gry w bierki, tylko po starciu z Dawidem Gojnym. Czy tutaj czerwieni być nie powinno? Krew z nosa Josemy też nie pociekła, bo dostał bąkiem w czoło… Tymczasem nikt z obozu Górnika nie płacze. Bo piłka nożna to męska gra.
Czy w legendarnej wypowiedzi Mahatma Gandhi dojdziemy do końca? Tego nie wie nikt. Dlatego daleko jesteśmy dziś od buńczucznych zapowiedzi i głośnych haseł. Siedliśmy przy stole i całkiem nam się tu podoba. Niech przyjdzie ktoś mocniejszy, kto punktami zdobywani na boisku pokaże nam miejsce w szeregu.
Na zakończenie mam do piłkarzy Arki małe pytanie przed niedzielnym meczem… Taka wystarczy? Dla kolegi pytam…


Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl













