30 września na al. Jana Pawła II, w rejonie ul. bpa Tomickiego i ul. gen. Boruty-Spiechowicza, krakowskie służby ratunkowe przeprowadziły duże ćwiczenia w zakresie reagowania na wypadek masowy. Symulowano zderzenie autobusu z tramwajem — scenariusz trudny, wieloetapowy, wymagający współpracy straży pożarnej, policji, zespołów ratownictwa medycznego i miejskich służb transportowych.
Ćwiczenia były jednak dalekie od entuzjastycznego przyjęcia. Pojawiły się korki, objazdy, spóźnienia. W mediach społecznościowych zawrzało, a mieszkańcy narzekali, iż trening powinien odbyć się „na pustym terenie”, np. na nieczynnym pasie startowym w Czyżynach.
Tyle iż wypadki nie wydarzą się na pustych placach.
“Dlaczego nie ćwiczą gdzie indziej?”
Wielu krakowian irytowało się, iż ćwiczenia zakłóciły poranny ruch. Padały komentarze, iż służby „utrudniają życie”, iż „przecież można to zrobić gdzieś indziej”.
Tymczasem strażacy i ratownicy jasno tłumaczyli:
– Takie ćwiczenia muszą odbywać się w realnym środowisku. Tylko wtedy da się sprawdzić, jak wyglądają prawdziwe dojazdy, blokady ruchu, działania triage i koordynacja wielu jednostek.
Bo w rzeczywistości nikt nie będzie czekał, aż wypadek wydarzy się w dogodnym miejscu.
3 grudnia: scenariusz z ćwiczeń spełnił się niemal punkt po punkcie

Zaledwie kilkadziesiąt dni po symulacji miasto stanęło przed prawdziwym wyzwaniem. 3 grudnia w Nowej Hucie zderzyły się dwa tramwaje.
Skala była poważna:
- 35 osób poszkodowanych,
- jedna osoba w stanie bardzo ciężkim,
- pełna blokada drogi,
- wstrzymany ruch tramwajów,
- konieczność natychmiastowego przeprowadzenia triage.
Na miejscu pojawiły się liczne zastępy straży pożarnej, policja, ratownicy medyczni, a komunikacja miejska musiała błyskawicznie przeorganizować połączenia. Wszystko działo się pod presją czasu i w warunkach identycznych do tych, które wcześniej były… jedynie ćwiczeniem.
Lepsze chwilowe utrudnienia niż chaos podczas prawdziwej tragedii
Korki, objazdy i zmiany tras komunikacji to niedogodności, które widzą mieszkańcy. Ratownicy widzą coś zupełnie innego: możliwość przećwiczenia procedur, które w sytuacji realnego zagrożenia mogą decydować o życiu poszkodowanych.
Wrześniowa symulacja była dla służb testem — grudniowy wypadek w Nowej Hucie pokazał, iż taki trening nie jest fanaberią, ale koniecznością.
Te artykuły mogą Cię zainteresować:
Służby podały szczegóły akcji ratunkowej w Krakowie
Kraków-Balice. Zmiany dla podróżnych już od 4 grudnia
APEL! Z tatrzańskich szlaków zniknęły czujniki AGH

1 godzina temu











