Rozmowa z MIROSŁAWEM SROKĄ, który od 14 lat pracuje z siatkarskimi drużynami CES Vega SiR Stalowa Wola
– Gratulacje. Kolejne święto młodzieżowej siatkówki w Stalowej Woli. Młodziczki pozazdrościły starszym koleżankom gry w ćwierćfinałach i poszły w ich ślady. Są w gronie najlepszych 32 drużyn w Polsce, i z szansami na kolejny awans.
– W sporcie wszystko jest możliwe. Zawczasu nikomu nie wolno zabierać marzeń, ale też mocno stąpam po ziemi i wiem, jak trudne zadanie czekać będzie nasz zespół w kolejnej fazie mistrzostw Polski. Dzisiaj świętujemy awans, jutro wracamy do treningu i czekamy na losowanie.
– Trudniej było wywalczyć awans do ćwierćfinałów mistrzostw Polski drużynie młodziczek, czy juniorek młodszych?
– Troszkę łatwiej poszło nam w młodziczkach. Te dwa mecze, które dziewczyny wygrały i którymi zapewniły sobie ćwierćfinał, były od początku do końca pod ich kontrolą. Trudniej o awans było kadetkom, czyli juniorkom młodszym. Przegrały pierwszego seta ze Świdnikiem, przegrywały drugiego, ale w jego końcówce przejęliśmy inicjatywę, do tego doszły dobre zmiany i obraz gry zmienił się diametralnie, na naszą korzyść. Inaczej mogło być różnie.
– Ćwierćfinały mistrzostw Polski juniorek młodszych – nie tylko ten wasz w Legionowie, ale także pozostałe – pokazały, iż w tej fazie dominują zespoły budowane na bazie Szkół Mistrzostwa Sportowego, oraz te ośrodki, które od lat stoją mocno w Polsce kobiecą siatkówką w wydaniu ligowym.
– To prawda. SMS-y mają inne cele, opierają składy swoich drużyn na zawodniczkach ściąganych z innych ośrodków, a my gramy swoimi wychowankami. Nie jest wielką sztuką zbudować zespół oparty na armii zaciężnej. Naprawdę. Nasza filozofia pracy jest inna. Mamy grupę wspaniałych dziewcząt, które lubią ze sobą przebywać, które szanują się i które razem ciężko pracują na treningach, i każdy mecz ma być świętem dla każdej z nich bez wyjątku, a nie tylko dla wybranych, jak to widać często po składach innych drużyn.
– Na przykład Dunajca Nowy Sącz, którego trener rzadko zdejmował z parkietu „pierwsze skrzypce”. Może nadrzędna wartość dla szkoleniowców tej drużyny to wyłącznie wynik?
– Nie wiem. Nie nasza to sprawa, ale nie sądzę, żeby większą satysfakcję sprawiało to, jaką różnicą punktów się wygra, niż to, czy wszystkie zawodniczki będą po turnieju jednako
wo zadowolone z ilości minut, jakie spędziły na boisku.
– Przyzna pan jednak, iż piekielnie mocna jest drużyna z Nowego Sącza.
– Jak się ma w pierwszej szóstce dwie reprezentantki Polski, trzy zawodniczki, które już teraz odgrywają wiodące role w juniorkach, a więc w drużynie, w której występują siatkarki 3-4 lata od nich starsze, to o czym tu mówić?
– Coraz bardziej fizyczna jest ta siatkówka dziewcząt. Bez centymetrów i siły „rażenia” nie da się wiele zdziałać.
– To proste, iż łatwiej jest osiągnąć cel, jak się ma zawodniczki na odpowiednim poziomie wyszkolenia technicznego i do tego takie, które mają odpowiednią ilość centymetrów, bo to spina się wszystko w całość i daje efekty.
– I jeszcze o jednej rzeczy warto wspomnieć. O kibicach! Piękną atmosferę stworzył wam wasz fanklub na obydwu turniejach 1/8 finałów mistrzostw Polski.
– To zasługa przede wszystkim rodziców naszych zawodniczek, ale także przyjaciół i znajomych, i to prawda, iż mieliśmy mistrzowski doping. Dziękuję.
Rozm. Mariusz Biel